Chapter forty-nine

884 27 4
                                    

Nim zdążyłam się obejrzeć samolot wylądował na lotnisku w LA, a cały mój dobry nastrój prysł niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Moja intuicja wręcz krzyczała, abym zawracała, a ja w głębi siebie czułam, że powrót do domu nie mógł wróżyć niczego dobrego. Za każdym razem, gdy wracaliśmy do Los Angeles ojciec znajdował sposób, aby oddzielić mnie od Nathaniela. Mimo że szatyn obiecywał mi, że to nigdy więcej się nie powtórzy nie byłam w stanie w to uwierzyć, dopóki wspólnie nie przekroczylibyśmy granic Nowego Jorku.

Droga do domu dłużyła się nieubłaganie, a ja jedyne o czym byłam w stanie myśleć to to co będzie dalej. Byłam wręcz przerażona na samą myśl tego co czekało na nas w domu, a raczej w miejscu, które kiedyś uważałam za swój dom.

Gdy samochód zatrzymał się na podjeździe widok czekającej mamy i Jo sprawił, że przez chwile zapomniałam o ojcu i jego intrygach. Uśmiechając się wysiadłam z samochodu i podeszłam bliżej, aby się z nimi przywitać.

— Tak się cieszę, że jesteś — wyznała moja rodzicielka ze wzruszeniem. — Tak bardzo cię przepraszam za wszystko co cię spotkało, kochanie. Gdybym tylko mogła coś zmienić.

— To nie twoja wina, mamo — zapewniłam ją, mocniej wtulając się w kobietę. — Jest tylko jeden winny i dobrze wiemy kim on jest.

— Nie zasłużyłaś na taki los, Virginio. Powiedz mi co mogę zrobić, żeby to naprawić. Zrobię wszystko.

Widoczne z daleka wyrzuty sumienia kierujące moją rodzicielką od razu sprawiły, że do głowy wpadł mi mały pomysł. Mogliśmy mieć ją po swojej stronie, wystarczyło poprosić, aby nam pomogła. Jedyne co musieliśmy zrobić to zadbać o to, aby ojciec pozostał nieświadomy tego co dzieje się za jego plecami.

Wzdychając pod nosem oblizałam spierzchnięte wargi, po czym kliknęłam wyświetlający się na ekranie laptopa przycisk. Na sam widok komunikatu informującego, że moje podanie zostało przesłane z trudem przełknęłam ślinę i zamknęłam laptopa, nim zdążyłabym się rozmyślić. Ciężko oddychając opadłam na oparcie krzesła i odrzucając głowę do tyłu przymknęłam powieki. Przysłuchując się melodii lecącej w słuchawkach próbowałam robić dosłownie wszystko, aby oderwać swoje myśli od tematu studiów. Z całych sił starałam się ukrywać jak bardzo to mnie przerażało. Co jeśli nasz plan by nie wypalił, a ja skończyłabym sama w wielkim mieście, gdzie skazana byłabym na to co przyniesie los? Bez Nathaniela u boku dosłownie wszystko wydawało się przerażające. Z jednej strony wiedziałam, że powinnam poszukać rozwiązania i stać się niezależną i odważną Virginią, ale to tak wiele kosztowało. Nie chciałam wyprowadzać się bez niego.

Kiedy poczułam jak czyjeś usta zaczęły przesuwać się wzdłuż mojego czoła, podskoczyłam z zaskoczenia i automatycznie uchyliłam powieki. Szeroki uśmiech Nate'a sprawił, że nie byłam w stanie go nie odwzajemnić.

— Wszędzie cię szukałem — wyszeptał, gdy wysunęłam z uszu słuchawki. — Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmęczoną.

— Jestem po prostu trochę zestresowana. To nic takiego — zapewniłam zmuszając się do wymuszonego uśmiechu.

— Czym się stresujesz? — spytał zaniepokojonym tonem, po czym nim zdążyłam się obejrzeć zajął miejsce tuż obok mnie.

— Boje się, że nasz plan nie wypali, Nate — mruknęłam nieśmiało. Mój wzrok automatycznie powędrował w kierunku trawy, której odcień wydawał się wręcz ciekawszy, niż cokolwiek innego.

— Vee — jęknął zatroskanym tonem. Zauważając, że spuściłam wzrok, od razu ujął moją twarz w swoje duże dłonie i uniósł ją ku górze, aby nasze spojrzenia się spotkały. — Nawet tak nie mów. Wszystko się uda, obiecuję ci. Twój ojciec nie wie gdzie złożyłaś papiery, a wczoraj przesłał mi wszystkie szczegóły odnośnie mojego przydziału. Nowy Jork na mnie czeka. Znalazłem nam nawet mieszkanie.

Till Death Do Us Part - Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz