Jeśli liczyłam na pomoc ze strony Cihangira, to mocno się rozczarowałam. Nie zamierzał się nawet odezwać, a cisza między nami wręcz narastała.Wysiliłam się na kolejny, nieco bezradny uśmiech i przeniosłam uwagę na Marisol. Ewidentnie chciała wysłuchać jakichś sensacji, których nawet dla niej nie miałam. Nic nie łączyło mnie z Zacharym. Nie licząc kilku wspólnych lat w szkole średniej.
— To nie do końca tak — zaczęłam, poprawiając włosy. Zagarnęłam je za ucho. — Znam Zacharego od lat. Ludzie po prostu źle zrozumieli jego intencje, gdy dodał zdjęcie — wyjaśniłam, nie chcąc kłamać.
Cihangir miał mnie już za wytrawnego kłamcę, wolałam nie dodawać mu kolejnych argumentów na potwierdzenie tej tezy.
— Jeśli dodaje się takie zdjęcia, to musi coś znaczyć, Amelio — wtrącił Wade. — Można zrozumieć, dlaczego ktoś chce chwalić się relacją z tobą. Prawda, skarbie? — spojrzał na żonę, szukając jej aprobaty.
Nie spodobały mi się jego słowa, ale musiałam ugryźć się w język. Nie mogłam się z nim kłócić, skoro zależało nam na zleceniu od niego.
— Oczywiście. Jesteście bardzo atrakcyjnymi ludźmi, pasujecie do siebie. Wyglądacie razem cudownie. Na każdym zdjęciu, nawet na tych niepozowanych. Jest między wami niesamowita chemia — dodała entuzjastycznie, przytakując sobie ruchem głowy.
Powstrzymałam się od jęku. Byłam na straconej pozycji, wiedziałam, że nie istniało żadne zaprzeczenie, które by im spasowało.
— Jest więcej zdjęć? — zapytał Cihangir.
Zerknęłam na niego. Sprawiał wrażenie niezbyt zainteresowanego rozmową, ale żyłka, która pulsowała nad kołnierzykiem jego koszuli, wyraźnie świadczyła o jego złości.
Nie powinno mnie to cieszyć. Jednak poczułam nieco satysfakcji. Mógł się wkurzać do woli, chociaż raz, dla zasady on. Nie ja.
— Oczywiście. Kilka plotkarskich portali dodało artykuły. Zdjęcia te były jednoznaczne — odparła Marisol, uśmiechając się szeroko. — Dobrze patrzy się na tak zakochane pary, naprawdę.
— Nie każda piękna para jest szczęśliwa. Nie wystarczy być pięknym, by wszystko się układało — zauważył Cihangir. — Nawet jeśli coś wygląda idealnie na pierwszy rzut oka, wcale nie musi takie być.
— Sugerujesz, że Amelia nie jest szczęśliwa z Zacharym? — spytała, nie ukrywając własnego zaskoczenia. Jakby nie mogła dopuścić do siebie myśli, że ten związek wcale nie istniał.
— Nie przesadzajmy. Zrobili nam zdjęcia podczas kolacji. To wszystko — zaprzeczyłam, sięgając po kieliszek z wodą. Upiłam kilka łyków, chcąc zyskać na czasie. — Zachary naprawdę jest tylko moim znajomym.
— Dlaczego zaprzeczasz? Nie chcesz rozmawiać o swoim życiu prywatnym przy szefie? — podchwyciła wątek, uśmiechając się dobrotliwie. — Bez obaw, skończyliśmy oficjalną część tego spotkania, prawda, Cihangirze? — spojrzała na niego, czekając na jego potwierdzenie.
— Jak najbardziej.
— Mimo wszystko nie ma o czym opowiadać — zapewniłam.
— Jaki on jest? Tak naprawdę? — kontynuowała niestrudzenie przesłuchiwanie mnie.
Naprawdę mi się to nie podobało i miałam wielką ochotę uciec stamtąd z krzykiem. Niestety, nie mogłam sobie na to pozwolić. Mimo wszystko, jak dla mnie, było to spotkanie biznesowe.
— Nie mam pojęcia, poważnie. Znam go od lat. Dla mnie zawsze był taki sam. Uprzejmy, czarujący, szarmancki i dowcipny. Nic się w tym przypadku nie zmieniło. Zawsze zwracał uwagę wielu kobiet. Zawsze był typem przystojniaka. I nadal taki jest. Przystojniaczek o złotym sercu — oświadczyłam, uśmiechając się.
To akurat była prawda. Nie musiałam zmyślać.
— Wielka miłość ze szkolnej ławki? — dopytywała, podpierając brodę na dłoni. Westchnęła z rozmarzeniem. — Na takiego wygląda. Zawsze grzeczny, miły dla fanów. Jego fanki mocno go chwalą. Że zawsze ma czas na zdjęcia, autograf.
— Na pewno, chociaż na dłuższą metę to męczące. Ciężko gdziekolwiek wyjść, by nie być otoczonym przez stado rozwrzeszczanych kobiet — podsumowałam, wzruszając nieco obojętnie ramionami.
Oczywiście, kochał swoich fanów, ale nawet on momentami miał dość rozgłosu i całego tego zamieszania. Można być duszą towarzystwa i doceniać samotność. Chociażby dla posmakowania ciszy.
— Więc jednak wychodzicie razem — skomentował Cihangir, czepiając się moich słów.
Nie spodziewałam się tego po nim. Sądziłam, że pozwoli pogrążyć mi ten temat, ale to nie byłoby w jego stylu. Musiał się czepiać. Dokuczanie mi było jego hobby. Ewidentnie.
— Jestem dorosła, więc spotykam się z kim i kiedy chcę — odparłam, uśmiechając się przesłodko. Nie mogłam się oprzeć. Musiałam wbić mu tę szpilkę. Zasługiwał. — A Zachary jest świetnym rozmówcą. Potrafi słuchać. Nie każdy ma taką umiejętność. Niektórzy nawet nie dopuszczają nas do słowa, czyż nie?
— Jeśli ktoś nie ma nic ciekawego do powiedzenia, to po co cokolwiek mówi? Milczenie jest złotem — skwitował, pocierając kciukiem brew.
Zaczepiał mnie, a ja nie chciałam publicznych scen. Nie z taką widownią.
— Bo czasami trzeba przyjąć, że ktoś może mieć coś ważnego do powiedzenia. Nawet jeśli wydaje się, że tak nie jest — odpowiedziałam, uśmiechając się nieco złośliwie. — Prawda, Marisol? Mężczyzna, który potrafi słuchać jest bardziej, niż interesujący.
— O tak! — przytaknęła. — Ale widzę, że Amelia nie czuje się zbyt dobrze, opowiadając o swoim życiu uczuciowym, a ty, Cihangirze, umawiasz się z kimś? — zmieniła temat, przenosząc swoją uwagę na mojego szefa.
Całe szczęście. Miałam naprawdę dość tłumaczenia się ze związku, który nawet nie istniał. Na moje nieszczęście, wiedziałam, że Zachary prędko tego nie odkręci, nawet mimo najszczerszych chęci.
— Nie.
— Nie ma w twoim życiu nikogo, kto by cię zainteresował na tyle, byś pomyślał o miłości? — dopytywała, marszcząc z niedowierzaniem brwi.
Spojrzałam na niego, bacznie się w niego wpatrując. W końcu i on przekręcił głowę, by skrzyżować ze sobą nasze oczy.
— Był ktoś, ale nie była tego warta. Nawet sekundy mojego czasu — odpowiedział spokojnie, pewnie. — Więc sobie odpuściłem. Nie warto tracić czasu na kłamców, prawda, Marisol? — zapytał, powtarzając po mnie.
Odpłacił mi się. Wiedziałam, że mówił o mnie.
Powstrzymałam się od jakiegokolwiek komentarza, nie chciałam scen. Marisol kontynuowała przesłuchanie, tym razem Cihangira, próbując dociec, kim była ta kobieta. Bezskutecznie.
CZYTASZ
Nie wiń mnie
ChickLitMia wie, że ma w życiu wszystko, mimo to postanawia wywrócić swój świat do góry nogami. Nigdy nie uważała się za tchórza, ale tylko ucieczka mogła uratować ją przed podzieleniem losu starszej siostry. Pięć lat później wraca w rodzinne strony. Nadal...