9. Zdrajca

460 33 24
                                    

Tułaczka dziewczyny trwała niewyobrażalnie długo. Louve utraciła zupełnie poczucie czasu. Co więcej, nie miała pojęcia dokąd się podziać, gdzie wypatrywać schronienia.

Pragnęła znaleźć jakiegokolwiek wilkołaka z watahy Ansela. Obawiała się jednak, że mogło z niej nic nie pozostać.

Nie zatrzymała się ani na moment. Już od dłuższego czasu nie znajdowała się w puszczy.

Udała się na otwartą przestrzeń, na której rosła wysoka trawa z okazałą ilością kwiatów. Drzew nie było wcale, przez to słońce mocno ogrzewało jej głowę. Dzięki nadmiernym promieniom światła jej czupryna zmieniła swą kolorystykę z "urodzonego" brązu na blond.

Ona wszakże się tym nie przejmowała. Niepokoiła się o siebie, jak i o tajemniczą familię, z którą się zapoznała.

Nawet nie rwała się do rozmyślań o tym co właśnie może zrobić im Mikael. A w szczególności Niklausowi.

Przydałoby się takie coś, dzięki czemu możliwość odnalezienia ich byłoby bezproblemowe. Pomogłoby coś przy imieniu, dla każdej rodziny. Łatwiej byłoby znaleźć osoby na całym świecie.

- Trochę jak druga nazwa dla całej dynastii. - zamyśliła się, na tyle, że zgubiła ostrożność.

Poważnie? Znów, Louve? Pewnego razu gorzko przejedziesz się na tym swoim braku czujności w pobliżu.

Wtem przy swoich uszach poczuła obecność cudzych dłoni, które zresztą ani trochę nie muskały jej skóry. Niestety, zanim zdołała cokolwiek zrobić, doznała intensywnego bólu w okolicach skroni, przez niego jedynie co była w stanie zdziałać to krzyknąć i paść na kolana.

Ten rodzaj boleści był bez wątpienia natężony i długotrwały. Nim nastolatka niespodziewanie utraciła przytomność, zdążyła złowić uchem jedynie w oddali czyiś szyderczy rechot.

Dziewczyna odzyskała swoją świadomość zaledwie po jakimś czasie. Leżała z podkulonymi nogami na chłodnej i skalistej podłodze. Po kilkunastu podejściach w końcu uniosła z trudem łepetynę, po czym rozejrzała się po ulokowaniu.

Okazało się, że Lou nie była osamotniona w owej ponurej komórce, gdyż w niewielkiej odległości od niej spoczywała czarnoskóra kobieta w średnim wieku.

Na pozór była całkiem niskiego wzrostu i posiadała szczupłą budowę ciała. Przyodziana była w czerwonobrązową sukienkę i nosiła naszyjnik z paciorkami o średniej wielkości. Miała brązowe oczy i czarne włosy, które wyglądały podobnie do dredów.

Kobieta nieprzytomnie półleżała, a jej głowa była podparta o zwilgotniałą ścianę zrobioną ze skały.

Niewielki pokój został zbudowany z ciemnosiwego kamienia, a naprzeciwko były wbudowane drewniane drzwi z malutkim okienkiem.

Dziewczyna ociężale podniosła się na równe nogi, aby zbliżyć się do drzwiczek. Nie było jej tego dane, albowiem przez próg piwnicy przedostała się przyprószona siwizną kobieta wraz z jeszcze dwoma innymi. Jedną z nich Lou bardzo dobrze znała.

To była Kynthia.

Dziewczyna spoglądnęła na nią ucieszona. Sądziła, że jest w odpowiednich rękach, że jest ocalona.

Jak bardzo się myliła.

Najbardziej oddalona od nastolatki kobieta wydawała się najmłodszą z nich wszystkich. Charakteryzowała się latynoamerykańską cerą i ciemnymi kręconymi włosami, więc wbrew pozorom nie była taka zaniedbana jak jej stare koleżanki.

Chociaż przyjaźnią do więźnia nie grzeszyła, bo gdy blondynka usiłowała podejść do kobiet, ta podniosła dłoń do przodu i wymawiając jakieś nieznane wyrażenia po łacinie, machnęła na nią. Zaraz po tym ruchu Louve runęła twardo na podłoże.

Cholera. Wiedźmy.

- Siedźże tam.

Jej skrzeczący, a jednocześnie nieprzyjemny dźwięk odbijał się echem po skalnych ścianach

- ...Kynthia?- spytała zachrypłym głosem, patrząc przy tym na rudą kobietę, która sterczała obok dwóch pozostałych.

- Esmeraldo? Znasz tę małą dziewuchę? - wtrąciła się po raz kolejny młoda wiedźma.

Blondynka zaledwie teraz zwróciła uwagę, że w rękach miętosiła jakiś klejnot.

- Pierwszy raz widzę ją na oczy, Hildziu. Pewno za mocno rąbnęłaś jej w łeb.

Dziewczyna rozszerzyla szeroko wystraszone oczy. Oddech jej przyśpieszył.

Teraz już nikt nie przyjdzie jej z pomocą.

- Zdrajczyni! Gdyby wódź poznał prawdę...! - poderwała się do góry i poczęła wrzeszczeć na nią.

Aczkolwiek przerwano jej, gdyż stara wiedźma, która stała na czele tego marnego zgromadzenia rzuciła nastolatkę o przeciwległą ścianę.

- Dosyć tego! Widocznie ma urojenia biedaczka. - zarechotała przeraźliwie.

Esmeralda znana również jako „Kynthia" uśmiechnęła zwycięsko i podstępnie się w stronę blondynki, która znów próbowała się dźwignąć.

- Czy mamy już wszystko do tego czaru?

- A czegoś jeszcze potrzeba prócz samej frazy? - bąknęła durnowato młodsza.

- Miałaś zdobyć wszelkie informacje w sprawie tego zaklęcia! - ryknęła starsza do Esmeraldy. - Należy go odwzorować bezbłędnie! Tak jak to dokonała jej kumpela. - wskazała swoim długim, usmolony paznokciem na nadal leżącą pod murem kobietę, o której Lou w tamtym momencie całkowicie zapomniała.

- Y-y n-no krew jest potrzebna. - odpowiedziała jej nieśmiało ruda zdrajczyni.

- Co? Krew? - pomyślała dziewczyna, przysłuchując się uważnie w dalszym ciągu ich rozmowie.

- Czyli czyja?! Moja?! Twoja?! - wydarła się tak, że przez całe pomieszczenie przeszedł nie do wytrzymania dla uszu pisk. - Czy jej?! - pokazała tym razem na nastolatkę, która niezauważalnie drgnęła.

- W takim razie samemu to trzeba było ogarnąć! - ich rozmowa bez zwątpienia została przeobrażona w zaciętą kłótnię pomiędzy trzema czarownicami.

- Na to wygląda! Tak przynależy, gdyż wy...- wycelowała palcem w twarze dwójki. - ...nie jesteście zdolne do niczego!

Przekrzykiwały się jeszcze dobre parę minut o tym samym, po czym w dalszym ciągu warcząc na siebie nawzajem, oddaliły się, trzaskając mocno drzwi za sobą.

- Współczuję ci szczerze, moje dziecko. - odezwał się nieznany dziewczynie głos.

Podążyła wzrokiem za dźwiękiem i zauważyła, że jej "współlokatorka" już jest przytomna.

- To, co próbują odtworzyć, jest przeciw równowadze w naturze. Wierz mi, nie planowałam tego wyjawiać, ale ich tortury były nie do pokonania. Tak mi przykro, dziecino.

Lou nic z tego nie była w stanie pojąć. Jakie zaklęcie, jaka krew, jaka równowaga.

Nie prędko się jednak dowie.

Hybrid Recipe • Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz