26. Inna perspektywa

198 15 5
                                    

Około rok 1001

- A więc... -zaczął jeden z starszych braci Mikealson, przechadzając się z rudowłosą młodą kobietą po niewielkiej łące, która znajdowała się niedaleko dworu de Martel - spodobał się pannie mój brat, czyż nie?

Czerwonowłosa, jakby zamyślona kroczyła przed siebie. Nawet nie próbowała zaprzeczać bo owszem, Niklaus był przystojny.

Elijah, mimo pytania, które zdał, bardzo dobrze wiedział, że nic z tego nie będzie. Widział, że blondyn był ślepo zapatrzony w tej jednej kobiecie. Mimo, że on NIGDY by tego nie przyznał na głos. I napewno nie była to Aurora de Martel.

Rozmawiając dalej, przeszli razem jeszcze kawałek, gdy nagle Elijah został oślepiony światłem. Jego źródło niewątpliwie znajdowało się ku dole. Brunet podszedł bliżej. Schylił się, podnosząc z suchej trawy mały metalowy przedmiot.

Był to pierścień. Stosunkowo mały, więc Elijah założył, że należał do jakiejś kobiety o wąskich palcach.
Wyróżniał go ciemnoczerwony kamień.

Po chwili do jego uszu doszedł przeraźliwy wrzask Aurory. Wcisnął pierścionek do kieszeni i wampirzym tempem przebiegł do dziewczyny.

- Co się dzieje? - spytał przerażony patrząc na rudowłosą z niezrozumieniem.

Ona jedynie co była w stanie zrobić to podnieść rękę i wskazać palcem obiekt przed nią.

Mężczyzna odwrócił wzrok w tamtą stronę i od razu zrozumiał reakcje dziewczyny.
On sam nie był tym widokiem poruszony. Tyle razy ile widział zakrwawione trupy, ale tym razem nie był zbytnio zadowolony.

Nie dlatego, że to ON się nie najadł. A dlatego, że dziewczyna, mimo troche rozszarpanej twarzy mogła przypominać mu pewną osobę.
Nie był na sto procent pewny, więc musi coś jeszcze sprawdzić.

Tak dla pewności.

- Oj, Niklaus nie będzie zadowolony. - pomyślał.

Złapał pocieszająco Aurore za ramie i odwrócił, powoli kierując się z nią do dworu. Gdy doprowadził dziewczyne do celu w ramiona jej przyjaciela, sam wrócił na miejsce zbrodni, zakopując truhło.

***

- Elijah, co tak cicho siedzisz przy stole? - spytała rozbawiona wieczorem Rebekah przy kolacji.

Mikealsonowie stwarzali pozory przed rodziną de Martel, że są tak samo normalni jak oni. Że są ludźmi. Więc uczęszczali z nimi w każdym posiłku. Uważali, że nie są jeszcze gotowi na prawdę, a nie chcieli się bawić w perswazje.

Jak na razie.

Blondynka zauważyła, że starszy brat siedzi, niepewnie spoglądając na jej drugiego brata na przeciwko długiego stołu i ściskając coś w kieszeni.
Nie mogła  znieść nie tylko ciszy, a rudowłosej wpatrującej się w Niklausa.

- Niklaus. - zwrócił się do blondyna. - po kolacji muszę z tobą pomowić  - zakomunikował poważnym tonem. - Na osobności. - zaznaczył, zerkając znacząco na Aurore.

- Po kolacji jestem zajęty. - odmówił mu, przeżuwając kęs i przełykając - Możesz mówić teraz, bracie. Nie wstydź się przy rodzinie. - zachęcił go z nutą ironi w głosie, biorąc kolejną porcje jedzenia na widelec.

Elijah nic nie mówiąc wyciągnął z kieszeni, wymacany wcześniej przez niego pierścień i podał go blondynowi przez stół.

Aurora zaciekawiona przyjrzała się z daleka znaleziskowi Elijah'y.

Klaus, gdy wziął metalowy przedmiot w palce, zakrztusił się okropnie.

- O cholera. - pomyślał - Nie. Nie może być...

Hybrid Recipe • Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz