Chapter I - XXVII

232 17 11
                                    


Głowa Nainsi robiła się coraz cięższa z godziny na godzinę, a gdy zegar wybił godzinę pierwszą w nocy z trudem trzymała oczy otwarte. Odsunęła się od kart, które leżały na dywaniku przy kominku i oparła głowę i plecy o ramię Blaise'a, siadając do niego bokiem. Spoglądała teraz swoimi zaczerwienionymi, zmęczonymi oczami wprost na blondyna, który powoli dopijał kolejne piwo kremowe, które traciło już smak. Ziewając sięgnęła po karton ze słodyczami wyciągając kawałek placka dyniowego, przywołując sobie talerz, mówiąc sennie: "accio, talerz!". Wsadziła do buzi kawałek ciasta, powoli je gryząc.

- Idę spać - wymruczała Pansy, wstając z kucek. - Obudzić was na śniadanie?

Nikt się nie odezwał, więc zabrała to jako odmowę.

- Też już pójdę - powiedział Blaise, który jako jedyny był w miarę przytomny. Jednak nie chciał zostawać sam na sam z Nainsi i Draco, którzy według niego, zachowywali się ostatnimi czasy zbyt podejrzanie.

Dwójka zniknęła za drzwiami do sypialń. Nainsi spojrzała na tańczący w kominku ogień, biorąc kolejny kęs ciasta. Nagle zatrzymała widelec w powietrzu, spoglądając na Draco, i otwierając szeroko oczy.

- Merlinie, ale ze mnie idiotka! - Odłożyła głośno sztuciec na talerz. - Przecież wystarczy, że felix felicis wypije ja.

Draco kiwnął twierdząco głową nie mając ochoty drążyć teraz tematu eliksiru, który zapewne przyniesie wszystkim mnóstwo problemów.

- Wiedziałeś o tym i nic mi nie powiedziałeś! - Rzuciła oskarżycielsko celując w blondyna palcem. - Wolałeś oglądać moją klęskę, tak? Mogłam się tego po tobie spodziewać oszuście!

Uniosła się nieco na kolanach nachylając w stronę Draco, który spojrzał na nią z politowaniem, odsuwając się.

- Taka godzina ci chyba nie służy, Black. Jesteś jeszcze głupsza niż zwykle.

- Jesteś jeszcze głupsza niż zwykle - zapapugowała po nim. - Kto to mówi. Draco Malfoy, najgłupszy osobnik jakiego dane mi było poznać.

- A jednak potrzebujesz mnie, żeby wykonać eliksir - zauważył kpiąco. Upił ostatni łyk piwa kremowego, odkładając kufel na ziemię.

Podniósł się z myślą udania się do sypialni i pójścia spać. Poczuł mocny uścisk na swoim lewym nadgarstku, który gwałtowanie ściągnął go na dół. Znalazł się kilkanaście centymetrów od twarzy widocznie zirytowanej Nainsi, która gniewnie na niego spoglądała spod rzęs. Nie odsuwając się ani o milimetr, rzekła:

- Tak, potrzebuję - powiedziała twardo, a jej czekoladowy oddech omiótł całą jego twarz, sprawiając gęsią skórkę na jego ramionach. - Miałeś mi pomóc, więc nie próbuj się wykręcać, Malfoy.

- Czy ktoś powiedział, że próbuje się wykręcić? Zauważyłem tylko fakty - rzucił nieco rozbawiony, gdy poczuł się już rozluźniony. - Potrzebujesz mnie, Black. I wiem, że niemiłosiernie cię to dręczy.

- Poradziłabym sobie sama.

- To dlaczego mnie tym kłopoczesz? Skoro potrafisz zrobić go sama, jako cudowna uczennica eliksirów, po co ci ktoś taki jak ja? - Zapytał, przybliżając się jeszcze bliżej, tak, że teraz ich nosy prawie się stykały. - Powiem ci dlaczego. Zbyt bardzo boisz się dźwignięcia tego problemu sama, Black.

Serce Nainsi biło niebezpiecznie szybko, i wiedziała, że mógł poczuć to też Draco oddalony tylko trochę dalej od niej. Mimowolnie jej wzrok skierował się na oświetloną płomieniami twarz ślizgona, a następnie przez dosłownie sekundę skupił się na jego ustach, które nadal błyszczały po pozostałościach po kremowym piwie. Przełknęła głośno ślinę znów skupiając się na jego oczach, które wyrażały szczere rozbawienie.

Slytherin Kings ⇴ Draco Malfoy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz