Remus zwinnie zwiał z chaty i pojechał z Syriuszem.
Było mu zdecydowanie zimniej niż ostatnio.
Zatrzymali się na działce wujka Blacka.
Remi raczej spodziewał się, że jadą do domu rodzinnego czarnowłosego… Narazie wolał o to nie pytać.-Napijesz się czegoś?
-Co masz?
-Herbatę zwykłą i wodę z kranu.
-Herbatę.
-Słodzisz?
-Nie.
-To dobrze, bo nie ma cukru… usiądź na kanapie, zaraz przyjdę.
Lupin wziął głęboki oddech. Próbował przypomnieć sobie rozmieszczenie pokoju, ale ta wizualizacja zniknęła z jego głowy.
Ostrożnie ruszył przed siebie, aby wymacać ścianę, albo chociaż sofę.
Prawie potknął się o stolik.
Black wracając z kubkami ciepłego napoju zauważył, że chłopak ma trudności ze znalezieniem miejsca, więc odłożył naczynia i poprowadził go.-Dlaczego nie odbierałeś telefonu?
Zaczął niewidomy.
-Telefon mi padł. Potem nie miałem czasu, bo musiałem iść do pracy. Teraz potrzebuje pieniędzy jeszcze szybciej. Potym jak twoja matka mnie wyrzuciła z domu, okazało się że nie mam odkąd wracać, więc przyjechałem tutaj. Wujek dał mi do zrozumienia, że do skończenia szkoły będzie płacił moje rachunki, więc zaczynam zbierać…
-Jak to nie miałeś gdzie wrócić?
-Moja matka sprzedała dom rodzinny i dziś z rana wyjechała z bratem do Francji… Świstoświnek za to będzie miał większą klatkę, jak ją wreszcie zbuduje… Dlaczego dzwoniłeś?
-Potrzebowałem cie… nie miałem z kim pogadać… dosłownie.
-Dziadek już spał?
Spod ciemnych okularów wyłoniła się mała łezka.
-Dziadek z nimi nie wrócił… został pochowany w Polsce. Jakieś ordery przysłał schowane w starej koszuli, dziennik i audiobook dziennika na mp3.
Black zbliżył się bardziej do chłopaka i przytulił go mocno.
Szkoda, bo polubił tego starucha.-W dodatku mamie coś odwaliło. Zakaz tego, zakaz tamtego. Nie dała mi nic powiedzieć.
-Przejedzie jej. Wiesz mi też tata umarł. Rozumiem ją. Jest przewrażliwiona teraz, ale wszystko się ułoży.
Idziemy w ten weekend na wycieczkę. Zaproponuj ojcu, aby zabrał twoją mamę na randkę. Ona trochę wyluzuje, odstresuje się. Wyciszy.-Nie pozwolą mi iść… dostałem zakaz widywania i kontaktowania się z tobą.
-No to powiesz im, że mnie tam nie będzie, bo chłopaki mówili, że wziąłem więcej godzin w warsztacie.
-Eh.. A ty nie powinieneś być teraz na meczu?
-Poprawka. My powinniśmy tam być. Jeśli się zprężymy to zdążymy przed końcem połowy.
-Wolałbym chyba jednak zostać z tobą… tutaj.
-Możemy zostać tutaj, tylko zapale w kominku. Okej? Zimno się zrobiło.
Syriusz wstał i zajął się ogniem. Remi grzecznie czekał. Nagle zadzwonił jego telefon.
-Cholera… to pewnie rodzice…
Halo?-Synu gdzieś ty jest?
W dupie… chciał odpowiedzieć.
-Kolega gra mecz, wrócę później.
Rozłączył się. Kiedy niemal od razu zadzwonili ponownie, rozłączył się.
Syriusz wrócił do niego i ten natychmiast się w niego wtulił.
Leżeli sobie razem. Z telefonu Blacka leciała muzyka. Cały album the Rolling Stone's.-Byłeś dziś w garażu tak?
-Tak. Zamówiłem części, farbę.. Mam pomysł, aby wylakierować te motocykle w stylu marmurkowym ze srebrnymi dodatkami i brązową skórą na siedzeniu i manetkach.
-Ciekawie… jak wygląda marmur?
Syriusz wypuścił powietrze ustami.
-Jaaak połamana/stłuczona płytka łazienkowa. Jej elementy zostały sklejone fugą, której dokładnie potem nie zmyto z obszaru poza łączeniem… albo zgnieciona, poplamiona tuszem kartka.
-Chyba rozumiem.
Remus uniósł się lekko i pocałował czarno włosego. Ten oddawał pocałunki i błądził dłońmi po jego plecach.
Nie myśleli w ogóle o płynącym czasie.Jednak nic nie może wiecznie trwać i w końcu podjęli decyzję, aby odwieźć Lupina do domu.
Black za rogiem pomógł mu zejść z maszyny i przytulił go jeszcze mocno.-Będziesz jutro w szkole?
-Przyjdę rano, ale szybko wyjdę. Chce jak najszybciej zdobyć te pieniądze.
-Okej to do jutra.
-Do jutra.
Dali sobie po buziaku i każdy poszedł w swoją stronę… no prawie.
-Luniaczku, w drugą stronę.
Zaśmiał się Syriusz, widząc jak chłopak idzie w zupełnie innym kierunku.
-Dzięki.
Lupin poprawił się i starał się iść w miarę stabilnie. Jednak jego obeznanie w terenie coś zmalało. Ci chwile o coś się potykał, zahaczał, wchodził w ludzi… zmartwiło go to trochę.
Do domu wszedł bez słowa. Pierwsze co to wszedł do łazienki. Oczywiście nie trafił idealnie przez drzwi.
Rozebrał się i do głowy naszła mu pewna myśli.
Zaczął dotykać swoją klatkę piersiową, dokładnie i powoli.
Jego dłonie jeździły po ciele i unosiły się coraz wyżej i wyżej.
Dotarł do momentu, gdzie zaczął dotykać swojej twarzy. Badać każdy jej element.
Zdenerwował się.
I to bardzo.
Nie mógł zwizualizować sobie jej. Nie umiał sobie jej wyobrazić. Pamiętał jak "widział " ją kiedyś, jednak tamten obraz nie mógł dopasować się z tym, bo było to takie obce.
Zaniepokojony próbował wejść pod prysznic. Tam też omal nie złożył pocałunku podłodze.
Ciepła woda otuliła jego ciało, jednak on nie mógł się na niczym skupić. Wszystkie dźwięki i odczucia go irytowały.
Wyszedł, wytarł się na szybko, ubrał byle co i poszedł do siebie.
Włączył sobie kolejne nagranie dziadka.Po wysłuchaniu trzech nagrań wtulił się w poduszkę pachnącą Syriuszem.
-Za bardzo się tym przejmuje. To pewnie przez natłok emocji. Przejdzie mi i wszystko będzie okej… chyba ze mną serio jest już coś nie tak, skoro gadam sam do siebie…
-Remi? Synku? O już wróciłeś mam dla Ciebie kanapeczki.
Do pokoju weszła Hope.
-Nie jestem głodny… dzięki.
-Kochanie zjedz tylko jedną.
Chłopak wziął już tą jedną kanapkę z dżemem truskawkowym.
-Idę z Jamesem, Peterem i Lily w weekend na spacer po lesie, szlakiem. Tam coś zjemy i wrócimy, ale nie wiem o której.
-Remusie, co ja mówiłam o..
-Syriusza nie będzie. Niestety on w tym czasie będzie pracował na swoje utrzymanie.
-Co masz na myśli?
-To, że wczoraj okazało się, że jego dom został sprzedany, a matka z bratem wyjechali. Został tu sam… ma tylko mnie i swoich kumpli. Możesz już stąd wyjść?
Kobieta nieco zszokowana tym co jej syn mówi, wyszła pokornie z pokoju i dała mu spać.
***
Boom! Macie dziś dwa😎
CZYTASZ
Prawie Idealny [WOLFSTAR]
FanfictionUroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego! Do szkoły.. (tak wiem typowe xD) dołącza uczeń, który większość życia uczył się w domu. Jest on dosyć nietypowy i wszyscy automatycznie ustwiają się za tarczą współczucia. Wszyscy prócz jednej osoby...