Bardzo szybko odkryłam, że praca asystentki nie polegała jedynie na parzeniu kawy, odbieraniu telefonów i układaniu terminarza spotkań na kolejny dzień, czy następny tydzień. Miałam zdecydowanie więcej obowiązków, a pod koniec pierwszego tygodnia odnosiłam wrażenie, że odpowiadałam w tej firmie niemal za wszystko.
Cały ten natłok obowiązków rekompensował mi atrakcyjny wygląd przełożonego. Nie należałam do płytkich osób, ale musiałam przyznać, że dużo łatwiej było znosić humory kogoś takiego, jak Cihangir.
Był młody, przystojny i doskonale radził sobie jako szef. Czasami przyłapywałam się na tym, że po prostu gapiłam się na niego. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zrozumiem pobudki Haliny, ale z każdym kolejnym dniem odkrywałam, że niemalże każdej pracownicy miękły kolana na widok Cihangira.
Miałam pewność, że z mniejszą ochotą biegałabym po kawę dla kogoś w wieku mojego dziadka. Zresztą, ludzie jego pokroju nie powierzaliby mi tak ważnych zadań już na początku. Byłam mu za to wdzięczna.
Dlatego nie kaprysiłam, chociaż momentami miałam ochotę odpuścić. Na szczęście były to krótkie chwile i z radością obserwowałam całą machinę, którą tak dobrze zarządzał Cihangir. Choć moje stanowisko wydawało się niewiele znaczyć w całej tej strukturze, byłam niezębnym ogniwem.
Rozumiałam też doskonale, czemu moim poprzedniczkom nie udawało się zagrzać miejsca w tej firmie na dłużej. Cihangir był naprawdę wymagającym szefem i często wystawiał moją cierpliwość na próbę. Współpraca z nim to dla mnie prawdziwa lekcja pokory. Widziałam, że reszta pracowników szanowała go jako pracodawcę, a nawet część personelu darzyła szczerą sympatią, choć przede wszystkim starał się być profesjonalistą w każdym calu. Często jednak miałam wrażenie, że cały zapas jego dobrych manier ulatywał, gdy zostawaliśmy sami w pomieszczeniu. Zdarzało się, że musiałam zagryzać zęby, żeby nie powiedzieć czegoś w złości. Zależało mi na tej pracy i choć Bóg mi świadkiem, że Cihangir bardzo starał się, żeby mi niczego nie ułatwiać, byłam zdeterminowana, by wytrwać w swoich założeniach.
Przysięgam, że czasami zachowywał się jak patentowany dupek tylko dla samej zasady, bo tak.
— Mia! — Usłyszałam nad sobą głos szefa, więc uniosłam głowę, obdarzając go swoją uwagą.
Już po jego tonie domyśliłam się, że był wściekły, ale to naburmuszona mina i spojrzenie ciskające pioruny sprawiły, że nieco się spięłam.
Nawet w takim wydaniu prezentował się zbyt idealnie. Tęczówki mu pociemniały, pięknie komponując się z gęstymi, długimi rzęsami, które je okalały.
Potrząsnęłam głową, wracając myślami do pracy. Byłam tylko człowiekiem i musiałam przyznać, że i ja doceniałam walory jego wyglądu.
— Tak? — zapytałam spokojnie, tłumacząc sobie, że jedynie spokój może mnie uratować.
Nie musiałam zbyt długo czekać na wyjaśnienie powodu jego złości. Cisnął plikiem kartek na moje biurko.
— Co to, u diabła, jest?! — warknął, energicznie wyrzucając ręce w górę. — Czy ja o tak wiele proszę? Czy znajdzie się chociaż jedna asystentka na tej planecie, która nie będzie do niczego? Co z wami jest nie tak? Czy tak ciężko wykonać kilka, niezbyt skomplikowanych poleceń?!
Bez słowa sięgnęłam po papiery i pobieżnie sprawdziłam ich zawartość. Nie zauważyłam nic, co mogłoby go tak bardzo rozzłościć. Zdecydowanie był zbyt wzburzony, by z nim bezsensownie dyskutować. Moje komentarze mogłoby tylko dolać oliwy do ognia.
CZYTASZ
Nie wiń mnie
ChickLitMia wie, że ma w życiu wszystko, mimo to postanawia wywrócić swój świat do góry nogami. Nigdy nie uważała się za tchórza, ale tylko ucieczka mogła uratować ją przed podzieleniem losu starszej siostry. Pięć lat później wraca w rodzinne strony. Nadal...