Zależność

1K 61 88
                                    

Obudziłem się bez brunetki u boku, jestem pewien że jej głowa pęka po wczorajszej ilości alkoholu. Wykonałem poranną toaletę i zauważyłem coś dziwnego na prysznicu. Gdy podszedłem trochę bliżej, okazało się że to krew.

- Cholera. - Rzuciłem i zmyłem że ścianki pozostałości krwi.

Zszedłem na dół gdzie zastałem Amber.

- Cześć kochanie. - Złożyłem pocałunek na jej skroni i zająłem miejsce obok. - Głowa? - Spytałem chwytając ją za biodro przy tym przyciągając do siebie.

- Głowa, brałam tabletkę i nic. - Rzuciła i oparła się o moją klatkę piersiową.

- Kac morderca nie ma serca skarbie. - Rzuciłem a ta wystawiła język w moją stronę. - Byłaś okropnie pijana i to z tak błahego powodu się upiłaś, nie rób tego nigdy więcej. - Dodałem a ta wtuliła się w moją szyję.

- Martwiłam się o ciebie, bałam się że dostaniesz wyrok na parę lat, nadal jestem ciekawa jakim cudem cię wypuścili. - Nie chciałem mówić że to jej ojciec na mnie doniósł, mogło ją to zbyt ruszyć.

- To już przeszłość, nie ważne.

- Właśnie ważne. - Dodała patrząc mi prosto w oczy. Tak cholernie nie chciałem jej tego mówić.

- Jesteś uparta jak osioł Amber. - Parsknąłem ale brunetce nie było do śmiechu. - Amber, słuchaj, nie chciałem ci mówić ale... To twój ojciec na mnie doniósł. - Oznajmiłem a ona uchyliła usta z wrażenia.

- Co za chamski palant! - Krzyknęła i natychmiast wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni swoich jasnych jeansów. Wykręciła numer do ojca i zadzwoniła.

- Amber rozłącz się. - Rozkazałem ale nie posłuchała.

- Słuchaj ty stary kretynie, kto pozwolił ci donieść na mojego chłopaka? Do jasnej cholery pożałujesz tego, rozumiesz! - Nie byłem w stanie dosłyszeć co do niej powiedział. - Wiesz co, nie takiego chciałam ojca... Nie chciałam ojca który nie potrafi docenić tego że jego córka jest szczęśliwa! Nie chciałam ojca który donosi policji na osobę którą kocha jego córka! - Zauważyłem, że w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy. - Ty już nie jesteś moim ojcem. Jesteś nieznaną dla mnie osobą. - Dodała i rozłączyła się. Wtuliłem ją w siebie a ta jedyne co zrobiła to odwzajemniała gest.

- Wszystko się ułoży skarbie... Zobaczysz. - Trzymałem ją przy sobie, by uspokoiła się, choć trochę. Rozłąka córki z ojcem, wiem że to trudne. Z jej opowiadań wynika, że jej rodzice zawsze byli pochłonięci pracą, a to ona musiała dbać sama o siebie. Traktowali ją tak okropnie iż jak słuchałem jej historii życiowych, miałem ochotę ją zastąpić chociaż na jeden dzień i zobaczyć jak to jest być nie kochanym przez rodziców.

- Już nic nie będzie dobrze, oni mnie nienawidzą, nie zmienią nastawienia do mnie, już od momentu gdy się urodziłam chcieli mnie oddać do domu dziecka bo "byłam niechciana". Babcia ich namówiła, żeby mnie nie oddawali. Była moją jedyną deską ratunku, tak samo jak Frank który chyba też się ode mnie odwrócił. - Wymawiała te słowa z tak ogromnym żalem, dosłownie było mi jej tak cholernie szkoda.

- Kochanie, ja cię chcę, ja cię potrzebuję, teraz jesteś tylko i wyłącznie moja, dla mnie jesteś bardzo ważna i nigdy bym nie pomyślał o tym, żeby cię odrzucić. - Właśnie zauważyłem że wszystkiemu przypatrywała się Victoria chowająca się za ścianą. - Widzę cię blondyna. - Rzuciłem a ta wyszła zza ściany.

- Przykro mi Amber. - Podeszła do brunetki i pogłaskała ją po plecach.

- Nie ładnie tak podsłuchiwać pani De Angelis. - Na jej twarz wpłynął uśmiech, co odrazu mnie ucieszyło. Nie lubiłem patrzeć jak jest smutna.

Oops I did it again... // Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz