15

545 44 17
                                    

Remus i Syriusz szli spacerkiem do "pokoju życzeń". Zimny wiatr dawał się we znaki. Lupin miał na sobie brązową kurtkę z ocieplaną podszewką i szalik czerwony, a Black czarną skórzaną kurtkę i pod nią ciemną, zieloną bluze. 
Po kilku minutach doszli do ceglanego budynku, z którego było już słychać stłumioną muzykę klubową. 
Weszli do środka i zmysły Remiego zderzyły się z intensywnymi odczynnikami. Migające światła go rozpraszały, jakby zamknięto go w bałaganie. Nie mógł zrobić kroku. Zapach spoconych ciał, alkoholu, papierosów i innych środków odurzających sprawiały, że miał ochotę na wymioty. 
Aby móc się chociaż trochę skupić musiał mocno zacisnąć oczy i zasłonić uszy, bo od głośnej muzyki i krzyków nie słyszał własnych myśli. 

Syriusz zauważył, że ślepy nie idzie za nim, więc złapał go za dłoń i wyprowadził z głównej imprezy. Pociągnął go do łazienki. 

-Remi wszystko okej? 

-Trochę za dużo wszystkiego. 

-Musimy przejść przez ten tłum, aby dojść do chłopaków. Nie puszczaj mnie okej? 

-Nawet o tym nie myślę. 

Na dowód tego, Lupin tylko wzmocnił uścisk. 
Black otworzył drzwi od łazienki i powoli zaczął ciągnąć chłopaka przez ludzi. 
Było to ciężkie, bo co chwila o kogoś się obijali, a jasnowłosemu bardzo się to nie podobało. 
Syriusz wpadł na pomysł, aby zwinniej się przedostać i aby nieznajomi nie ocierali się o Remusa. Zbliżył się do niego, tak że stykali się klatkami piersiowymi. 
Chwycił go w pasie i zbliżył usta do jego ucha. 

-Daj ręce na mój kark. 

Remi trochę zdezorientowany poprawił na nosie swoje czarne okulary i zrobił to co kazał chłopak. 
Syriusz zaczął prowadzić ich tanecznym krokiem. 
Remusowi to się nawet podobało. W całym tym bałaganie skupił się na biciu serca Blacka, które wyczuwał przez tą jakby zerową odległość między nimi. 
Nim się zorientował już stali w miejscu, gdzie muzyka grała ciszej, a czarnowłosy już tylko bujał się z nim w miejscu. Jakoś tak nieświadomie Lupin bawił się jego włosami. 

-Już jesteśmy. 

Wybudził go z transu Black. 
Lupin puścił go i odsunął się na krok lekko czerwony. 
Weszli razem przez drzwi, a tam na dużej sofie leżał rozwalony James pijąc z kieliszka ognistą. Na zniszczonym fotelu siedział Peter z blantem w ustach. 

-Ooo jesteście już. 

Zauważył Potter. 

-No. Ścigaj te syry alkoholiku i daj usiąść. 

Powiedział Syriusz zrzucając stopy Rogacza odziane w dziurawe skarpety nie do pary. 
Po zdenerwowanym jęknięciu James zgioł nogi w kolanach robiąc miejsce tylko dla jednej osoby. 

-Weź se Remusa na kolana. 

Wyburczał obrażonym tonem Potter. 
Czarno włosy wywrócił oczami, zpłapał za dłoń ślepego i pociągnął na swoje kolano, samemu opierając się wygodnie o oparcie kanapy. Remi poczuł się nieswojo i trochę zawstydzony, mimo że to było przyjemne. 

-Co ci podać? 

Zapytał Glizdogon wypuszczając ogromną chmure. 

-Eeem? 

Lupin nie wiedział co odpowiedzieć. 

-Widzisz Remusie każdy ma swoje uzależnienie, któremu tutaj można się całkowicie oddać, ale w cywilizowany sposób. 

Powiedział Syriusz zapalając fajkę w ustach. 

-Nie wiedziałem że palisz. 

-Nie paliłem odkąd przyjechałeś. Masz na mnie dobry wpływ haha. Widzisz sam. Ja karmie raka, James walczy z wątrobą i głową, a Peter jest zielarzem i chemikiem. 

Prawie Idealny [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz