19.3 Ten z randką.

1.9K 216 254
                                    

       Nie zdążyłam nawet się odezwać, ponieważ Cihangir zaraz po otworzeniu drzwi, złapał mój nadgarstek, by przyciągnąć mnie do siebie. Zdołałam tylko oprzeć mu dłoń na torsie i momentalnie poczuć jego usta na własnych. Nie był to czuły pocałunek, raczej namiętny, pełen pasji i pożądania. Nie tego się spodziewałam, ale nie rozczarował mnie. Dzięki temu zyskałam pewność, że nie byłam sama, jeśli chodziło o intensywność uczuć.

       — Cześć, Urwisie — wyszeptał, przytulając policzek do mojej skroni. Ulokował dłonie na dole moich pleców, dociskając mnie do siebie. — Tęskniłem.

       Uśmiechnęłam się, biorąc powoli wdech. Serce zabiło mi nieco szybciej, nieprzyzwyczajone do tego, że on znajdował się tak blisko. Miałam wrażenie, że nigdy się z tym nie oswoję. Nasz związek wydawał mi się nierealny, nierzeczywisty. Przesunęłam palcami po jego policzku, poszerzając uśmiech. Przymknęłam powieki, delektując się zapachem, który otulił moje nozdrza. Uwielbiałam czuć go obok siebie. Dosłownie. Nie miałam pojęcia, jak do tego doszło, dlaczego tak wyszło, ale czułam się szczęśliwa. Nie licząc poczucia winy, które mnie przytłaczało i nie pozwalało na pełną swobodę. Ciążyło mi niczym topór kata, mającego lada moment wykonać wyrok.

       — Ja za tobą również — przyznałam po chwili i się odchyliłam. Nie miałam jak się odsunąć, ponieważ kurczowo trzymał mnie w swoim uścisku. Spojrzałam wprost w jego oczy, uśmiechając się na nowo. — Chyba nie przyzwyczaję się do tego, mam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę — dodałam w ramach wyjaśnienia, ponownie sunąc palcami po jego szorstkim policzku, by dotrzeć, aż do skroni.

       Mogłam bezkarnie go dotykać i zamierzałam to wykorzystywać. Oczywiście w granicach rozsądku.

       — Pięknie wyglądasz — skomentował, poprawiając kosmyk włosów, który opadł mi na twarz. Przy okazji potarł opuszkami mój policzek, a później ulokował dłoń na karku. Pocałował mnie w czoło, uśmiechając się nieznacznie. — Gdybym mógł, nie wypuściłbym cię z ramion, ale na pewno jesteś głodna — dodał, uwalniając mnie z objęć. Gestem dłoni wskazał mi kierunek. — Zapraszam.

       Korzystając z okazji, zlustrowałam go wzrokiem, zauważając, że zdążył się przebrać i zamienił garnitur na jeansy i jasną koszulkę polo. Prezentował się znacznie przystępniej, ale nadal diabelnie seksownie.

       — Dziękuję — uśmiechnęłam się najpiękniej, jak tylko potrafiłam. Odłożyłam torebkę na komodę, która znajdowała się tuż przy drzwiach i skierowałam do jadalni, pamiętając rozkład pomieszczeń jeszcze z poprzedniej wizyty. Oszukiwałam się, ale tak naprawdę byłam ciekawa tego, jak wyglądała reszta. Ostatnio widziałam tylko łazienkę i salon połączony z aneksem kuchennym. Dużo lepiej znałam jego oficjalny dom, w którym więcej czasu spędzał w weekendy.

       Czułam na sobie jego wzrok, więc specjalnie szłam jak najwolniej, kołysząc biodrami. Z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej wyczuwałam aromat przypraw i ziół.

       — Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko greckiej kuchni. Przygotowałem dla nas Pastitsio — oświadczył, odsuwając jedno z krzeseł przy okrągłym stole, zachęcając mnie do zajęcia miejsca.

       Gotował. Trafił mi się ideał. Dosłownie. Szkoda tylko, że ja byłam wielką katastrofą, która okłamywała go od samego początku. Nie zasługiwałam na niego. Skrzywiłam się, ale na szczęście tego nie zauważył.

       — Nie mam pojęcia, co to takiego, ale brzmi świetnie — odpowiedziałam, rozglądając się dookoła. — Mogę jakoś pomóc?

       — To zapiekanka z makaronem. I mięsem, bo pamiętam, że je jadasz — odparł. — I nie, wszystko jest gotowe, czekałem na ciebie. Najpierw zjemy, a później możemy porozmawiać — dopowiedział, uśmiechając się niegrzecznie.

Nie wiń mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz