Chapter I - V

5.8K 305 50
                                    

Kolejny dzień zaczął się dla Nainsi niesamowicie. Mimo, że wczoraj siedziała do naprawdę późna ucząc się eliksirów, była całkowicie wyspana i zrelaksowana. Problem, który nosił nazwisko Pucey, również zniknął, gdy przerażony Marcus, wygłosił chłopakowi długą litanie, a czarnowłosa dostała przeprosiny, których na marginesie, oczywiście nie przyjęła. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą, właściwie sześć minut po. Uśmiechnęła się szeroko, gdy rozprostowała kości i przebrała się w szerokie spodnie i zielony sweterek, bez problemu z wiązaniem krawatu, ponieważ dzisiaj był dzień wolny od zajęć.

Zauważyła, że łóżko Pansy było już pościelone, a dziewczyny z ich roku - Veriny Milo, zostawione było w kompletnym nieładzie. Poduszki były na ziemi, kołdra skopana na dole łóżka, a prześcieradło przesunięte na lewą stronę. Nainsi pokręciła głową ze śmiechem, dziewczyna była niską blondynką o niebieskich oczach i dużych ustach, które zawsze lśniły od pomadki, którą nosiła i która miała naprawdę mocny zapach owoców, prawdopodobnie truskawek.

Po wykonaniu lekkiego makijażu, który składał się właściwie tylko z pomalowania rzęs i nałożenia błyszczyku na usta, Nainsi zajęła się swoimi włosami, które upięła w wysoki roztrzepany koczek. Podeszła do swojej szafki, gdzie przed większością znajomych chowała słodycze i wyjęła z niej ostatnie dwa Kociołkowe Pieguski, a w myślach zapisała sobie, aby jutro podczas wizyty w Hogsmeade kupić kilka na zapas z Miodowego Królestwa. Schowała je w papierowe opakowanie, a następnie położyła obok przygotowanego przez siebie pergaminu i pióra. Odwróciła się na pięcie i usiadła na końcu łóżka, delikatnie wsuwając palce pod delikatną sierść swojej kotki.

- Boudika, co u ciebie, mała?

Kotka spojrzała na nią, jakby chciała odpowiedzieć, że naprawdę woli być ze sobą teraz sama. Nainsi westchnęła i przejechała palcem po ciemnozielonej obroży na szyi kotki. Nie wiedziała dokładnie od kogo była Boudika, ponieważ pewnego dnia, po prostu kotka zjawiła się w jej drzwiach z magicznym listem w pyszczku, który przemówił męskim głosem, że owy kot sam wybiera swojego właściciela. Miała na sobie tylko ciemnozieloną obrożę, która do dnia dzisiejszego, mimo, że była okropnie przetarta, była ulubioną kotki.

- Chyba chcesz zostać sama - Nainsi westchnęła i ostatni raz głaszcząc kota za uchem, wstała i łapiąc w dłoń torbę z Pieguskami, oraz pergamin z piórem, opuściła sypialnie, a następnie dormitorium, kierując się prosto w stronę szkolnej biblioteki.

Zatrzymała się przy małym stoliku pod oknem, który z każdej strony zasłonięty był regałami. Rozłożyła pergamin, kładąc obok pióro i zapakowane słodycze. W dłoń złapała tę samą książkę co ostatnio i dodatkowo kronikę uczniów, którzy grali w Quidditcha. Liczyła na to, że ten cały Regulus Black znalazł się na liście osób grających. Westchnęła, gdy zdała sobie sprawę, że wystarczyło zapytać blondyna o jego krewnego, a ten po chamskiej odzywce, bądź prychncięciu, dałby jej kilka odpowiedzi jak na tacy.

Przekartkowała kilka stron i w końcu trafiła na ilustrację, która była dla niej w tym momencie najważniejsza. Horacy Slughorn, bo tak miał na imię mężczyzna, a obok niego siódemka ślizgonów, trzymająca w dłoniach miotły. Nainsi chwyciła małą karteczkę, którą znalazła na tyle książki i próbowała dopasować nazwiskami osoby znajdujące się na zdjęciu. Nie wiedziała nawet kiedy minęły cztery godziny, odkąd ślęczała nad zdjęciem, próbując dopasować nazwiska. Jęknęła i położyła głowę na blat stołu, cicho mrucząc pod nosem, że to co robi nie ma w ogóle sensu i powinna zająć się zbliżającymi SUMami.

‐ Mówienie do siebie to niezbyt dobry znak, Black.

Nie podniosła nawet głowy, gdy usłyszała głos blondyna, który wziął się w szkolnej bibliotece znikąd. Westchnęła i podniosła się spoglądając na chłopaka, który stał przed nią z uniesioną brwią. Przewróciła na ten widok oczami i wgryzła się w Kociołkowego Pieguska.

Slytherin Kings ⇴ Draco Malfoy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz