Jesień zaczęła się chłodno, wietrznie, ale słonecznie. Krajobraz zatopił się w kolorach pomarańczowy, żółtych, czerwonych i brązowych.
Z racji zimnych poranków coraz ciężej się wstawało i zaczął się Remusowi sezon na poranną kawę zamiast czekolady. Niestety jego ulubiony napój nie był w stanie go tak rozbudzić jak dobra parzona bez mleka z dwiema, płaskimi łyżeczkami cukru.
Zszedł na dół ociągając się.
-Dzieeeń dobry.
Ziewnął rozciągając się. Usiadł i szukał ręką kubka.
-Dzień dobry.
Odpowiedział Lyall.
-A gdzie mama?
-Pakuje nas. Jak wrócisz ze szkoły jedziemy do Londynu na kilka dni. Ja i mama mamy kilka załatwień w ministerstwie, a dziadek posiedzi chwilę w szpitalu. Kilka dni pod kroplówką go wzmocni… Chociaż mógłby sobie już trumnę wybrać…
Ostatnie zdanie wypowiedział ciszej.
-Chciałbyś kurwa! Jeszcze będę pił wódkę z Remusem na twoim grobie!
Wtrącił się dziadyga.
-Aaa nie mogę zostać? Mam kilka sprawdzianów i… nie chce jechać. Dam sobie radę.
-Remi wiemy, ale nie denerwuj matki.
Lyall nie odrywał wzroku od gazety.
Zniesmaczony Remi wstał, umył zęby, ubrał beżowy trencz i czerwony szalik. Wyszedł do szkoły.Z tego wszystkiego zapomniał o lasce i co jakiś czas potykał się o coś, ale nie przewracał.
Jego brak humoru od razu zauważył Syriusz.
Usiedli razem z tyłu, akurat trwała matematyka.-Psst.. Lunio.. Lunio?
Szepnął czarnowłosy do usiłującego się skupić Lupina.
-Syriusz. Po lekcji.
Odpowiedział również szeptem nieco zdenerwowanym tonem.
Black dosłownie liczył minuty. Cały czas patrzył na zegar.
W końcu dzwonek zadzwonił.-Remi!
-Nie krzycz. Siedzę przy tobie.
-Ou sory. Co jest?
-Co co jest?
-No widzę, że coś nie w sosie jesteś od rana. Kawy nie wypiłeś?
-Nie do końca, ale nie o to chodzi..
-To o co?
-Jedziemy na kilka dni do Londynu. Nie chce jechać, ale oczywiście moje zdanie się nie liczy.
-Czemu jedziecie?
-Rodzice coś z pracą, a dziadek na wczasy do szpitala wziąć w żyłe trochę kroplówek.
-Kiepsko, ale spokojnie. Od czego ma się kumpli. Zaraz coś wykombinujemy. Huncwoci! Narada bojowa!
James i Peter podeszli do ich ławki.
-Panowie. Trzeba wykombinować coś, aby Remus nie musiał jechać do Londynu na kilka dni.
-Proste. Zróbmy kukłę w ubraniach luńka. Wsadźmy do auta zamiast Remiego.
Zaproponował Potter bardzo dumny z tego planu.
-Plan idealny!
Zgodził się Syriusz, a Lupin i Pettigrew strzelili sobie po face palmie.
CZYTASZ
Prawie Idealny [WOLFSTAR]
FanfictionUroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego! Do szkoły.. (tak wiem typowe xD) dołącza uczeń, który większość życia uczył się w domu. Jest on dosyć nietypowy i wszyscy automatycznie ustwiają się za tarczą współczucia. Wszyscy prócz jednej osoby...