Hogwart to ogromna szkoła mieszcząca w sobie wiele etapów edukacji, od przedszkolnych, przez licealne do studyjnych.
Budynek mieści się z 5 kilometrów od Hogsmeade w lesie, którego część została przebudowana na ogromny park.
Co można zsumować, że szkoła jest umiejscowiona na końcu wielkiego parku.
Są tam latarnie, ławeczki, kosze na śmieci i kilka placy zabaw. Budki z lodami i goframi również.
Małe ścieżki rowerowe łączą się z tymi dla pieszych, co często skutkuje sprzeczk.Po ulewnej nocy, uczniowie przebierają się przez labirynt żab, które w tedy lubią chill'ować bombę. Jest to ten plus, że potem mają na czym się uczyć podczas sekcji żab podczas biologii.
Przez korytarz szkolny biegło dwóch chłopaków. Jeden wyższy, z okrągłymi okularami i brązowymi roztrzepanymi włosami. Ubrany był w jeansy, rozklekotane czerwone trampki, białą koszulkę i bluzę w barwach drużyny szkolnej w lacrosse'ie. (Czerwony i żółty)
(Każda dyscyplina ma swój kolor i osobną maskotkę.
Lacrosse-Griffoni, czerwono-żółty, lew.
Lekkoatletyka-Krukoni, niebiesko-biały, kruk.
Koszykówka-Puchoni, żółto-czarny, borsuk.
Szachy-Ślizgoni, zielono-szary, wąż. )Nazywa się James Potter i jest kapitanem swojej drużyny.
Za nim biegł niższy chłopak, szatyn.
Peter Pettigrew.Szczupły, ale bez kondycji, bo pali fajki i nie tylko. Ma podkrążone oczy i jest wiecznie niewyspany, gdyż po nocach zdobywa lvle na konsoli.
Jest ubrany w czarną rozpinaną bluzę z kapturem, który mimo biegu nie spadał mu z głowy, szarą koszulkę, zielonkawe spodnie typu bojówki i czarne też zniszczone trampki. No i oczywiście jak zwykle jedną skarpetkę miał zieloną do kostki, a drugą białą w czerwone groszki do połowy łydki.
Ta pomyłka jest spowodowana wstawaniem na kacu po ognistej, która przyniósł Potter i blancie, którego sam ogarnął.Biegali do swojej sali, gdyż przez wczorajszą popijawę i "wizytę porannego mordercy bez serca" nieco zaspali. No i musieli jeszcze zamontować wyrzutnie różowego brokatu w szafce kapitana szachistów Severusa Snape'a.
Wbili do sali jeden za drugim. Na ich szczęście wychowawczyni jeszcze nie było. Zawiedli na swoich miejscach.
Peter z tyłu pod oknem, sam, bo lubi mieć całą ławkę dla siebie, a James z tyłu na środku, tuż za jego zdaniem przepiękną, rudą dziewczyną, do której zarywał od samego początku.-Ps. Ej. Pięknie dziś wyglądasz wiesz?
-Tak. Mam lustro.
Rudowłosy anioł to Lily Evans. Dziś ubrana w ładną, zwiewną liliową sukienkę.
Odpowiedziała w niegrzeczny sposób.-A gdzie Minee? Dziś ona się spóźnia? Oj będzie szlaban.
Zażartował Potter przy czym cała klasa zaśmiała się i akurat otworzyły się drzwi.
-Zapewniam pana, panie Potter, że miałam poważny powód, a pan na pewno będzie miał okazję jeszcze dziś zasłużyć na szlaban.
Siwa kobieta to Minerva McGonagall. Wychowawczyni klasy. Nauczycielka historii. Jest surowa, sprawiedliwa, ale uwielbia swoją klasę i staje w jej obronie, kiedy coś nawywijają.
-Proszę wszystkich o uwagę. Za nie długą chwilę poznacie nowego kolegę, ale najpierw… Gdzie do kozy Aberfortha jest Syriusz Black (xD musiałam)
-Czyja koza?
Zapytała cała, klasa.
-Na pewno nie w szkole.
Odezwała się Dorcas, która już zdążyła puścić plotki o tym jaki zły i niedobry jest jej były.
W tym momencie drzwi do sali ponownie zostały otwarte. Weszli do niej dwoje dorosłych i chłopak o miodowych włosach, czarnych okularach przeciwsłonecznych, czarno-czerwonej koszuli w kratę, jeansach i musztardowych trampkach.
Głowa zwisała mu w dół jakby nie chciał, aby patrzono mu na twarz.
Kiedy jednak ją podniósł wszystkim zaparło dech.
Na twarzy prócz paru piegów były długie blizny.-To jest Remus Lupin. Będzie waszym nowym kolegom. Jest niewidomy, więc mam nadzieję, że nie będziecie sprawiać mu przykrości wygłupami… mówię szczególnie do huncwotów.
-Ależ dlaczego pani od razu musi nam psuć pierwsze wrażenie. Psorki słowa ranią moją duszę i są plamą na naszym huncwockim honorze.
James mówił to teatralnie trzymając się za serce.
McGonagall przewróciła oczami.-Remusie usiądź sobie na wolnym miejscu, obok panny Evans. Panno Evans, proszę pomóc koledze dotrzeć do siebie.
Dziewczyna już wstała, szukając krzesłem, kiedy ten się odezwał.
-Nie trzeba. Trafię.
Remus już chciał ruszyć do przodu, kiedy Ojciec podał mu laskę dla niewidomych.
-Dzięki.
Powiedział sarkastycznie. Nie lubił pomocy typu laska czy inne takie. Tolerował tylko swojego psa. Teraz jednak nie chciał robić scen więc grzecznie poszedł w stronę, gdzie usłyszał skrzypnięcie.
-Brawo, dotarłeś do mnie.
Ruda chciała być miła jak zawsze i pocieszająca. Nie zdawała sobie sprawy, że tym tekstem uraziła chłopaka, który zostawił swoje zdanie na ten temat dla siebie.
Tego się właśnie obawiał idąc do szkoły, że ludzie będą się płaszczyć i będą patrzeć na niego jak na niesprawnego, a nie człowieka.Remus miał swoje książki pisane brajlem, bez rysunków, czy okładki. Bo po co te rzeczy niewidomemu.
Rodzice chłopaka wyszli i zaczęła się lekcja.
Lupin starał się uważnie słuchać psorki, ale przeszkadzały mu ciągłe szepty za sobą i dookoła siebie. Słyszał je doskonale. Tracąc jeden zmysł, inne się wyostrzyły.
W dodatku ostre jak dla niego perfumy rudej, go rozpraszały o wywoływały mdłości. Wiedział, że za nim jest jedno miejsce wolne, więc na następnej lekcji chciał je zająć.
CZYTASZ
Prawie Idealny [WOLFSTAR]
FanfictionUroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego! Do szkoły.. (tak wiem typowe xD) dołącza uczeń, który większość życia uczył się w domu. Jest on dosyć nietypowy i wszyscy automatycznie ustwiają się za tarczą współczucia. Wszyscy prócz jednej osoby...