Nowy Świat, ok. 990 rok n.e
Rześki letni poranek, a do tego bardzo wczesny, okazał się najlepszą okazją na kolejny, indywidualny trening Louve z jej opiekunem przy centralnej części pobliskiego lasu.
Wzięli ze sobą łuk i słomianą tarczę z namalowanym niebieskim okręgiem i czerwoną kropką na samym środku. Po czym powolnym krokiem podążyli w kierunku lasu.
Rozstawili narzędzia i sześcioletnia dziewczynka zaczęła, w bardzo dużych odstępach, celować drewnianymi strzałami w wyznaczony jej środek, starając się nie rozproszyć.Miała już powoli dość strzelania z łuku. Głównie tylko to robiła na jej treningach.
Co prawda za każdym razem wychodziło jej bardziej niż idealnie, z czego ogromnie się cieszyła. Z drugiej strony chciała mieć już poważniejsze ćwiczenia, takie na wyższym poziomie, które wymagają większego wysiłku.
Jednak Ansel uparł się, że jak na razie musi ją to zadowolić, gdyż jej młodzieńczy wiek nie pozwalał na inne dyscypliny. Mimo to chciał, żeby była najlepsza w każdej.- Ansel! - nagle zawołał go jeden z jego zaufanych wilkołaków, wychylając się zza kory drzew - Jesteś nam potrzebny! To bardzo poważna sprawa! - dyszał ciężko, łapiąc powietrze między wyrazami.
Wódz miał dylemat. Ale po sekundzie dziewczynka na chwilę, gwałtownie i niespodziewanie przerwała swoją czynność. Gwałtownie odwróciła głowę w stronę mężczyzn, aby podjąć za alfę decyzję.
- Idź. Przecież potrzebują cię bardziej niż ja. Czy nie poradzę sobie sama? - rzekła pewnym siebie tonem.
Starała się go przekonać, jednak nie musiała tego robić zbyt długo.
- Nie inaczej - odparł dumny z delikatnym uśmiechem na ustach - Prowadź - zwrócił się do mężczyzny.
Odwrócił się na pięcie i odszedł od niej bez żadnych obaw, że mogłoby się coś z nią stać.
Taka młoda, a według niego, radziła sobie tak samo dobrze jak większość jego wilków. Nie biorąc pod uwagę innych dyscyplin.W tym samym czasie dwójka braci, jeden starszy, drugi znaczenie młodszy, również wpadli na pomysł trenowania - strzelania z łuku, ale za to nie w tarczę.
Żeby to było mało, ustawili się nie daleko treningu Louve, jednak nie byli w stanie jej ujrzeć.
Cóż za przypadek.
- Nie ruszaj się... - instruował bardzo cicho brunet, aby nie przestraszyć ani sarnę, ani brata, który był mocno skoncentrowany na zwierzęciu.
Byli schowani za dwoma drzewami i w wystarczającej odległości, nie miało szans ich zauważyć.
Niklaus naprawdę bardzo się starał wypaść dobrze przed bratem.
Wiedział, że Elijah pochwali go przed ojcem i miał nadzieje, że przynajmniej choć trochę przestanie się na nim wyżywać.Nawet nie wiedział, dlaczego mu to robi. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek coś nabroił albo, żeby go kiedyś zawiódł.
Poniżał go na każdym kroku, bił i było to nie do zniesienia.
Mikael był na tyle sprytny, że nie katował chłopca w obecności jego rodzeństwa ani matki, więc nigdy nikt tego nie widział na własne oczy. Nie mieli nawet jak mu pomóc.Ale wierzyli mu.
Mikael był na tyle sprytny, że nie
znęcał się nad bękartem w obecności jego rodzeństwa ani matka, więc nigdy nikt tego nie widział na własne oczy, więc nie mieli nawet jak mu pomóc, jakoś obronić.Do tego czasu.
Bardzo wyraźnie było widać na chudym ciele chłopca siniaki, które z czasem znikały, lecz z dnia na dzień na pojawiały się nowe.
CZYTASZ
Hybrid Recipe • Klaus Mikaelson
Fanfiction„I'm never afraid, but I can become something to fear." SPOILER ALERT: Historia łączona z „France Of Darkness". Książka nie jest do końca zgodna z rzeczywistą historią świata. Oparta na The Vampire Diaries Universe i ustawiona chronologicznie: z c...