Chapter eighteen

1.2K 42 13
                                    

Gdy wreszcie po kilku godzinach męczarni i wiercenia się z boku na bok, udało mi się zasnąć, śniłam tylko i wyłącznie o nim. Jego ciało leżało tuż obok mojego, kurczowo je trzymając. Jedną dłonią muskał moją skórę, przyprawiając mnie o ciarki i drżenie. Jego usta nieustannie sunęły wzdłuż mojej szyi i pozostawiały na niej mokre pocałunki. W między czasie szeptał mi na ucho brudne słówka, aż w końcu wyznał, że mnie kocha. Opowiadał o swoim dzieciństwie, o tym czego nienawidzi, a co lubi. Poznawałam go na nowo.

— Virginio obudź się! — Głośny szept sprawił, że cały mój sen rozmył się w powietrzu, a ja jęknęłam z rozczarowaniem.

— Co się dzieje? — spytałam powoli otwierając oczy. Minęło kilka minut nim przyzwyczaiłam się do ciemności panującej w pomieszczeniu.

— Dzwonił Max. Namierzyli nas. Nie mamy dużo czasu. Musimy się zbierać — wyjaśnił opanowanym tonem.

Nim zdążyłam zareagować podał mi moje ciuchy, a sam pędem zaczął znosić walizkę na dół. Starając się nie panikować załatwiłam te najważniejsze czynności i narzuciłam na siebie wybrane przez niego ciuchy. Ciężko oddychając udałam się na dół, modląc się o to, abym nigdy nie znalazła się ponownie w rękach tego psychopaty. Nate patrzył na mnie, jakby z łatwością wyczytał wszystkie uczucia, które mnie ogarnęły w moich myślach.

— Nie pozwolę mu cię zabrać — zapewnił mnie, ujmując moją dłoń, po czym zaciągnął mnie w stronę garażu.

Nie przestając drżeć, wykonywałam polecenie za poleceniem, przypominając sobie słowa chłopaka: „Odkąd tylko pamiętam byłem przygotowywany do robienia takich rzeczy. Jeśli chcesz, aby nic mi się nie stało, jedyne co musisz zrobić to wykonywać moje polecenia i za żadne skarby ich nie ignorować."

Gdy wsiadałam do samochodu, telefon chłopaka się rozdzwonił. Nie kryjąc swojego zainteresowania, zaczęłam nadsłuchiwać o czym rozmawiał.

— Jesteś pewien? — zapytał wściekłym tonem. — Dobra. Będziemy w kontakcie.

— Co się dzieje? — spytałam szeptem.

Szatyn wzdychając przeniósł swój wzrok wprost na mnie i od razu złagodniał. Wpatrując się we mnie zamknął za sobą drzwi i oblizał wargi.

— Są coraz bliżej — wyznał ciężko oddychając. — Masz wszystko?

— Chyba tak — rzuciłam przeszukując pamięć. Czy, aby wszystko zabrałam? — O nie. Zostawiłam szkicownik na górze.

Po tych słowach otworzyłam drzwi i pędem wysiadłam z pojazdu.

— Co ty wyprawiasz? — krzyknął za mną.

— Zostawiłam szkicownik — powtórzyłam głośniej, jednak nim zdążyłam opuścić garaż jego dłoń chwyciła za mój nadgarstek.

— Oszalałaś? — warknął przyszpilając mnie do ściany. — Miałaś wykonywać moje polecenia.

— Potrzebuje go. To w nim są wszystkie moje wspomnienia. Nie mogę go zostawić — jęknęłam z przerażeniem.

Wtedy po domu rozniósł się dźwięk dochodzący z podwórka. Jakieś samochody zahamowały dość gwałtownie, a ich pasażerowie zmierzali już w kierunku domu. Szatyn zaklął pod nosem.

— Wsiadaj do samochodu. Zamknij drzwi i schyl się — polecił, po czym pędem ruszył na górę.

Starając się nie panikować wykonałam polecenie Nate'a, po czym ciężko oddychając modliłam się, aby nic mu się nie stało. Odliczając każdą sekundę jego nieobecności, coraz bardziej plułam sobie w brodę za to, że pozwoliłam mu pójść i ryzykować życiem z powodu głupiego zeszytu. Czas dłużył się niemiłosiernie, a gdy do moich uszu dotarł dźwięk łamanego drewna i jakieś krzyki, zdusiłam w sobie jęk. Musiał dać radę. Był wyszkolony do takich sytuacji, a ja byłam bezpieczna i wykonywałam jego polecenia. Przysłuchując się głosom z ulgą upewniłam się, że ani śladu po Jasonie. Pewnie miał od tego ludzi. Po co miał ryzykować.

Till Death Do Us Part - Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz