24.2 Ten z konsekwencjami.

1.3K 166 87
                                    

Niewiele spaliśmy tej nocy. Miguel dzielnie wysłuchiwał moich lamentów i żali, niezbyt to komentując. Później zmusił mnie, bym położyła się w swoim dawnym pokoju i trochę odpoczęła. Nie oponowałam, byłam wykończona, nie tyle przez ogólne zmęczenie ─ ile przez natłok emocji. Nie był to łatwy czas dla mnie. Zawiniłam, mocno, ale konsekwencje kłamstw mnie przerosły, przygniotły.
Stawałam się mistrzem w użalaniu się nad sobą. I coraz mocniej zaczynało mi to przeszkadzać. Zazwyczaj gardziłam takimi osobami, nie odnajdywałam w sobie zrozumienia dla nich. I najwyraźniej miałam za swoje. Karma bywała wolną suką, ale bardzo sprawiedliwą.

Dochodziła już dziesiąta, gdy się obudziłam. Zawsze starałam się wstawać wcześniej, taki miałam zwyczaj. Nie lubiłam zostawać za długo w łóżku, ponieważ im dłużej leżałam, tym trudniej było się podnieść.

— Jak się czujesz? —  zapytał Miguel, gdy tylko pojawiłam się w salonie.

Siedział na kanapie, z książką w dłoni, którą najwyraźniej czytał, czekając. Posłał w moim kierunku przyjazny uśmiech, jednocześnie bacznie mi się przyglądając. Trochę tak, jakby obawiał się, że moja chwila słabości wcale nie minęła. A powszechnie znaną prawdą było to, że mężczyźni bali się kobiecych łez, ponieważ czuli się wtedy bezradni. Nawet idealny Miguel był wobec nich bezsilny.

— Dobrze, dziękuję — odparłam, odwzajemniając gest. — Mogłeś mnie obudzić, wiesz? Nie możesz mi dawać taryfy ulgowej, bo przechodzę coś na wzór załamania nerwowego.

Posłał mi pełne politowania spojrzenie.

— Mogłem, ale nie chciałem. Potrzebowałaś odpocząć. Masz ochotę na śniadanie? — zaproponował, odkładając książkę na bok. Podniósł się i skierował do aneksu kuchennego.

— Mogłabym coś zjeść — przyznałam, opierając dłoń na brzuchu, który jak na zawołanie zaczął wydawać dziwne dźwięki, sugerując, że za długo nic nie jadłam. — Biegałeś już dzisiaj, prawda? — Bardziej stwierdziłam, niż spytałam. Był już ubrany w swój standardowy strój — eleganckie spodnie i białą koszulę z kilkoma rozpiętymi guzikami od góry.

Ten widok nigdy mi się nie znudzi. Gdybym nie znała go tyle lat, najpewniej byłabym nim mocno zainteresowana. Wyglądał obłędnie. Za każdym razem. Niestety moje serce mocniej biło na widok innego ciemnowłosego mężczyzny. Czekoladowookiego drania. Chociaż nie mogłam go winić o nasze zerwanie, prosiłam się o nie, oszukując go. To ja byłam odpowiedzialną za to suką.

— Oczywiście, ale jeśli masz ochotę, możemy pobiegać też później — oświadczył, otwierając lodówkę. — Co chcesz zjeść? Tosty? Jajecznicę? Omlet? Naleśniki? Gofry?...

— Wystarczą mi tosty i dżem — wtrąciłam, nie czekając na dalszą listę potraw, które mógłby przyrządzić. Wiedziałam, że potrafił dobrze gotować. Wielokrotnie się o tym przekonywałam, mieszkając z nim. — I kawa. Zaparzę kawę — dodałam, pocierając dłonią twarz.

Ewidentnie za krótko spałam.

— Weź prysznic, dobudź się, a ja zajmę się resztą. Zostały tu jakieś twoje dresy, znajdziesz je w komodzie w twoim pokoju, idź. I się nie kłóć — dodał, zauważając, że zamierzałam otworzyć usta, by się postawić.

Nie chciałam, by mnie we wszystkim wyręczał, z drugiej strony miałam pewność, że nie tak to odbierał. Miguel był bardzo nadopiekuńczy względem mnie, ale potrafiłam to zrozumieć, gdy już znałam całą jego historię. Nie mógł pomóc własnej siostrze, dlatego starał się pomagać innym. Najpewniej wiązało się to z jego ogromnym poczuciem winy, którego nie umiał się pozbyć. Współczułam mu. Był ostatnią osobą, która zasługiwałaby na takie okrutne doświadczenia.

Nie wiń mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz