6. Klaus?

522 41 30
                                    

Zbliżała się już pora wieczorna. Czyli idealny czas, żeby wdrążyć plan Louve w życie. Postanowiła skorzystać z nieuwagi swojego opiekuna i innych wilkołaków i najciszej jak mogła, wyszła z zamieszkanego domku jej i Ansela, zamykając przy tym ostrożnie drzwi. Podbiegła do ściany sąsiedniej i upewniając się, że nikt jej nie widział, szybko pomknęła w kierunku lasu.

Znowu.

Dziewczynę dziwiło, dlaczego Ansel jeszcze nie przyzwyczaił się do jej częstych spacerów po lesie nocą.
Tak jak wtedy, gdy spotkała blondyna wraz z jego już martwym bratem.

Na samą myśl dziewczynę przeszły ciarki po plecach. Przed oczami pojawiały jej się sceny z tragedii i ten przestraszony wzrok Niklausa. Przełknęła głośno ślinę. Głos w głowie kazał jej nawracać do domu, lecz ona nadal odważnie stąpała dalej po lekko wilgotnej trawie.

- Nie poddam się tak łatwo. - mruknęła do siebie cicho pod nosem.

Była zdeterminowana, aby zostać w lesie, ale nie na długo.

Po pierwsze, żeby Ansel się nie zorientował, a po drugie noce ostatnio zrobiły się dość chłodne. Jakby została na dłużej, przeziębiłaby się i musiałaby się wykurować pod okiem Kynthii.

Nastolatka uważała, że z nią dzieję się coś szalonego.

To nie tak, że nie okazywała jej szacunek, gnębiła, czy nienawidziła po prostu, w oczach Louve, staruszka zrobiła się podejrzana.

Ostatnio zachowywała się bardzo dziwnie, jakby coś knuła i pewnymi czasy kręciła się wokół sąsiedniej wioski, w której najprawdopodobniej mieszkał TEN przystojny blondyn.

Z jej zamyśleń wyrwał ją odgłos zza jej pleców, coś jak szmer liści i trzask roztrzaskujących się gałęzi.

Oparzona odwróciła się w kierunku hałasu, lecz niczego nie zauważyła.
Zaczęła rozglądać się na wszystkie strony w poszukiwaniu jakiegoś ruchu, postaci, czegokolwiek.

Niczego nie mogła dostrzec, gdy nagle ponownie coś usłyszała koło jej lewego ucha i poczuła ciężki oddech na swoim karku.
Przestraszona odwróciła się gwałtownie i omal nie zachłysnęła się powietrzem.

To, co zobaczyła, całkowicie zmiotło ją z nóg.

Zapadło jej dech w piersiach na widok Niklausa.

Jednak w jego mroczniejszej formie.

Stał nad nią ubrudzony cały w świeżej krwi, która kapała wręcz ciurkiem z jego ust na podłoże, plamiąc tym samym nią wszystko dookoła. Uspokoił się trochę, ponieważ czarne żyłki spod jego oczu powoli znikały.

Dziewczynę totalnie zamurowało i, mimo że chciała krzyknąć i uciec jak najdalej od tego potwora, ona nadal tam stała.

Znowu? Poważnie, Niklaus? To już drugi raz z kolei, gdy zaskakujesz ją od tyłu do tego cały umorusany krwią... Co prawda kolejny, ale i też nie ostatni.

Teraz miała większą pewność, że to on. Niedawno też widziała go w takim stanie, lecz działo się to na tyle szybko, że nie była do końca pewna czy rzeczywiście to był ten blondyn.

Sterczał tak nad dziewczyną długą chwilę, a jego szaleństwo w oczach było nie do opanowania.

Jego cała żądza krwi była nie do opanowania.

O dziwo nie ugryzł jej, nie pożywił się nią.

Tak jak sobie obiecał.

Stał jak kołek i czekał na jej pierwszy ruch, na który zareagowałby bardzo groźnie. Nic takiego się nie zdarzyło. Bez ruchu patrzyli sobie głęboko w oczy.

Nastolatka dyskretnie uniosła wzrok z jego niebiesko-zielonych oczu ku korny drzew, przez które było w stanie zauważyć pełny księżyc. Blask jego padał dosłownie na nią, a on nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy.

Wyglądało to przekomicznie.

Ona była zapatrzona w zwykły księżyc, on w (jego zdaniem) niezwykłą dziewczynę.

Minęło już kilka minut, a słychać było tylko szelest liści przez przewiewający przez las, wiatr. Gdy nagle pojawił się chrupot, ale nie był to dźwięk łamiących się gałęzi.

Tylko kości.

Louve zamyśliła się na, tyle że nie zareagowała na niego, niestety. Aczkolwiek po krótkiej chwili usłyszała ponownie ten sam hałas, ale tym razem wraz z krzykiem jej towarzysza.

Gwałtownie odwróciła głowę w stronę miejsca, gdzie powinna być twarz Niklausa, jednak nic nie zauważyła.

...Przecież on dopiero co tam był. Nie mógł rozpłynąć się w powietrzu ot tak...

Zjechała wzrokiem trochę na dół i ujrzała straszny widok. Mianowicie...Niklaus klękał przed nią ze wzrokiem wbitym w ziemię, jęcząc przy tym niemiłosiernie z bólu.

Przerażona nie wiedziała, nie przynajmniej na samym początku, o co chodzi.

Trzask.

Nie połączyła faktów.

Krzyk.

Tymczasem on nie mówił jej, że jest jednym z nich. Że jest taki, jak ona będzie kiedyś.
Co prawda ostatnimi czasy (i ona to widziała na własne oczy) stał się potworem, jednak to nie jest wilkołak. Wilkołaki nie żywią się ludzką krwią.

Po głowie brunetki rozchodziły się nurtujące myśl, która została przerywana przez krzyki chłopaka i łamania kości.

Trzask i ryk.

„Kim on był?"

Krzyk i trzask.

- To nie może być to co myślę... - powiedziała do niego cicho, a on słysząc jej głos podniósł głowę do góry.

Chrupot...i wrzask.

Uklęknęła przy nim, a blondyn podążył za nią wzrokiem. Byli na równi z oczyma.

- Pamiętasz, co ci mówiłam? - rzekła spokojnie i cicho.

Kolejny trzask.

On na te słowa zrobił groźną minę.

Miała w głębi serca nadzieję, że gdzieś tam jest nadal ten niewinny i przerażony chłopak, martwiący się o swoją rodzinę.

- ...Klaus?

W tym momencie zmienił swoją mimikę twarzy o 180°.
Zaciekawiło go takie zdrobnienie i postanowił sobie, że go nigdy nie zapomni.

Chrupot i jęk.

Kontynuowała:

- Pamiętasz? Boli, fakt, ale... - urwała, gdyż blondyn złowrogo warknął, jednak jego wyraz złości na twarzy przekształcił się szybko w ból, który coraz bardziej stawał się niekontrolowany.

Usłyszała za sobą jakieś kroki, jednak nie zareagowała na nie i mówiła dalej do cierpiącego.

- Wdech i wydech, spokojnie.

Niklaus nadal niemal leżał na ziemi, ale już nie krzyczał jak wcześniej, a jedynie pojękiwał i skomlał niczym pies.

- Jestem z tobą... - odparła równie cicho, jak przedtem. - Gdy skończysz, biegnij. Daleko albo blisko, to nie jest ważne. Ważne, żebyś poczuł się wtedy wolność.

Te słowa dziewczyny wpływały pozytywnie na chłopaka, a nawet na jego przemianę, gdyż łamania i rozrastanie się kości przestało mu przeszkadzać. Jakby przywykł do tego uczucia.

- Jestem z ciebie taka dumna... - to powiedziała najciszej jak dotąd, że blondyn ledwo usłyszał.

Te słowa wydawały mu się odległe, odciągnięte od rzeczywistości. Miał wrażenie, że ich wcale nie było.

Nierealne, ale prawdziwe, Klaus.

Hybrid Recipe • Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz