Zacisnęłam palce na butelce, którą nadal miałam w ręce i biegiem ruszyłam przed siebie. Nie chciałam się rozmyślić, gdy moje serce galopowało w klatce piersiowej niczym szalone. Otwarcie rzuciłam dziadkowi wyzwanie, nie czekając na jego reakcję. Nie było to najmądrzejsze posunięcie, ale wiedziałam, że tylko tak mogłam osiągnąć swój cel.
Dawniej, często prowadziliśmy z dziadkiem takie batalie, niestety, zazwyczaj przegrywałam. Nigdy nie rozumiałam jego zamiłowania do grania w szachy, ale z biegiem czasu dotarła do mnie prawda, którą za sobą niosły. Czasami trzeba było coś poświęcić, dla większego dobra, w imię zwycięstwa. Małe porażki dla ogromnego zysku.
— No no, kogo moje oczy widzą.
Usłyszałam, trochę jakby przez mgłę, ale się zatrzymałam i przekręciłam głowę, dostrzegając obok siebie znajomą kobietę.
Miała długie, lśniące, ciemne włosy, spięte w wysoki kucyk. Dosięgały jej one jednak praktycznie do łopatek. Zmieniła kolor, a właściwie to wróciła do swojego naturalnego, ponieważ jeszcze w czasach liceum, nosiła je zdecydowanie krótsze i w wersji blond. Nie umknęło mi również to, że wzbogaciła swoją fryzurę o jasne refleksy, które pięknie mieniły się w słońcu, co byłam w stanie dostrzec nawet w takim upięciu. Jasna karnacja pięknie kontrastowała z dużymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Nadal była szczupła i miała strasznie długie nogi, czego zazdrościłam jej już lata temu. Niewiele się zmieniła, chociaż musiałam przyznać, że z ładnej nastolatki przemieniła się w niezwykłą piękność, a jej sylwetka zaokrągliła się w odpowiednich miejscach.
Uśmiechnęła się szeroko, z radością, a gest ten sięgał, aż do jej dużych oczu. Doskonale je pamiętałam oraz te figlarne błyski w nich.
— Xiomara Williams! — pisnęłam radośnie, rozkładając dłonie.
Objęłam ją na krótki moment, równie szybko od niej odskakując, ponieważ przypomniałam sobie o tym, że byłam po intensywnym treningu. Mój zapach na pewno nie należał do tych zniewalających, a jeśli już to powalających, za sprawą intensywności.
— Co ty tu robisz? — zapytała, marszcząc śmiesznie swój nos. — Myślałam, że prędko nie wrócisz z Europy. Co się zmieniło? — dopytywała, nie przestając się uśmiechać.
To nie tak, że nie miałyśmy ze sobą kontaktu. Co jakiś czas rozmawiałyśmy na Skype. Przez pierwsze miesiące, po moim wyjeździe naprawdę często, ale później dopadła nas rzeczywistość i brak czasu. Nie tylko u mnie. I nasz kontakt jakoś tak osłabł.
— Skończyłam studia. I postanowiłam wrócić — przyznałam szczerze, wzruszając przy tym nonszalancko ramionami, jakby faktycznie to nie było nic wielkiego.
Xio przekrzywiła głowę, bacznie się we mnie wpatrując.
— Co na to twój dziadek? — zapytała, a widząc moją minę, roześmiała się.
W szkole średniej obydwie udawałyśmy, że druga nie zna prawdy. Grałam słodką i rozpieszczoną idiotkę i ona robiła dokładnie to samo. Na palcach jednej ręki mogłam policzyć, ile szczerych rozmów ze sobą przeprowadziłyśmy. Mimo to mogłyśmy na sobie polegać. W naszym świecie trzeba było liczyć się ze słowami, ponieważ miały one wielką wagę. Dlatego wielokrotnie gryzłyśmy się w język. Jednak każda z nas znała prawdę. Nie mówiłyśmy tylko o niej głośno. To nie było konieczne.
Kobieta machnęła dłonią, chcąc dać mi do zrozumienia, że wcale nie muszę nic mówić, ponieważ odpowiedź nasuwała się sama.
Od momentu, gdy skończyłam jakieś czternaście lat, niemalże w niczym nie zgadzaliśmy się z dziadkiem.
CZYTASZ
Nie wiń mnie
ChickLitMia wie, że ma w życiu wszystko, mimo to postanawia wywrócić swój świat do góry nogami. Nigdy nie uważała się za tchórza, ale tylko ucieczka mogła uratować ją przed podzieleniem losu starszej siostry. Pięć lat później wraca w rodzinne strony. Nadal...