15.1 Ten z Malibu Limbo Lady.

2.4K 249 229
                                    

          Spojrzałam przepraszająco na lekarkę, gdy usłyszałam dźwięk telefonu. Miałam zamiar odrzucić połączenie i tak też zrobiłam, ale po chwili sygnał ponownie rozbrzmiał, więc kontrolnie zerknęłam na ekran, chcąc zorientować się, kto próbował się ze mną skontaktować.

          Miguel.

          — Przepraszam, ale muszę to odebrać — powiedziałam, uśmiechając się nieznacznie. Przesunęłam palcem po wyświetlaczu, odbierając: — Co tam, Miguel?

          — Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku?! — zapytał, a właściwie to wyrzucił z siebie te pytania tak szybko, że ledwo je zrozumiałam.

          Bez trudu rozpoznałam też panikę, która rozbrzmiała w jego głosie, co nieco mnie zaniepokoiło. Miguel był zdenerwowany, a to bardzo rzadko mu się zdarzało, ponieważ uchodził za wzór opanowania. Momentami przypominał skałę, którą nic nie wzruszało. Często zazdrościłam mu tej umiejętności, ponieważ bywała przydatna, zwłaszcza w kryzysowych sytuacjach.

          — Oczywiście — odpowiedziałam, krzywiąc się. Nie mógł tego zauważyć, ale zupełnie nie rozumiałam tej paniki. Chyba że z dziadkiem nie było najlepiej. Sama ta myśl mnie przeraziła. — Coś się stało? Wszystko w porządku, Miguel? Brzmisz jakoś dziwnie.

          — Mia, to ty jesteś w szpitalu! — warknął, ewidentnie tracąc cierpliwość.

          I dotarło do mnie, co tak właściwie miał na myśli. Roześmiałam się, nie potrafiąc nad tym zapanować, momentalnie odczuwając ulgę. Nie chodziło o nikogo z członków rodziny, a o zwyczajne nieporozumienie.

          — Nic mi nie jest, rozmawiam z Amandą. Wpadłam tu tylko z wizytą, spokojnie — zapewniłam, wiedząc, że on po prostu się o mnie martwił.

          To płynęło już w jego krwi. Żył tym, bym ja była bezpieczna.

          — Z wizytą? — upewniał się, chociaż wiedziałam, że te słowa go uspokoiły, ponieważ brzmiał już dużo lepiej, spokojniej. Jego głos nie drżał.

          — Tak, przepraszam, nie pomyślałam, że możesz to źle odebrać. Przepraszam. Nie chciałam byś się martwił — kontynuowałam, kręcąc z niedowierzaniem głową.

          Zapomniałam, że Miguel używał aplikacji śledzącej, by mnie kontrolować, ale nauczył się, że będąc w pracy, uprzedzałam go o każdym nieplanowanym wyjściu, by nie musiał się przejmować.

          — Jesteś niemożliwa, będę tam za kilka minut. Do zobaczenia — dodał i nie czekając na moją reakcję, rozłączył się.

          — Nadal zadajesz się z Miguelem? — Amanda rzuciła mi znaczące spojrzenie, uśmiechając się przy tym. Wstrzemięźliwie, ale to już było dużo, ponieważ ona rzadko pokazywała emocje. Najpewniej przez to, że nauczyła się nad nimi panować. Wielokrotnie tłumaczyła mi, że nie można każdego uratować i by sobie z tym poradzić, należy wyłączyć uczucia.

          — Przyjaźnimy się. Nadal. Jego umowa o pracę go do tego zobowiązuje — zażartowałam, rozkładając bezradnie ręce. — Muszę się zbierać. Zaraz tu będzie, więc nie mogę pozwolić mu czekać, a i ty pewnie masz mnóstwo pracy, a ja zabrałam ci mnóstwo czasu. Dziękuję, potrzebowałam tego.

          — Do usług, zawsze dobrze zobaczyć przyjazną twarz — przyznała, podnosząc się z miejsca. — Będziemy w kontakcie, dobrze?

          — Oczywiście, do zobaczenia. — Uśmiechnęłam się szeroko, ściskając ją krótko.

          Pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę.

Nie wiń mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz