Awantura

519 42 23
                                    

- Że co? - Wiem, że jest zdolna do wszystkiego, ale że aż tak?

- Boże, z kim ja byłem w związku... - Ukrył twarz w dłoniach, nawet nie wiedziałam co mogę mu powiedzieć, żeby choć trochę go rozchmurzyć, byłam tak samo zszokowana.

- Damiano, może to zwykle nieporozumienie. - Zaczęłam. - Chodźmy, na pewno wszystko się wyjaśni, a teraz wracamy i skorzystamy w końcu z tego hotelowego basenu. - Próbowałam jakkolwiek zatuszować swoje struchlenie, lecz niezbyt mi to wychodziło, w moim głosie wyraźnie dało się dosłyszeć szok.

- Wybacz Amber. - Zdążył tknąć moją dłoń a po chwili znalazł się za jednym z budynków. Postanowiłam pójść za nim, jak się okazało znów zapalił papierosa.

- To mam ci wybaczać... W porządku. - Powiedziałam sama do siebie i opuściłam wzrok. Znów jego obietnice poszły się pieprzyć. Czy ja naprawdę oczekuję wiele? Zadzwoniłam po taksówkę i nie czekając na bruneta, sama wróciłam do hotelu, lecz w drodze uświadomiłam sobie, iż nie mam karty, nie dostanę się do pokoju.

- Gdzie jesteś? - Otrzymałam wiadomość od David'a, lecz nie odpowiedziałam na nią, chciałam pobyć sama i nie chciałam by wracał odrazu za mną. - Tak, oczekuje wiadomości zwrotnej. - Podejrzewam, że nie da sobie spokoju. - Kochanie, coś się stało? - Nie wierzę po prostu.

- Poszłam do sklepu, za moment wrócę. - Wysłałam SMS'a, po czym zapłaciłam kierowcy za podwózkę i weszłam do środka hotelu. Odrazu podeszłam do recepcji, a uprzejma recepcjonistka bez chwili wahania, podała mi drugą kartę. Zrzuciłam z siebie kurtkę, buty i czapkę, przy tym rzucając się na łóżko. Odblokowałam telefon i uruchomiłam aplikację do SMS-owania.

- Długo jeszcze?
- Amber?
- Kochanie?
- Jesteś tam?
- Za ile wrócisz bo marznę?
- Amber nie żartuj sobie.
- Gdzie jesteś? W jakim sklepie?
- Do cholery odpowiedz mi.
- Amber!

Za chwilę będę przestań
się denerwować!

- W porządku, po prostu
mogłaś odpisać wcześniej.

Wyprowadza mnie z równowagi, myśli że mam dźwięk powiadomień w głowie i odpiszę w ciągu 10 sekund. Otwarcie podeszłam do kredensu z alkoholem i wyciągnęłam z niego butelkę whiskey, zapominając całkowicie o pewnym fakcie. Potrzebowałam odreagować, zrobić coś, by po jego powrocie nie zrobić awantury, kierowałam się myślą, iż alkohol przechwyci cały amok i bojaźliwość. Nie wypiłam nie wiadomo jak dużo, bo może dwa malutkie łyki.

- Mam jeszcze długo
czekać?

Wracaj do hotelu.

- Nie zostawię cię samej,
nie znasz tego miasta i możesz
się zgubić.

Bez obaw, już jestem
w hotelu.

I w tej chwili dopadła mnie myśl, której byłam w pełni świadoma.

Będzie awantura.

•••••••••••
- Do cholery kpisz sobie! Przez pół godziny siedziałem na mrozie czekając na ciebie, bo byłaś w rzekomym sklepie, a nagle okazuje się że byłaś przez cały czas tutaj! Do reszty skretyniałaś!

- Dlaczego krzyczysz? - Spytałam spokojnie, ten jednak nie był spokojny, buzował nerwami, lecz w pewnej chwili podszedł bliżej mnie, wyczuł alkohol.

Oops I did it again... // Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz