26.Epilog

698 54 39
                                    

Remus równie mocno przytulił chłopaka za którym tak bardzo tęsknił. 
Brakowało mu tego zapachu dezodorantu i papierosów. 
A jeszcze bardziej posmaku czerwonego wina po każdym pocałunku.
Dlatego nie mógł sobie darować i połączył ich usta ze sobą.
Całowali się jakaś chwilę. 

-Chodź, bo przyjdzie psorka i po naszym uciekaniu. 

Powiedział Lupin i puścił Blacka przodem. 
Kiedy czarnowłosy był już na  gałęzi, a on na parapecie nagle go zmroziło. 
Nie spodziewał się, że to tak wysoko. 
Na ślepo tego tak nie odczuł, a teraz patrzył tępo w przepaść i przełykał śline. 

-Remi. Wszystko okej? 

Zapytał Syriusz. 

-Taaak pewnie…. Tylko… tu zawsze było tak wysoko? 

-Nie mów mi, że się w tej Polsce nabawiłeś lęku wysokości. 

-Nie nabawiłem się tego tam. Po prostu nigdy tego nie widziałem. 

-Luz. Pomogę ci. Chwyć mnie za rękę. Razem zejdziemy. 

-To bardzo głupi i nie rozsądny pomysł. 

Black popatrzył na chłopaka jak na debila. 

-No co?! Ty wcześniej tą samą trasą mnie prowadziłeś?! 

-Tak, a co? 

-Co? Mogłem się zabić. Mogliśmy oboje. Widzisz jak tu wysoko. 

-Na kozę Aberfotha! Zrzędzisz jak twoja matka. 

-Jaka ko. Oooza!? 

Nie zdążył zadać bardzo nurtującego go pytania, ponieważ Syriusz pociągnął go za rękę dosyć gwałtownie i przyciągnął go do siebie na gałąź. 

-No. Najtrudniejsze za nami. Teraz na dół. Tym razem nie zleciemy jak wcześniej. 

-Powinienem się obrazić za to przyrównanie do matki wiesz? 

-Tylko za to? 

-Lepiej mnie stąd ściągnij. 

-Już się robi księżniczko. 

-Nie jestem księżniczką.. Na kozę aberfortha postaw mnie, bo nas zabijesz! 

Syriusz ładnie chciał go znieść więc podniósł Lupina na ręce. Na głos protestu wykonał zadanie, ale puścił. Trzymał go mocno i kierował się z nim na dół. 

-Idziemy do lasu? 

Zaproponował Remus. 

-A może najpierw jakieś dziękuję za ten trud i pracę? 

-Dziękuję. Idziemy? No nie patrz tak ino chodź. 

Ruszyli w głąb drzew. Lupin mniej więcej opowiadał o tym co przydarzyło mu się za granicą. 
Kiedy tak szli jakimś dziwnym trafem wyszli z lasu i znaleźli się pod ich ulubionym barem. 
Usiedli sobie przy barku. 

-Jedno czerwone wino i piwo kremowe. 

Zamówił Black. 

-Zawsze miałeś słabość do tego trunku, ale Wino w barze? 

-Najlepsze w całym Hogsmeade. Jak pojechałeś upijałem się u Petera, ale potem mi zabronili to przylazłem tu i mi barman mi polecił. Od tamtego momentu nie pije piwa tylko więcej czerwonego nektaru Bogów. Mm. Nawet w domu zrobiłem sobie winnice w piwnicy. Zdobyłem kilka świetnych roczników. 

-To na praw.. 

Ta rozmowa została nagle przerwana przez kogoś z dziwnym akcentem. 

-RieeMus! Szto u ciebie Kamraatcie! 

Prawie Idealny [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz