Chapter forty-six

1K 29 7
                                    

Wpatrując się z irytacją w widoki za oknem samolotu powtarzałam sobie, aby skupić swoje za daleko odbiegające myśli na słowach lecącej w moich słuchawkach piosenki. Zaciskając szczęki z trudem trzymałam wzrok z daleka od siedzącej w pobliżu Belli, która aktualnie spała. Tuż obok niej siedział niewzruszony Nate, który co chwile spoglądał w moim kierunku jeszcze bardziej mnie denerwując. Max siedzący tuż obok wpatrywał się dokładnie tam, gdzie ja nie chciałam co ponownie przykuło moją uwagę. Czyżby spodobała mu się moja zastępczyni? Prychając w myślach pokręciłam głową, po czym przymknęłam powieki. Jedyne o czym marzyłam w tamtej chwili było dotarcie na miejsce. Domyślałam się, że nie będzie to łatwe, ale nie wiedziałam, że aż tak ciężko będzie mi patrzeć na całą tą szopkę. Kiedy ojciec żegnał nas na lotnisku widok ręki szatyna oplatającego jej talię sprawił, że cała zapłonęłam ze wściekłości. Moja cierpliwość się kończyła, a szatyn zaczynał wkraczać na nieznane wody. W dniu gali obiecał mi, że gdy tylko znajdziemy się na miejscu, wyzna mi całą prawdę, która naprawi dosłownie wszystko. Mimo to ja nie byłam tego, aż taka pewna. Nie miał pojęcia jak ciężko było mi patrzeć na całą jego relację z Bellą, a on myślał, że wyznanie jakiejś prawdy wszystko naprawi. Na samą myśl, że będę zmuszona dzielić pokój z Nickiem czułam jak mój żołądek się skręcał. Nie chciałam tego. Nie ufałam mu na tyle, aby pozwolić by spał ze mną w jednym łóżku. Nie wspominając już o moich koszmarach, które mogłyby mu zawadzać.

Wykorzystując całą silną wolę jaką w sobie posiadałam trzymałam zamknięte oczy robiąc wszystko byle nie zasnąć. Liczyłam się z konsekwencjami jakie w moim przypadku wiązały się ze snem, a nie wyobrażałam sobie, aby Bella poznała moją tajemnicę. Nie mogłam dać jej tej przewagi. Ja nie znałam jej słabych punktów, więc tym bardziej nie mogłam podać jej swoich na tacy. Wiedząc jednak, że długo mogę nie wytrzymać, a moje powieki stawały się coraz cięższe rzuciłam pod nosem, że idę odpocząć i podniosłam się z fotela. W tej samej chwili Nick i Nate automatycznie poderwali się z foteli, a ja zmierzyłam ich rozbawionym spojrzeniem.

— Nie potrzebuję żadnej eskorty — prychnęłam kręcąc głową z niedowierzeniem, po czym skierowałam się w stronę drugiego pomieszczenia.

Jeśli tak miały wyglądać najbliższe dni to powinnam zacząć rozważać nie wychodzenie z pokoju.

Reszta lotu minęła dość spokojnie. Gdy tylko otworzyłam oczy pierwsze co usłyszałam to zaspany głos Belli doprowadzający mnie do szaleństwa. Wykorzystując resztki swojej silnej woli zacisnęłam szczęki i niczego po sobie nie pokazując wróciłam na swoje miejsce błagając, aby ten samolot lądował jak najszybciej.

Gdy udało nam się bezpiecznie wylądować wsiedliśmy do wcześniej podstawionych samochodów, które zabrały nas prosto do hotelu. Po załatwieniu wszelkich formalności opuściliśmy hotel i skierowaliśmy się w nieznanym kierunku. Kiedy w zasięgu wzroku pojawiła się plaża oraz ciągnące się w nieskończone molo, Nate i Max zabrali się za sprawdzanie okolicy co według mnie było kompletną przesadą, a Nick zaczął pakować nasze walizki do specjalnego samochodu. Już z daleka można było dostrzec zarys domków ustawionych w sporych odległościach na ogromnym drewnianym molo, dodatkowo wyposażonych w ogromne tarasy i pojazdy wodne. Wciągając do płuc świeże powietrze uśmiechnęłam się i przymknęłam lekko powieki chcąc nacieszyć się chwilą spokoju. Kiedy lekki powiew zarzucił moimi włosami oblizałam wargi, po czym nasunęłam na oczy okulary, aby bezwstydnie przyglądać się ciału Nathaniela, który właśnie wracał intensywnie rozmawiając o czymś z Maxem.

— Ale tu ładnie — jęknęła zachwyconym tonem blondynka stając tuż obok mnie. Zaskoczona faktem, że zdecydowała się do mnie odezwać przez krótką chwilę wpatrywałam się w nią jakby była kosmitą. — Nie mogę się doczekać, aż pójdziemy na plażę.

Till Death Do Us Part - Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz