Chapter fifteen

1.3K 50 37
                                    

Gdy otworzyłam oczy, moją głowę opanował niemiłosierny ból. Jęcząc pod nosem, zmusiłam swoje ciało do podniesienia się do pozycji siedzącej, po czym zaczęłam rozglądać się dokładnie po pomieszczeniu. Mimo wielu prób uświadomiłam sobie, że nie mam cholernego pojęcia gdzie jestem i jakim cudem uciekłam od Jasona. Czy już wiedział? Zaczął mnie szukać? Jakaś część mnie wiedziała, że to tylko kwestia czasu nim mnie znajdzie i ukara za ucieczkę. Nie miałam z nim szans. Nikt nie miał.

Zaciskając zęby, aby zniwelować uczucie pulsującego bólu, zsunęłam się z łóżka i wróciłam do rozglądania się po pokoju. Gdzie ja do cholery byłam?

Oddychając głęboko podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie, licząc na to, że może okolica pomoże mi zrozumieć gdzie się znalazłam. Wtedy niespodziewanie moje myśli zalało kolejne napływające wspomnienie.

Wzdychając z rezygnacją, odpięłam swoje  pasy i wysiadłam z samochodu. Gdy szatyn wyciągał nasze walizki, ja wykorzystałam tą chwilę, aby rozejrzeć się po okolicy. Domy stały tu dość blisko siebie. Podwórka były ładne i zadbane. Ta zieleń trawników, aż zaskakiwała, dodając życia ulicy. Dom szatyna był identyczny jak te dookoła niego. Mimo wszystko architektura w Londynie była naprawdę piękna. Oczywiście nie każdy tak uważał, ale moim zdaniem miała swój urok.

— Podoba ci się? — zapytał z ciekawością, po czym zamknął bagażnik i ruszył w kierunku drzwi.

— Bardzo — mruknęłam zapatrzona w jego ciało. Uśmiechając się podążyłam za chłopakiem.

Gdy tylko weszliśmy do środka, moim oczom ukazały się liczne zdjęcia wiszące na ścianach, ładna, jasna wygładzina na korytarzu. Pomieszczenia były utrzymane w jasnych barwach, a dom urządzony nowocześnie. Wszędzie panował porządek, co nawet chyba zdziwiło Nathaniel'a.

— Chodźmy na górę — rzucił ze zmęczeniem w głosie. Nie protestując ruszyłam za szatynem, dopiero teraz uświadamiając sobie jak zmęczony musiał być. — Pokój nie należy do największych, tak samo jak łóżko, ale wolałbym, abyśmy spali w tym samym pokoju. Chyba, że nie chcesz i wolisz mieć własne.

— Nate — zaczęłam cicho, widząc zakłopotanie w jego oczach. — Wszystko jest w porządku.

— Wiem, że to nie jest to samo co w Los Angeles — jęknął rozglądając się po pokoju.

— Oszalałeś? Myślisz, że twój dom w jakimś stopniu jest gorszy? — zapytałam z zaskoczeniem, ujmując jego policzki. Gdy dłonie szatyna opadły na moje biodra, moje serce przyspieszyło ponownie.

— Nie mogę zapewnić ci wszystkich luksusów na jakie zasługujesz, dziewczynko — wyszeptał ze smutkiem.

— Nie potrzebuje żadnych luksów — warknęłam zmuszając go do spojrzenia w moje oczy. — Twój dom jest sto razy lepszy od mojego, Nate. Odkąd przekroczyłam próg budynku czuje się jakbym znalazła się w moim prawdziwym domu. Wszędzie jest przytulnie, nowocześnie, ale też przesada nie rzuca się w oczy. Widać, że mieszka tutaj kochająca się rodzina. To zaszczyt, że mogę spędzić tydzień w twoim domu, w twoim pokoju i w twoim łóżku. Odsłaniasz przede mną swoją prywatność, Nate. Pozwalasz mi poznawać cię dalej, każdego dnia dajesz mi coś nowego. Jak możesz uważać, że nie możesz mi niczego dać? Odkąd się poznaliśmy dajesz mi wszystko, czego potrzebuje.

— Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocham, Virginio — wychrypiał wpatrując się w moją twarz.

— Ja też cię kocham, Nate — oznajmiłam mu, po czym stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek, który szatyn od razu odwzajemnił.

Till Death Do Us Part - Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz