Trauma

319 27 17
                                    

- Amber, mogę ci pomóc robić zapiekankę? Zawsze pomagam tatusiowi!

- Jasne, tylko nie wchodzisz na blat i trzymasz się zdala od piekarnika, zrozumiano? - Po wczorajszym incydencie staram się jak najbardziej dbać o bezpieczeństwo Daniele, przypuszczam, że gdyby sytuacja się powtórzyła, Alessandro nie prędko powierzył by mi kolejny raz syna w opiece. Do garnka wlałam zimną wodę i postawiłam na płycie indukcyjnej. Dodałam dwie łyżki soli, w czasie gdy młody Johnson szukał w lodówce cebuli.

- Nie ma! Tatuś złużył całą do jajecznicy!

- Jak kto? To będziemy musieli poprosić, żeby tatuś jak będzie wracał z pracy, wstąpił do sklepu i kupił cebulę. W takim razie poszukaj makaronu w siatce, dobrze? - Chłopiec wysypał całą zawartość siatki na podłogę, przez co rozwalił śmietanę. Rozlała się na całej powierzchni płytki, przez co westchnęłam ciężko.

- Ups... Przepraszam. - Spojrzał na mnie posępnym wzrokiem, a ja zauważyłam, że śmietana ubrudziła mu całe spodnie.

- Nic się nie stało kochanie, leć przebrać spodenki, a ja to posprzątam. - Znów ten pieprzony skurcz, był niewyobrażalnie silny. Skuliłam się i czekałam, aż skurcz przeminie, wyglądało na to, że poczekam jeszcze dobre parę minut.

- Amber, wszystko dobrze? - Chłopiec podszedł bliżej mnie i przypatrzył się mojemu stanowi. Przeszywał mnie promieniujący ból, ogromnie dokuczliwy. Jeżeli miałabym częściej tego typu napady skurczów, nie wiem czy byłabym w stanie sprawować opiekę nad malcem. - Zadzwonić do tatusia?

- Nie trzeba, zaraz mi przejdzie. - Jęknęłam z bólu, a w tym właśnie czasie Alessandro wrócił do domu z pracy. Nie przewidywałam, że wróci akurat teraz.

- Tatusiu! Pomóż Amber! Boli ją brzuszek! - Chłopiec przyprowadził swojego ojca do mnie, a ten przykucnął przy mnie i monitorował mój stan przez chwilę.

- Długo cię trzyma ten skurcz? - Przytaknęłam twierdząco, a ten westchnął ciężko. - Daniele, nie jestem w stanie nic zrobić, Amber będzie od czasu do czasu bolał brzuszek, bo niemowlę się tam rozwija i na skutek tego Amber ma skurcze, wiesz?

- Mówiłeś wczoraj o tym dzidziusiu, a jak się urodzi, to będę mógł się z nim bawić?

- Decyzja należy do Amber, bardzo was przepraszam, ale mam służbowe spotkanie. Wrócę około dziewiętnastej, a ty mam nadzieję będziesz miał skończone szlaczki. - Zwrócił się do Daniele, a ten zrobił lekki grymas. - Widzimy się później, cześć. - Cmoknął syna w czoło i w pośpiechu wybiegł z domu. Daniele wcale nie podobało się to, że ojciec ledwie wrócił, a odrazu wybiegł z powrotem spełniać obowiązki, ale cóż, taka praca biznesmena. Po dosyć krótkiej chwili drzwi wejściowe znów się otworzyły, Daniele pobiegł w ich stronę, bo był pewny ze to tato, mylił się, Damiano wrócił.

- Nie wierzę, a ty znowu tu przychodzisz? Chociaż masz kwiatki. - Kpina i obojętność jaką oddawał wobec Damiano była dość zauważalna. - Idź sobie, Amber nie lubi tych kwiatków, mówiła, że lubi czerwone róże z jakimiś goździkami, nie wiem co to, ale nieważne. Co ty tutaj robisz z białymi kwiatami? Lepiej wymień te kwiatki, zanim Amber tu przyjdzie. A, obiecałem Amber, że jeśli przyjdziesz kolejny raz, to kopnę cię w pupę, dotrzymam obietnicy, bo nie wolno ich łamać. - Wychyliłam się lekko zza ściany, a chłopiec obiegł David'a i zadał mu solidne kopnięcie w pośladki. Mało brakowało, a wybuchnęłabym śmiechem.

- Nie uważasz, że trochę przeginasz? Lepiej znam moją kobietę i wiem za jakimi kwiatami przepada, a za jakimi nie.

- I tu się myślisz mój drogi, jakiekolwiek są to białe kwiaty, to wiedz że już ich nie lubię. - Wtrąciłam i stanęłam po lewej stronie Daniele. Młodzieniec uśmiechnął się dumnie w stronę David'a, a po chwili wystawił mu język. Damiano tracił cierpliwość do malca, nie dziwię mu się. Gdyby ktoś kopnął mnie w tyłek, też nie paliłabym do niego sympatią.

Oops I did it again... // Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz