Chapter twelve

1.2K 41 17
                                    

Kolejne dni mijały dość powoli. Mimo że ciężko próbowałam, większość moich wspomnień niestety dalej pozostawała zablokowana, poza moim zasięgiem. Jedyne co przynosiło mi chociaż trochę ulgi to sen. Gdy tylko zamykałam oczy, spotykałam się z nieznajomym chłopakiem, który wydawał się uosobieniem mojego ideału mężczyzny. Każdej nocy mogłam podziwiać jego ciało, dłonie sunące po mojej skórze i te pełne usta składające pocałunki na moich. Kim był ten chłopak i czemu go nie pamiętałam? Odpowiedź na nurtujące mnie pytania miałam poznać jednak szybciej, niż się tego spodziewałam.

Z samego rana pędem ogarnęłam wszystko co zaplanowałam na ten dzień, po czym zabrałam się za szykowanie do wyjścia. Z racji, że na zewnątrz było naprawdę ciepło, zebrałam włosy w kucyka i narzuciłam na siebie zwiewną sukienkę. Wychodząc starałam się odciągać swoje myśli od obietnicy Florence. Gdy wczoraj powiedziałam jej, że nie mam pojęcia kim jest Nate, dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariatkę i opowiedziała w skrócie co wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy. Z każdą kolejną minutą zastanawiałam się jakim cudem mogłam zapomnieć o kimś kogo tak podobno mocno kochałam. Poświęciłam się dla niego, a on dla mnie. Gdybym go nie kochała, nie zrobiłabym tego. Tylko to upewniało mnie w przekonaniu, że człowiek z moich snów naprawdę wiele dla mnie znaczył. W końcu pozbawili mnie wspomnień, a mimo to mój mózg szukał innej drogi, aby uświadomić mi, że kocham kogoś innego.

Przemierzając galerię handlową już po dwóch godzinach zaczęłam żałować, że nie poprosiłam Florence, aby wybrała się ze mną. W końcu Jason pozwolił mi się z nią widywać, a co więcej mogłaby dostarczyć mi więcej wspomnień, których nie pamiętałam. Wzdychając pod nosem zmierzyłam wzrokiem ekran telefonu i drgnęłam na sam widok wiadomości od brunetki. Kilka minut później dziewczyna pojawiła się obok, zajmując miejsce na przeciwko mnie. Byłam właśnie w trakcie kończenia swojej kawy, która zdecydowanie poprawiła mi humor, gdy jeden z ochroniarzy siedzący tuż za nami, skrzywił się na sam widok Florence. Kręcąc głową z niedowierzaniem, pochyliłam się nad stołem, aby zyskać chociaż trochę prywatności. Gdy dziewczyna zamówiła swoją kawę, po jej twarzy przemknęło zdenerwowanie. Wzrok przeniosła na ekran telefonu, po czym wciągnęła powietrze i uśmiechnęła się na zawołanie.

— Podoba ci się ta sukienka? Tay chciał zabrać mnie na wesele, które zbliża się nieubłaganie, a ja nie mam pojęcia co założyć — wyjaśniła dziewczyna, podsuwając mi pod nos swój telefon.

Jedak na ekranie wcale nie było sukienki, ani żadnej innej kreacji. W zwykłym notatniku napisane było, abym udawała, a następnie skłamała, że muszę do łazienki. Miałam zostawić swoje rzeczy i kawę, aby za kilka minut wrócić i udawać, że naprawdę korzystałam z łazienki. W dalszych instrukcjach dostrzegłam, że miałam zapukać trzy razy do ostatniej kabiny. Nate na mnie czekał. Znaleźli sposób, aby do mnie dotarł. Na samą myśl poczułam jak moje ciało zaczęło drżeć. A co jeśli to nie on pojawiał się w moich snach? Jak do cholery go odnajdę?

— O mamo ta sukienka jest cudowna!  — pisnęłam udając najlepiej jak potrafiłam.

— Naprawdę? Bardzo się cieszę, szyłam ją kilka dni — wyjaśniła Florence z ekscytacją.

— Kochana mogłabyś popilnować mi rzeczy? Muszę pilnie odwiedzić łazienkę — jęknęłam udając, że to wcale nie było zaplanowane.

— Jasne, nie ma sprawy — mruknęła wzruszając ramionami, po czym z uśmiechem opadła na oparcie fotela i chwyciła za swoją kawę.

— Chłopaki muszę skoczyć do łazienki — poinformowałam ich ruchem warg.

Tak jak sądziłam jeden z nich wstał, a drugi udawał niewzruszonego. To on miał zostać i pilnować Florence. Wzdychając pozwoliłam, aby wysoki blondyn odprowadził mnie pod same drzwi, po czym wzruszyłam przepraszająco ramionami i wskazałam na znak, że to tylko damska łazienka. Starając się głęboko oddychać i nie tracić nad sobą kontroli popchnęłam nieśmiało drzwi i weszłam do środka. Nie chcąc ryzykować, że ochroniarz zacznie coś podejrzewać, rozejrzałam się po pomieszczeniu i pędem skierowałam w stronę ostatniej kabiny. Nim zdążyłam się obejrzeć, drzwi uchyliły się, a silne i męskie ramiona wciągnęły mnie do środka. Ciężko oddychając zmierzyłam spojrzeniem nieznajomego i z trudem powstrzymałam jęk. Chłopak był cholernie wysoki i bardzo dobrze zbudowany, a co więcej niesamowicie przystojny. Pięknie wyrzeźbione mięśnie opinała czarna koszulka, a nogi zdobiły zwykłe czarne spodnie. Włosy niesfornie opadały mu na czoło, a żuchwy pokrywał lekki zarost. Chłopak wyglądał na wykończonego, ale gdy tylko na mnie spojrzał jego ciało odżyło. Oczy zalśniły, a mięśnie się rozluźniły. Znał mnie? To był Nate?

Till Death Do Us Part - Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz