Kolejny tydzień minął mi naprawdę szybko. Mogłam uznać, że na nicnierobieniu, ale jednak zdołałam zaliczyć kilka ważnych spotkań i treningów.
Miguel nie żartował. Codziennie ściągał mnie z łóżka o świcie, tłumacząc, że sport był lekarstwem na wszystko. Lubiłam biegać, ale mój towarzysz zawsze oczekiwał ode mnie dużo więcej. Zwiększał dystans, intensywność, a nawet ćwiczenia, chcąc mi pokazać, że wcale nie byłam tak sprawna, jak mi się do tej pory wydawało. Nie narzekałam, bo każde zajęcie było lepsze od bezczynności. Co więcej, ćwiczenia pozwalały oczyścić umysł, a tego potrzebowałam, ponieważ w moich myślach panował istny chaos.
Momentami odnosiłam jednak wrażenie, że te poranne treningi były po to, by pozbyć się nagromadzonych emocji. Uwielbiałam Miguela całą sobą, naprawdę, ale jego nawyki, do których wcale nie byłam przyzwyczajona, doprowadzały mnie do szału. Nigdy z nikim nie mieszkałam, nie licząc członków rodziny, ale rezydencja była tak wielka, że ciężko było sobie wchodzić w paradę. Na studiach też miałam współlokatorkę, ale bywałam tak rzadko w mieszkaniu, że jej nie zauważałam. Miałam świadomość, że problem leżał we mnie i to ja musiałam się przystosować.
Nie mogłam jednak narzekać, ponieważ on był u siebie, a ja intruzem w jego świecie. Nie miałam prawa robić mu awantur i chyba ten fakt bolał mnie najmocniej, ta niemoc. Musiałam coś zrobić, ruszyć gdzieś z moim życiem, bo mieszkanie z Miguelem nie wchodziło w rachubę. Nie na dłuższą metę. Każde z nas potrzebowało swojej przestrzeni i prywatności. Wiedziałam, że ich go pozbawiłam i miałam z tego powodu poczucie winy. W każdej chwili mógł mnie wyrzucić i wcale nie byłabym tym faktem zaskoczona.
Nie był tylko ochroniarzem, nie, bez problemu mogłam mianować go przyjacielem, ale oboje mieliśmy świadomość, że wcale mnie tu nie chciał. Zmusiłam go do pomocy, dlatego starałam się, jak tylko mogłam. Zaskakiwałam go na każdym kroku. Czy to robiąc pranie, czy prasując jego koszulę, które później musiałam kupić, ponieważ niechcący je przypaliłam. Kiepska byłam w pracach domowych. Na studiach to współlokatorka odwalała tę robotę za mnie, a ja pomagałam jej w nauce, ewentualnie jej za to płaciłam. Nie wykorzystywałam jej, nie. Amanda była pedantką i nawet jeśli próbowałam, zawsze kończyło się na tym, że po mnie poprawiała. Dlatego znalazłam rozwiązanie, które zadowalało nas obie.
Wyrobiłam sobie pewną normę. Regularnie odwiedzałam siostrę, nawiązując bliższą relację z siostrzenicą. Jennifer dopisała mnie do listy osób, które mogły odbierać ją z przedszkola, więc raz czy dwa, spędziłam z dziewczynką więcej czasu. Pomagałam Jenny i odkrywałam, jak uroczym dzieckiem była Juanita. Szwagra nie widywałam praktycznie wcale. Najwyraźniej był równie zajęty, co i nasz senior rodu.
Dziadka spotkałam tylko raz. Brakowało mi go, ale wiedziałam, że jeśli zacznę widywać go częściej, ponownie powstaną pomiędzy nami konflikty, których nie chciałam. Miałam na tym świecie tylko jego i siostrę, więc naprawdę zależało mi na tym, by nasze relacje były nie tylko poprawne, ale i wzorowe. Z tego powodu również musiałam iść na jakieś ustępstwa.
Słowem nie zająknęłam się na temat przetargu, chociaż wspomniał, że przegrali walkę o niego. Nawet nie on, a jego sekretarka, która informowała go o tym akurat, gdy ja byłam obok. Tak się jakoś niefortunnie złożyło. Nie wyjawiłam własnych powiązań z tą sprawą i chciałam wierzyć, że wieści na ten temat do niego nie dotrą. Nigdy. Szansa na to, że wpadnę w jego obecności na Julio Gaddisa była niewielka.
Dziadek na pewno pamiętał groźbę, w której oznajmiłam mu, że zamierzam iść szukać szczęścia u konkurencji. Nie mogło być inaczej, ale co innego powiedzieć, a co innego postawić przed faktem dokonanym. Wolałam go uprzedzić i taki miałam zamiar, gdy tylko znajdę pracę.
CZYTASZ
Nie wiń mnie
Chick-LitMia wie, że ma w życiu wszystko, mimo to postanawia wywrócić swój świat do góry nogami. Nigdy nie uważała się za tchórza, ale tylko ucieczka mogła uratować ją przed podzieleniem losu starszej siostry. Pięć lat później wraca w rodzinne strony. Nadal...