14.2 Ten ze szwagrem.

2.7K 265 186
                                    

          Z Haliną spędziłam kolejną godzinę, dyskutując tak naprawę o wszystkim i niczym. Przez ten czas stała się dla mnie bardziej ludzka i nie potrafiłam już złościć się o nasz kiepski początek. W jakiś pokręcony sposób rozumiałam jej potrzebę chronienia Cihangira. Nawet jeśli zabrała się za to od złej strony. Nie sądziłam, by ktokolwiek posłuchał takich ostrzeżeń. Osobiście byłabym bardziej zainteresowana zakazanym owocem. I może na tym polegał fenomen mojego szefa. Możliwe, że kusił mocniej, ponieważ nie był dla mnie. A przynajmniej wszyscy dookoła chcieli mi to wmówić. Być może każda poprzednia asystentka dawała się na to nabrać. Pod szorstką, chociaż bardzo przystojną powierzchnią krył się wartościowy facet.

          Oczywiście, wieczór, który z nim spędziłam, również miał swoje skutki. Wiedziałam, że nie mogłam patrzeć już na niego przez pryzmat złośliwych uwag czy bezsensownych zadań, które mi powierzał, byleby tylko mnie zdenerwować. Dostrzegłam w nim mnóstwo bólu. I zrozumienia, ponieważ również stracił rodziców. W innych okolicznościach, ale jednak coś nas łączyło. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Mój szef posiadał własne demony i skazy, co czyniło go piekielnie atrakcyjnym, zwłaszcza dla mnie.

          — O, Mia, dobrze, że cię znalazłam. — Usłyszałam znajomy głos, więc powróciłam do rzeczywistości, odrzucając niepotrzebne myśli.

           Skupiłam swoją uwagę na jednej z pracownic. Jeśli miałam być szczerą, nie pamiętałam nawet jej imienia. Jako asystentka szefa byłam znana, ale nie kojarzyłam personaliów wszystkich. Nawet nie próbowałam ich poznać, co niezbyt dobrze o mnie świadczyło. Mogłam tłumaczyć się nadmiarem obowiązków, ale wynikało to raczej z niechęci, z którą mnie tutaj przyjęto. Nikt nie spodziewał się, że w ogóle zostanę w firmie na dłużej. Nie zamierzałam jednak rezygnować, a to oznaczało, że musiałam zacząć się starać. I zacząć rozmawiać z innymi, nie tylko z Milesem.

          — Cześć — powiedziałam automatycznie, uśmiechając się przyjaźnie. Zawsze był dobry moment na zrobienie lepszego wrażenia. — Szukałaś mnie? Dlaczego? — podjęłam wątek, mając nadzieję, że nie stało się nic złego.

           Zostawiłam telefon służbowy w biurze, licząc na to, że szybko minie mi rozmowa z Haliną. Pomyliłam się, ale nie chciałam opuszczać jej gabinetu, jakby mnie coś goniło tylko z powodu komórki. W końcu Cihangir uprzedził, że nie planuje wracać, więc liczyłam na luźniejszy dzień.

           — Masz gościa. Szuka cię jakiś facet — odpowiedziała, uśmiechając się szeroko, dwuznacznie, jakby chciała zasugerować, że coś jest na rzeczy.

          Bez wahania wznowiłam chód, wiedząc, że ona również to zrobi. Jej słowa mi się nie spodobały. Mało osób mnie odwiedzało w pracy. Właściwie tylko Miguel i tylko po to, by podtrzymać naszą farsę. Tak, by nikt nie zarzucił mi, że mój narzeczony to mój wymysł. Chociaż to nie był niczyi interes. Pracowałam tutaj. I tylko moje umiejętności powinny się liczyć. Dla kogokolwiek.

          — Facet? Jaki facet? — zapytałam, mrużąc oczy.

          Jej słowa wywołały we mnie niepokój. Nie chciałam się tak czuć, dlatego miałam świadomość, że musiałam powiedzieć prawdę. Cihangirowi. Na początek, tak, by móc wyplątać się z tej chorej sieci kłamstw. Potrzebowałam stać się normalnym pracownikiem, nie kłamcą.

          — Wysoki, przystojny, ale to nie twój narzeczony. Jednak nie powiedział, dlaczego cię szuka. Powiedział, że wystarczy, że przekażę ci, że szuka cię Christopher — odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami.

          Jakby pomijanie najważniejszej informacji było nieważne. Gdyby od tego zaczęła, moje serce nie biłoby szybciej z powodu niepokoju.

Nie wiń mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz