Chapter twenty-one

1.2K 39 11
                                    

Ciężko oddychając wpatrywałam się w perfekcyjnie wykrojoną twarz szatyna, próbując odczytać z niej dosłownie cokolwiek. Naprawdę chciałam go zrozumieć, ale to zaczynało graniczyć z cudem. Jak miałam to do cholery zrobić, jeśli się na mnie zamykał? Nie umiałam czytać w myślach. Bez jego pomocy nie byłam w stanie tego zrobić.

— Rozmawiaj ze mną — poprosiłam opierając dłonie na brzegu biurka i tym samym pochylając się w jego kierunku. — Najpierw się wściekasz i mnie ignorujesz, potem nie kryjesz swojej wściekłości, przyczepiając się o dosłownie każdą głupotę, a potem zaczynasz mnie całować i gdy zaczynamy zbliżać się do tego, czego obydwoje pragniemy mówisz mi, że nie możemy. O cholerę ci chodzi?

— To nie jest takie proste, Virginio — mruknął pocierając swoje skronie. — Nie masz nawet pojęcia jak wiele ryzykujesz idąc na ten cholerny bal. Podajesz się im na tacy.

— Już mnie nie chcesz? — spytałam zupełnie ignorując jego wcześniejsze słowa.

— Słucham? Mówię tu o twoim życiu, a ty wyskakujesz z tym, że już cię nie chcę? Postradałaś zmysły? — warknął, ewidentnie zirytowany moim zachowaniem.

Wiedziałam, że zachowuje się jak dziecko, ale musiałam wiedzieć. Nie mogłam go stracić. Bez niego byłabym nikim.

— Posłuchaj mnie — zaczął wzdychając pod nosem, po czym zmniejszył dzielącą nas odległość i powoli rozsunął moje uda, aby zatrzymać się między nimi. — Kocham cię. Cholernie cię kocham i nic nie jest w stanie tego zmienić. Nie chcę, żebyś spieszyła się z tym wszystkim i na siłę zmuszała się do niektórych rzeczy, aby mnie uszczęśliwić. Mamy czas Virginio, a ja nigdzie się nie wybieram.

— Ale ja cię potrzebuję — jęknęłam chwytając za jego ramiona. — W każdy możliwy sposób, rozumiesz? Chcę tego. Moje wspomnienia wracają. Skąd wiesz, że podczas tak intensywnego zbliżenia coś nie pęknie i jednocześnie sprawi, że wszystko do mnie wróci?

— Nie chcę, żebyś się zawiodła, dziewczynko — wyjaśnił ujmując w dłonie moją twarz.

— Daj nam szasnę — poprosiłam błagalnym tonem, nie spuszczając wzroku z jego oczu.

— Dam nam szansę po tej cholernej imprezie.

Słysząc te słowa, uśmiechnęłam się szeroko, po czym przysunęłam swoją twarz do jego i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.

Gdy tylko otworzyłam oczy uświadomiłam sobie, że w jakiś dziwny sposób znalazłam się w klubie wypełnionym po brzegi ludźmi. Jakim cudem? Przecież Nate mnie zamorduje...

Nim zdążyłam się obejrzeć ktoś objął mnie za biodra i przyciągnął do swojego ciała. Piszcząc z zaskoczenia, poczułam jak moje serce zamarło, a ciało zdrętwiało i odbiło się od torsu mężczyzny. Przez krótką chwilę miałam nadzieję, że to tylko Nate, ale gdy zauważyłam wzrok mojej przyjaciółki, którą wtedy dostrzegłam, zrozumiałam, że to tylko początek moich problemów. Brunetka zszokowana osobą za moimi plecami, pokręciła głową, po czym ruszyła w naszym kierunku i chwyciła mnie za dłoń.

— Spierdalaj stąd — warknęła pociągając mnie w swoim kierunku. Dłonie mężczyzny zacisnęły się jednak mocniej, uniemożliwiając mi odsunięcie się. Zadrżałam ponownie, po czym nie używając głosu dałam jej do zrozumienia, aby znalazła Nate'a.

— Tęskniłem za tobą, Virginio. — Głos Jasona wywołał we mnie jeszcze większą panikę. Co on tu robił?

— Czego ode mnie chcesz, Jason? I po cholerę tu przyjechałeś? — warknęłam wyrywając się z jego uścisku.

Till Death Do Us Part - Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz