Kilka minut później dziadek odsunął mnie od siebie na odległość ramion i ponownie zaczął mi się uważnie przyglądać. Trącił mój nos palcem wskazującym, uśmiechnął się i odwrócił.Nie dlatego że nie chciał na mnie patrzeć, a z powodu łez, które zdążyłam dostrzec w kącikach jego oczu.
Poczułam ulgę. Dobrze było mieć świadomość, że i na nim to spotkanie robiło odpowiednie wrażenie. Uciekałam przed tym przez pięć długich lat i naprawdę w mojej głowie pojawiło się przez ten czas milion czarnych scenariuszy. Tęsknił za mną, wcale nie pokazywał złości, a przecież mógł mnie wydziedziczyć. To ciążyło nade mną. Bałam się tego. Nawet nie z powodu utraty pieniędzy, ponieważ naprawdę wierzyłam w to, że byłam gotowa poradzić sobie bez fortuny. Obawiałam się stracić rodzinę. Dziadka i siostrę, bo tylko ta dwójka najbliższych osób pozostała mi na świecie.
— Dobrze cię widzieć — zaczęłam, licząc na to, że ta rozmowa będzie mogła należeć do tych przyjemniejszych.
To nie tak, że miałam tylko nieprzyjemne wspomnienia związane z rodziną. Posiadałam ich całkiem sporo i właściwie większa część była dobra. Niewielu ludzi potrafiło uwierzyć w to, że rekin biznesu, jakim był Pablo Ortega, potrafił spędzać z wnuczkami wieczory, czytając im i popijając kakao z piankami.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wycierając ręce w materiał sukienki. Stres powoli mijał.
— Usiądź, kruszyno — poprosił, gestem dłoni wskazując mi fotel naprzeciwko swojego.
Sam zajął swoje standardowe miejsce przy biurku, sięgając po telefon. W kilku słowach wydał asystentce odpowiednie polecenia. Nie spytał mnie o zdanie. Z góry założył, że będę chciała wypić waniliowe latte. Nie mylił się, ale jednak wcale mi się to nie spodobało. Ten drobny szczegół przypomniał mi o tym, że mój dziadek lubił decydować za innych — dla ich dobra, oczywiście. Nie chciałam się jednak kłócić.
Gdy on rozmawiał, sięgnęłam po jedną z ramek, które stały na blacie. Trafiłam akurat na zdjęcie z zakończenia szkoły. Moje. Dumnie uśmiechałam się do obiektywu, tkwiąc w objęciach dziadka. Kilka dni po zrobieniu tej fotografii, zniknęłam z ich życia.
Wprawdzie zamierzałam zostać i cieszyć się wakacjami, ale padło między nami tak wiele przykrych słów, że przyspieszyłam swoją ucieczkę. Tłumaczyłam to chęcią aklimatyzacji w nowym miejscu, ale prawdą był fakt, że bolał mnie brak akceptacji ze strony seniora.
Według jego planu miałam zostać w Ameryce, studiować cokolwiek, byleby na Columbii i w międzyczasie zaręczyć się z Adamem Moreno.
Na żadną z tych opcji nie mogłam się zgodzić. W Adamie nie podobało mi się nic, dosłownie, nawet jeśli uchodził za chodzący ideał, przynajmniej z wyglądu. Dbał o siebie. Spędzał kilka godzin z trenerem personalnym na siłowni i korzystał z usług stylisty. I chociaż wyglądał niczym gwiazda, nie wzbudzał mojego zainteresowania. Najpewniej, dlatego że dla niego nie istniało nic prócz pieniędzy i władzy. Liczyła się pozycja. Wiedziałam, że gdybym nie była wnuczką Pablo, nawet by na mnie nie spojrzał. Był piękny na zewnątrz, ale paskudny w środku.
— Jak ci minął lot, moje dziecko? — Głos dziadka wyrwał mnie z chwilowego zawieszenia.
Odstawiłam zdjęcie na właściwe miejsce i skupiłam uwagę na człowieku, który siedział naprzeciw mnie.
Uśmiechnęłam się nieznacznie, poprawiając zbłąkane kosmyki włosów, opadające mi na twarz.
— Nie był zły — przyznałam. — Jak się czujesz, dziadku? — zapytałam, wracając do tematu, który bardziej mnie interesował.
CZYTASZ
Nie wiń mnie
ChickLitMia wie, że ma w życiu wszystko, mimo to postanawia wywrócić swój świat do góry nogami. Nigdy nie uważała się za tchórza, ale tylko ucieczka mogła uratować ją przed podzieleniem losu starszej siostry. Pięć lat później wraca w rodzinne strony. Nadal...