14. Lekcja pierwsza

406 36 16
                                    

Dziewczynie spało się rewelacyjnie, wręcz idealnie, lecz nie za długo, gdyż tuż przed jej nosem poczuła ciepło, a gdy zmrużyła oczy, pojawiła się zapalona świeca.
Rozszerzyła szerzej gałki oczne i trzymając nieustannie głowę na poduszce, zauważyła do granic możliwości zbliżoną do jej twarz wampira.

- Wstajemy, wstajemy, kochanie! Nastał nowy dzień! Pora wstać! - wykrzyknął z żywiołowością, żeby dziewczyna bardziej się rozbudziła.

Coś takiego. Pierwszy wampir, który wielbi spanie.

- Która jest godzina? - zapytała, przenosząc się na pozycję siedzącą, powolnie ziewając.

Chłopak spojrzał ze słabo dostrzegalnym zamyśleniem w okno za blondyną.

- W sam raz, żeby rozpoczęła twoje szkolenie. - odparł uradowany, wstając na równe nogi. - Plus minus. - dodał tonem, który brzmiał, jakby dyskutować o pogodzie.

Louve spojrzała na niego niezrozumiałym spojrzeniem. Rozciągnęła swoje mięśnie i wybałuszyła oczy, unosząc przy tym swoje brwi do góry.

- To jest zdecydowanie prędzej "minus" niżeli "plus". - mruknęła do siebie, odwracając głowę zza siebie do okna.

Kol słysząc jej słowa, pokrecił delikatnie głową na boki w akcie rezygnacji .

- Spotkajmy się za chwilę, przed chatką. - poinformował i w okamgnieniu wyszedł z pokoju.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała, co wynikało najprawdopodobniej z jej niedobudzenia.

- W końcu! Ileż można czekać! - krzyknąć, gdy zauważył blondynkę wychodzącą z tej okropnej nory.

- Nie wrzeszcz tak. - warknęła ostro w jego stronę, marszcząc przy tym brwi.

- A co? Dziki z gaju zbudzę? - zaśmiał się sarkastycznie i gdy dziewczyna znalazła się przy nim, przemówił: - W piwnicy są cztery truchła. - wskazał głową na fundament chatki. - Trzeba je zakopać. - rzucił z lekkością w głosie i podał jej łopatę, która przedtem została wetknięta w ziemię.

- Żartujesz sobie!? Budzisz mnie przed czwartą nad ranem, zaciągasz na zimne powietrze i zmuszasz pochować wiedźmy, dla których byłam wyłącznie królikiem doświadczalnym? - wyskoczyła mu z wyrzutami, wciskając swojego paznokcia w jego klatkę piersiową.

Stali wystarczająco blisko siebie przy absolutnej ciszy, że nie dało się nie usłyszeć burczenia w brzuchu jasnowłosej.

- Też tak sądzę. - zwrócił się do jej brzucha, na co ta wytrzeszczała oczy, jak nigdy wcześniej. - Jestem głodny. W pierwszej kolejności wypada kogoś skonsumować.

- Kogoś? - pomyślała.

Wtem chłopak zniknął jej z oczu.
Literalnie. Rozpłynął się. Rozejrzała się na boki, lecz nigdzie go nie dostrzegła.

- Nie żartuj. - westchnęła zawiedziona. - Kol! - wykrzyknęła w otwartą przestrzeń.

Mignęło jej coś przed oczami i gdy podniosła punkt widzenia ku górze, łapiąc kontakt wzrokowy z brązowymi tęczówkami.

- Zapomniałem, że nie potrafisz biegać. - zaśmiał się złośliwie i nim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, wampir owinął ramię wokół jej talii i agresywnie przyciągnął do siebie.

Wystraszona nastolatka spoglądnęła na niego i była na tyle zmieszana, że nawet nie zorientowała się, iż pojawiła się w innym otoczeniu.

Kol gwałtownie puścił dziewczynę, jak gdyby nigdy nic i skierował się w kierunku bardzo zatłoczonej wioski. Przy granicy między zamieszkanego terenu, a lasu, zatrzymał się.

- To znaczy, że nie umiesz biegać? - zadał jej pytanie, badając wzrokiem jej sylwetkę.

- Umiem. - odpowiedziała nie zbyt przyjaźnie i tonem, jakby jego rodzina była odpowiedzialna za całe zło świata.

- Ale pewno nie tak szybko jak ja. - uśmiechał się prowokująco.

- Oh nie. Przesadził. - pomyślała, podbiegając najszybciej, jak potrafiła do przypadkowego drzewa i z powrotem.

Nie minęła nawet sekunda, a ona już stała obok chłopaka.

- No, przyzwoicie. - skomentował beznamiętnie i skierował się do wioski

W głębi duszy wiedział, że było lepiej niż "przyzwoicie". Ona również o tym była świadoma, więc podążyła szybko za nim, uśmiechając się zwycięsko.

Kiedy już utrzymała mu kroku, wampir dżentelmeńsko objął jej barki ramieniem.

W wiosce, którą wybrał Kol, było bardzo dużo ludzi. Nie było szans, żeby się niebywale odznaczali.

-No widzisz, a ty marudziłaś, że tak wcześnie. Co za pracowici osobniki. - zaśmiał się pod nosem, na co dziewczyna prychnęła zirytowana, odrzucając jego ramię.

- Dostrzegasz tamtego jegomościa? - wskazał niegrzecznie na mężczyznę, który na oko miał około z trzydzieści lat i stał samotnie na uboczu. - Nie nawiązuje kontaktu z innymi osobami, nikt by nie zauważył, gdy coś się koło jego działo. Ofiara idealna. - westchnął ciężko, obracając głowę w kierunku Lou. - Zabij go. - szepnął jej na ucho, delikatnie dotykając wargami jego płatka z szerokim uśmiechem.

- Że w tym momencie? - upewniła się, wznosząc brwi ku górze.

- Oczywiście. - odpowiedział pewnie, puścił ramiona dziewczyny i czekał na rozwój zdarzeń. - Jak coś to będę cię osłaniał. - zachichotał cicho. Nie było to konieczne.

Morderstwo ciągnęło za sobą kolejne i kolejne. A słodka ludzka krew była na tyle uzależniająca, że jej żądzy nie dało się kontrolować za żadne skarby. Robiła to, jak profesjonalistka. Kol przeczuwał, że będzie miał z nią jeszcze dużo roboty.

Gen wilkołaka został odblokowany.

- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że zostawiłaś mi tylko pół wioski? - odparł wampir nieco zszokowany. - Wariartka.

Hybrid Recipe • Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz