Chapter I - XVII

1.9K 100 31
                                    


Chłodne grudniowe powietrze otulało Nainsi z każdej możliwej strony. Siedziała na ławce, która pogrążona była w ciemności i obserwowała wielki budynek, który niczym szczególnym się nie wyróżniał, przez co chwilowo obawiała się, że jest w złym miejscu. Skuliła się bardziej i okryła magicznym kocem, który pomóc miał się jej rozgrzać po locie na miotle.

Dmuchnęła ciepłym powietrzem na swoje ręce, rozmasowując je lekko, aby w jakimś stopniu ogrzać palce, które były wręcz skostniałe. Przeklinała się w duchu za swoją głupotę, wiedząc, że mogła ubrać się cieplej.

Przesiedziała tak kolejne czterdzieści minut, powoli ziewając i przymykając oczy ze znużenia. Ocknęła się dopiero, gdy usłyszała znajomy głos, a na horyzoncie ujrzała znajomą sylwetkę. Zmarszczyła brwi, widząc tylko jedną osobę, ponieważ spodziewała się całej trójki.

Wstała z ławki i użyła zaklęcia kameleona, pewniej podchodząc bliżej ucznia.
Wzdrygnęła się lekko czując nieprzyjemne działanie zaklęcia, miała wrażenie, jakby spływały po niej strumyki lodowatej wody, a na głowie ktoś rozbił jej jajko. Otworzyła szerzej oczy, gdy budynek rozstąpił się, ukazując jeszcze jedno mieszkanie.

Trzymała się blisko gryfona, będąc praktycznie zaraz za jego plecami. Serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi, gdy Harry odwrócił się w jej stronę, aby się rozejrzeć.

Po jego twierdzącym kiwnięciu głową do samego siebie, ruszył w stronę wejścia. Nainsi wyprzedziła go trochę stając na uboczu i czekając, aż ten otworzy drzwi. Gdy te otworzyły się, zwinnym ruchem wślizgnęła się jako pierwsza do środka, nie czekając ani chwili dłużej, od razu wchodząc wgłąb domu.

Przeszła przez jadalnię, gdzie ujrzała Ginny, Freda i George'a, Rona z Hermioną oraz ich rodziców, siedzących przy długim stole. Artur Weasley siedzący na honorowym miejscu, był poobijany i posiniaczony. Nainsi westchnęła zdając sobie sprawę, że wizja Harry'ego była prawdziwa, a to oznaczało, iż on naprawdę wrócił.

Przez chwilę stanęła zastanawiając się nad tym, dlaczego cała rodzina Weasleyów znajduję się właśnie tutaj. Czyżby się przeprowadzili?

- Siadajcie - powiedziała pani domu, wstając od swojego męża i podchodząc do dzieci. - Wesołych Świąt! - wręczyła każdemu z obecnych prezenty i założyła ręce na piersi niezadowolona. - No już, szybciej! Otwierajcie! Ciekawa jestem waszej reakcji.

- Ja też - Artur zaśmiał się wesoło, obserwując zadowolonych nastolatków.

W momencie, gdy każdy każdy dziękował za prezent do pomieszczenia wszedł Harry, którego Molly przywitała wesoło i po przytuleniu go, również wręczyła prezent.

Uczucie zazdrości zakuło dziewczynę w piersi, widząc tak ciepłe i rodzinne święta.

Zauważyła męską sylwetkę zbliżającą się w ich stronę, i mało brakowało, a z szoku przewróciłaby leżącą na szafie ozdobę.

Jej oczy ujrzały nikogo innego jak samego Syriusza Blacka, który z ciepłym uśmiechem spoglądał na Harry'ego.

- A teraz tata! Podajcie to tacie! - kobieta krzątała się po pomieszczeniu, przez co o mało nie wypadła na zdezorientowaną ślizgonkę.

- Toast! Toast! - Artur uniósł swój kieliszek w górę. - Za Harry'ego Pottera, bez którego, nie byłoby mnie tu dzisiaj. - Spojrzał na chłopaka, który jedynie przełknął ślinę. - Za Harry'ego.

- Za Harry'ego - powtórzyli wszyscy obecni przy stole.

- Za Harry'ego.

Nainsi spojrzała w stronę Syriusza, który również uniósł swój kieliszek.

Slytherin Kings ⇴ Draco Malfoy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz