Chapter twenty-two

1.2K 44 42
                                    

Wzdychając pod nosem ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i przesunęłam opuszkami po aksamitnym materiale sukienki. Jose jak zwykle spisał się na medal. Moja kreacja prezentowała się idealnie, a co więcej była jedyną na całym świecie. Dopasowana w pasie, opinająca mój biust, tuż przed biodrami rozchodziła się, aż do samej ziemi. Z prawej strony ciągnęło się rozcięcie sięgające mi praktycznie do samego uda.

Zadowolona z efektu końcowego, zmusiłam się do przybrania dość obojętnej miny, po czym powtarzając sobie w myślach, aby się nie przewrócić ruszyłam w kierunku schodów. Gdy postawiłam nogę na pierwszym z nich dotarł do mnie dźwięk głosu, którego nie chciałam usłyszeć. Nate czekał na mnie wraz z Josephine na samym dole. Słysząc moje kroki, momentalnie uniósł swój wzrok i zamarł. Nasze spojrzenia od razu się spotkały, a ja ciężko oddychając, zacisnęłam lewą dłoń jeszcze mocniej na balustradzie, jakby w jakiś sposób miała uchronić mnie od jego wpływu na mnie.

— Wyglądasz prześlicznie — wychrypiał przeczesując włosy.

— Dziękuje, ty również prezentujesz się naprawdę obiecująco, Nathanielu — mruknęłam spuszczając wzrok. Czułam, że zaczynam się rumienić. Jego wzrok mierzył mnie całą. Drżenie mojego ciała upewniało mnie w tym.

— W takim razie możemy się zbierać — rzuciła z podekscytowaniem Josephine, po czym uśmiechając się szeroko jako pierwsza ruszyła w kierunku czekającego już na nas samochodu.

— Obawiam się, że nie będę w stanie odgonić wszystkich facetów od ciebie — wymruczał mi na ucho szatyn, gdy szliśmy w kierunku czarnego Bentleya.

— Nie będziesz musiał, bo będziesz jedynym, którym będę zainteresowana — szepnęłam oblizując usta.

— Tylko mnie nie prowokuj, Virginio. Pamiętaj na co się umówiliśmy — przypomniał mi, poważniejąc.

Wzdychając pokiwałam głową, po czym zajęłam swoje miejsce i wlepiłam wzrok w widoki za oknem. Musiałam zająć czymś swoje myśli, aby odciągnąć je od kolana szatyna, które stykało się z moim. Czułam, że na mnie patrzył, ale nie byłam w stanie zmusić się do tego, aby podnieść wzrok. Znając życie siedział naprzeciwko z zaciśniętymi szczękami, badając mnie intensywnym spojrzeniem. Znałam siebie i wiedziałam, że nie byłabym w stanie oderwać od niego wzroku, dlatego też nawet nie próbowałam zerkać. Mimo że drżałam czując jak moja naga noga styka się z materiałem jego garnituru, powtarzałam sobie, aby oddychać i myśleć o czymś innym. Niestety moim problemem był fakt, że choćbym nie wiem jak bardzo próbowałam za każdym razem myślałam o czymś związanym z nim.

Krążąc po sali, sączyłam kieliszek szampana, jednocześnie odliczając czas do końca imprezy. Nate trzymał się na dystans, co jeszcze bardziej zniechęcało mnie do przebywania w tym miejscu. Czując, że zaczynam się dusić, opuściłam tłumne zgromadzenie, które utworzyło się wokół mojej młodszej siostry, po czym podeszłam do stolika z przekąskami.

— Virginio chciałbym, abyś kogoś poznała — oświadczył służbowym tonem ojciec, aby dać mi do zrozumienia, że nie przyjmuje odmowy.

Wzdychając pod nosem, odwróciłam się w kierunku ojca i dostrzegłam, że towarzyszył mu wysoki i dość przystojny mężczyzna. Wyglądał na lekko starszego ode mnie, ale mógł być co najwyżej rok starszy od Nathaniela.

—  Poznaj Nicholasa — rzucił ojciec uśmiechając się szeroko.

—   Virginia, miło cię poznać —  mruknęłam starając się ukryć swoją niechęć.

—  Mi również —  potaknął przyglądając mi się badawczo.

—   Na pewno pamiętasz jego ojca. Gdy byłaś młodsza bardzo często u nas bywał. Nicholas też odwiedził nas kilkukrotnie —  wyjaśnił posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie. Czy on właśnie dawał mi do zrozumienia, że mam spędzić w jego towarzystwie dzisiejszy wieczór?

Till Death Do Us Part - Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz