Chapter I - XXIII

280 19 2
                                    


Kolejne trzy dni, które przyszło spędzić dziewczynie w Melrose, dłużyły się jej niemiłosiernie. Nie schodziła na śniadania i obiady, jedząc tylko kolację, przez co zmizerniała, a jej cera zrobiła się matowa i nieco bledsza niż zwykle.

Stała przed wielkim lustrem znajdującym się w salonie i poprawiała na sobie czarną suknię po kolana z  delikatnym rozcięciem ku dole. Narzuciła na swoje ramiona zwykłą czarną bluzę, przez co spotkała się z niezadowoloną miną w odbiciu lustra. Odwróciła się na pięcie w stronę swojej matki, unosząc brwi ku górze i czekając na kolejną naganę z jej ust.

- Niezbyt to do siebie pasuje, skarbie. Powinnaś ubrać to - sięgnęła po starodawne bolerko przewieszone przez fotel.

Nainsi prychnęła, wyżej zapinając zamek bluzy.

- Nigdy bym tego nie ubrała. Wygląda jakby było z innej epoki i nie pasuje kolorystycznie do... Właściwie niczego - mruknęła, zawieszając wzrok na ni to bordowym ni brązowym bolerku.

- Jedziemy do Malfoyów - upomniała ją kobieta.

- Wiem, gdzie jedziemy.

Obeszła szerokim łukiem swoją matkę, siadając na kanapie obok Boudiki. Ku kolejnemu zdenerwowaniu matki, wzięła kotkę na kolana, a ta jakby czując intencje właścicielki, zostawiła po sobie ogromną część swojej sierści na materiale sukni.

Kobieta poczerwieniała ze złości, odchodząc w stronę kuchni. Na ustach ślizgonki zawitał malutki uśmiech, a ona sama zaczęła cieszyć się z tej małej wygranej.

Widząc małżeństwo w drzwiach prowadzących do wyjścia również wstała. Strzepnęła nieco sierści kota z materiału, a następnie wyszła z domu, zostawiając za sobą zszokowanych rodzicieli.

Wsiadła do auta z niecierpliwością czekając na dwójkę. Gdy ci w końcu się pojawili, a mężczyzna odpalił auto, wlepiła swój wzrok w widoki za oknem, nie odzywając się do nich ani słowem do końca jazdy.

Gdy pojawili się przed dworem Malfoyów nieco się uspokoiła. Miejsce to nie należało do jej ulubionych, jednak zdecydowanie wolała znaleźć się tutaj niż w domku w Melrose.

Wysiadła z auta, skinieniem głowy dziękując swojemu ojcu za otworzenie jej drzwi. Mimo, że szczerze uważała, iż było to niepotrzebne. Trzymała nieco dystans, idąc kilkanaście kroków za rodzicami. Przystanęła, gdy zauważyła otwierającą drzwi Narcyzę, która zauważając ją, straciła uśmiech, który miała na twarzy.

Weszła do domu jako ostatnia, skinieniem głowy witając się z Narcyzą i Lucjuszem. Kątem oka zauważyła blondyna, który nonszalancko opierał się o ścianę, prowadzącą na schody.

- Pójdę spakować resztę moich rzeczy.

Odebrała z rąk Cannesa malutką torbę na ramię, która tak naprawdę za pomogą magii zmieścić mogła w sobie cały asortyment domu w którym się znajdowała. Wyminęła blondyna nawet na niego nie spoglądając. Ten zmrużył oczy i odczekując, aż pozostali udadzą się w stronę jadalni, ruszył za czarnowłosą.

Bezszelestnie wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi jak najgłośniej potrafił, aby zwrócić na siebie jej uwagę, zresztą trafnie. Nainsi odwróciła się w jego stronę, przewracając oczami.

- No. Czekam na coś wielce inteligentnego z twojej strony, Malfoy.

- Jesteś głupsza niż sądziłem.

Zaśmiała się sarkastycznie, krzyżując dłonie na piersi i cmokając w jego stronę.

- A to dlaczego? Nie masz podstaw żeby tak sądzić.

Slytherin Kings ⇴ Draco Malfoy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz