Chapter I - XII

2.8K 145 17
                                    

Nainsi stała po środku sali życzeń z założonymi rękoma i czekała na jakikolwiek ruch ze strony Harry'ego. Ten odchrząknął i po chwili zastanowienia się, powiedział:

- Jesteśmy tutaj wszyscy, żeby nauczyć się bronić przed Voldemortem. Chciałbym... - zatrzymał się, przełykając ślinę. - Chciałbym zacząć od zaklęcia patronusa. Jest ono dosyć ciężkie, ale na pewno sobie z nim poradzicie.

- Na prawdę jest trudne? - do ucha Nainsi dotarł szept Connora, który nieco ją wystraszył.

- Chcesz żebym dostała zawału? - warknęła, jednak widząc wzrok chłopaka i przypominając sobie o co musi go poprosić, westchnęła i również odszepnęła. - Tak, jest trudne, ale praktyka jest kluczem do zwycięstwa.

- Merlin jeden wie, jaką postać będzie miał mój patronus - mruknął. - Jestem tego tak ciekaw, że chyba będę ćwiczyć w sypialni po nocach byleby się dowiedzieć jak najszybciej.

- Nie ekscytuj się tak - przewróciła oczami. - Minie sporo czasu zanim się uda.

- Ty to potrafisz pocieszyć człowieka - mruknął przewracając oczami. - Swoją drogą to czemu zawdzięczasz swój paskudny humor?

- Mam ci o tym mówić na środku sali? - uniosła brwi patrząc na chłopaka z niedowierzaniem.

Ten kolejny raz przewrócił na nią oczami i łapiąc ją za nadgarstek, zmusił do cofnięcia się do tyłu.

- Proszę bardzo marudo, a teraz poproszę o powód twojego dzisiejszego zrzędzenia.

- Malfoy - mruknęła pod nosem, przez co Connor posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. - Draco Malfoy.

- Ou - syknął, teatralnie łapiąc się za serce. - Sprawy sercowe zaczęły ci się mieszać?

Nainsi w odpowiedzi zdzieliła go po głowie z otwartej dłoni.

- Bardzo śmieszne, Connor. Jak ci zaraz powiem, że jesteś w to wplątany to nie będzie ci już do śmiechu.

- Co tym razem zrobiłaś? - zmrużył oczy i splątał ręce na piersi.

Nainsi wepchnęła policzek językiem i odliczyła po cichu do pięciu.

- Powiedziałam, że się spotykamy - wydukała na jednym wdechu.

Chłopak prychnął, a później zaśmiał się dźwięcznie.

- Czyli mam udawać, że wolałbym chodzić z tobą za rączkę niż na przykład z nim?

- Och zamknij się, Harrelson.

Mimo wszystko kąciki jej ust podniosły się w górę.

- Skoro ty chcesz wzbudzić zazdrość w Draco to... Uda mi się zdobyć Adriana tym samym sposobem? - zamyślił się, a lekki uśmiech ślizgonki zmienił się w grymas.

- Poważnie Connor, odpuść sobie tego śmiecia.

- Nie rozumiem dlaczego go tak nienawidzisz, jest przystojny.

- Ładna buźka nie zawsze równa się ładne wnętrze.

Ruszyła na środek sali i zakładając ręce na piersi przerwała monolog Harry'ego, który opowiadał o zakleciu.

- Jeśli macie się uczyć zaklęcia od niechcenia to wyjdźcie - mruknęła, głową pokazując na wyjście. - Gryfoniak w skrócie opowiedział wam o zaklęciu, więc ja przejdę od razu do praktyki. - Wyjęła swoją różdżkę. - I radzę wam się skupić bo nie będę pokazywać dwa razy.

W głowie przypomniała sobie to jedno szczęśliwie wspomnienie na którego myśl kąciki ust same się podnosiły. Mimo, że nie pamiętała twarzy młodego mężczyzny, a tylko opadające lekko przydługie włosy, które zakrywały mu lewą część twarzy i ten błysk w najciemniejszych oczach jakie widziała. Do dzisiejszego dnia czuję (chociaż wydaje się to niemożliwe ze względu na to jak młoda wtedy była) jak szczęście płynęło w jej żyłach, a z ust wydobył się pisk euforii, gdy owy mężczyzna uniósł ją do góry obkręcając wokół własnej osi kilka razy. Dźwięczny śmiech odbił się echem w jej głowie coraz bardziej i bardziej niesłyszalny w jej myślach.

- Expecto Patronum! - wykonała wysoko ruch różdżką i gwałtownie wycelowała w mniej więcej środek sali.

Ryś zaczął wesoło biegać między uczniami, jak i samą ślizgonką, która pierwszy raz nie uśmiechnęła się na jego widok. W jej głowie właśnie szalało milion myśli, serce bolało ją nieprzyjemnie, gdy uświadamiała sobie, że śmiech młodego mężczyzny z każdym kolejnym wspomnieniem kończy się coraz szybciej i staje się mniej wyraźny. Czy ciemnowłosy mężczyzna był jej ojcem? Dlaczego nie pamięta w takim razie matki?

Zmarszczyła brwi próbując przypomnieć sobie skąd kojarzyła brązowe kosmyki opadające lekko na twarz. I gdy tylko uświadomiła sobie gdzie je już widziała, pędem wybiegła z pomieszczenia udając się w stronę lochów, zostawiając za sobą zszokowanych uczniów.

Wbiegając do sypialni o mało by się nie przewróciła przez stopnie na które nie potrafiła prawidłowo stępnąć. Gdy znalazła się w sypialni za pomocą różdżki zakluczyła drzwi i upadła na kolana ignorując ich ból. Schyliła się pod łóżko i wyciągnęła przed siebie starą fotografię i widząc charakterystyczną grzywkę, odrzuciła je w drugi zakątek pokoju, podkulając nogi do swojej klatki.

Jak mogła nie zauważyć tego powiązania wcześniej?

- Czy tylko mnie zastanawia co ona robi tam tak długo? - odezwała się Pansy w dłoniach przewracając pióro.

- To było dziwne nawet jak na nią - dodał Blaise, spoglądając w stronę drzwi do sypialni. - Może powinnaś pójść sprawdzić co z nią? - zwrócił się w stronę Pansy, która skinieniem głowy przyznała mu rację.

- Niepotrzebnie - wtrącił się blondyn, który krytycznym wzrokiem obserwował Boudikę  gryzącą nieumiejętnie gałęzie choinki, krzywiąc się raz za razem. - Użyła zaklęcia, które można było usłyszeć nawet poza zamkiem. Nie otworzysz tych drzwi.

- Dlaczego to zrobiła? - zdziwiła się lekko.

- Może pokłóciła się z Connorem? 

Draco słysząc imię krukona delikatnie zwrócił wzrok ku Pansy, wyczekując jej reakcji.

- Wątpię żeby się pokłócili - westchnęła. - Musiało stać się coś innego. Może nie wyszedł jej jakiś eliksir?

- Nan może i jest zbyt reagująca na wszystko, ale szczerze wątpię, aby to była reakcja na nieudany eliksir.

Blondyn chcąc nie chcąc niemo zgodził się z przyjacielem i jego stwierdzeniem. Dziewczyna często zbyt impulsywnie reagowała na eliksiry, które jej nie wychodziły, jednak tym razem nawet i on wiedział, że tu nie chodziło o to. W jego głowie również pojawiła się wizja pokłócenia się z chłopakiem, jednak im dłużej nad tym myślał tym bardziej wydawało mu się to głupie.

Ich dyskusję przerwał głośny dźwięk otwierania zamków, dając im znać, że dziewczyna zaraz zejdzie na dół. Gdy ta zaczęła schodzić po schodach, każdy wzrok utkwił się w niej.

Była bardzo blada, jej oczy były zaczerwienione a kości policzkowe bardziej widoczne niż zawsze. Przez myśl trójki przebiegło że wygląda ona jak żywy trup, jednak nikt nie miał na tyle odwagi, aby zapytać co się stało kilka minut temu i dlaczego tak wygląda.

Gdy ta stanęła na środku, mrugając kilka razy Draco z Blaisem wstali z kanapy i powoli podeszli w jej stronę, jakby wybudzając ją z transu.

- Ja... - zachrypnięty głos uleciał z jej ust, nie przypominając w ogóle tego melodyjnego, którego słuchali z wielką chęcią. Jej przerażone oczy uniosły się ku górze, spotykając z tymi Draco, który uparcie wpatrywał się w jej twarz. - Ja chyba odkryłam pra-

I nim zdążyła dokończyć zdanie, upadła prosto w ramiona Draco, który cały zesztywniał, posyłając Blaise'owi zszkokowane spojrzenie.

Również i Pansy wstała ze swojego miejsca podchodząc do przyjaciół, a następnie udając się do Pani Pomfrey i opiekuna domu.

Głośny miałk ze strony Boudiki był ostatnim co zdążył zapamiętać Draco.

Slytherin Kings ⇴ Draco Malfoy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz