11

561 41 45
                                    

Jesień zaczęła się chłodno, wietrznie, ale słonecznie. Krajobraz zatopił się w kolorach pomarańczowy, żółtych, czerwonych i brązowych. 

Z racji zimnych poranków coraz ciężej się wstawało i zaczął się Remusowi sezon na poranną kawę zamiast czekolady. Niestety jego ulubiony napój nie był w stanie go tak rozbudzić jak dobra parzona bez mleka z dwiema, płaskimi łyżeczkami cukru. 

Zszedł na dół ociągając się. 

-Dzieeeń dobry. 

Ziewnął rozciągając się. Usiadł i szukał ręką kubka. 

-Dzień dobry. 

Odpowiedział Lyall. 

-A gdzie mama? 

-Pakuje nas. Jak wrócisz ze szkoły jedziemy do Londynu na kilka dni. Ja i mama mamy kilka załatwień w ministerstwie, a dziadek posiedzi chwilę w szpitalu. Kilka dni pod kroplówką go wzmocni… Chociaż mógłby sobie już trumnę wybrać… 

Ostatnie zdanie wypowiedział ciszej. 

-Chciałbyś kurwa! Jeszcze będę pił wódkę z Remusem na twoim grobie! 

Wtrącił się dziadyga. 

-Aaa nie mogę zostać? Mam kilka sprawdzianów i… nie chce jechać. Dam sobie radę. 

-Remi wiemy, ale nie denerwuj matki. 

Lyall nie odrywał wzroku od gazety. 
Zniesmaczony Remi wstał, umył zęby, ubrał beżowy trencz i czerwony szalik. Wyszedł do szkoły. 

Z tego wszystkiego zapomniał o lasce i co jakiś czas potykał się o coś, ale nie przewracał. 
Jego brak humoru od razu zauważył Syriusz. 
Usiedli razem z tyłu, akurat trwała matematyka. 

-Psst.. Lunio.. Lunio? 

Szepnął czarnowłosy do usiłującego się skupić Lupina. 

-Syriusz. Po lekcji.

Odpowiedział również szeptem nieco zdenerwowanym tonem. 
Black dosłownie liczył minuty. Cały czas patrzył na zegar. 
W końcu dzwonek zadzwonił. 

-Remi! 

-Nie krzycz. Siedzę przy tobie. 

-Ou sory. Co jest? 

-Co co jest? 

-No widzę, że coś nie w sosie jesteś od rana. Kawy nie wypiłeś? 

-Nie do końca, ale nie o to chodzi.. 

-To o co? 

-Jedziemy na kilka dni do Londynu. Nie chce jechać, ale oczywiście moje zdanie się nie liczy. 

-Czemu jedziecie? 

-Rodzice coś z pracą, a dziadek na wczasy do szpitala wziąć w żyłe trochę kroplówek. 

-Kiepsko, ale spokojnie. Od czego ma się kumpli. Zaraz coś wykombinujemy. Huncwoci! Narada bojowa! 

James i Peter podeszli do ich ławki. 

-Panowie. Trzeba wykombinować coś, aby Remus nie musiał jechać do Londynu na kilka dni. 

-Proste. Zróbmy kukłę w ubraniach luńka. Wsadźmy do auta zamiast Remiego.

Zaproponował Potter bardzo dumny z tego planu. 

-Plan idealny! 

Zgodził się Syriusz, a Lupin i Pettigrew strzelili sobie po face palmie. 

Prawie Idealny [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz