Chapter six

1.4K 45 8
                                    

Florence's POV

Kurczowo trzymając się ręki Taylora rozmyślałam nad tym w jakim stanie znajdziemy dzisiaj Nate'a. Od czasu pogrzebu nie był sobą. Max za dwa dni musiał wracać do Los Angeles, a Nathaniel nie dawał znaku życia, więc należało coś z tym zrobić. Po tym, gdy zobaczył Vee nie umiał się pozbierać. Jeszcze tego samego wieczoru upił się do utraty przytomności i narzekał, że ten skurwiel zabił mu ojca i tym samym zabrał osobę, którą kochał nad życie. Serce mi się krajało na ten widok. Sama martwiłam się o Vee, ale to co czułam ja było prawie niczym, w porównaniu do uczuć Nate'a.

— Wejdę pierwszy, okay? — mruknął z troską szatyn, gdy wsunął do drzwi zapasowe klucze.

— Okay — potaknęłam z trudem opanowując drżenie rąk.

— Nate, stary jesteś tu? — krzyknął Taylor przechodząc do salonu.

— Chyba ćwiczy na górze — mruknęłam na sam dźwięk uderzeń w worek treningowy. Chłopak posłał mi wymuszony uśmiech, po czym skierowaliśmy się na górę w celu odnalezienia szatyna.

Ku naszemu zaskoczeniu nie było go w jego sypialni. Worka również.

Jak się okazało Nate przerobił gabinet ojca. W jednym rogu zawiesił worek treningowy i ułożył resztę sprzętu, a w drugim rogu ustawił rzeczy ojca. Ściana przy biurku oklejona była przeróżnymi informacjami o Jasonie. Między nimi zauważyłam też sporo zdjęć Virginii. Z trudem hamując łzy, wciągnęłam sporą dawkę powietrza do płuc, po czym przesunęłam spojrzenie na szatyna, który w samych dresach uderzał w worek treningowy. Niestety nie wyglądał najlepiej. Na przemęczonej twarzy malował się ból i wykończenie. Wyglądał jakby nie spał od kilku dni. Ciało miał niemiłosiernie napięte. Włosy opadały mu na twarz, a brodę pokrywał lekki zarost.

— Cześć, Nate — rzuciłam cicho. Szatyn drgnął, ale nie przerwał treningu.

— Kiedy ostatnio spałeś? — zapytał Taylor zaplatając ręce na torsie.

— Czy to ważne? — warknął chłopak naparzając w worek.

— Owszem stary, ważne. Zobacz co się z tobą dzieje, musisz się ogarnąć.

— Nic mi już nie pozostało — jęknął żałośnie, po czym uderzył jeszcze mocniej, tak że przez chwilę wydawało mi się, że worek się zerwie i przeleci przez pół pokoju.

— Nieprawda, nie pierdol głupot — syknął Taylor podchodząc bliżej niego. Gdy udało mu się odciągnąć chłopaka, odetchnęłam z ulgą.

— Po co przyszliście? — zapytał ciężko oddychając.

— Chcesz ją kurwa odzyskać, czy będziesz dalej popadał w obłęd? — warknął chłopak, spoglądając w oczy załamanemu szatynowi.

— Ja nie mam już nic do stracenia, ale wy owszem — bruknął zsuwając rękawice z dłoni.

— To moja przyjaciółka — szepnęłam ze łzami w oczach. — Nie pozwolę, aby spędziła resztę życia z tym psycholem, Nate.

Chłopak słysząc moje słowa pociągnął nosem, po czym pokręcił głową, jakby chciał odgonić łzy.

— Musimy jej pomóc — jęknęłam czując jak moja tama puszcza. Łzy popłynęły po moich policzkach, a szloch wydostał się z moich ust, nim zdążyłam zareagować. Nate zmierzył mnie współczującym wzrokiem, a Taylor objął mnie ramieniem i przyciągnął do swojego boku.

— Pomożemy ci — zapewnił spokojnym tonem. — Umyj się i odpocznij, a jutro z samego rana zdecydujemy co dalej.

— Nie potrzebuję odpoczywać. Odpocznę jak Virginia będzie bezpieczna — wychrypiał przeczesując palcami włosy. — Dajcie mi dziesięć minut.

Till Death Do Us Part - Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz