18. Stęskniona?

310 29 13
                                    

Mroczny Pałac, 1691 rok

Pogoda sprzyjała już po raz kolejny.
Osiedlenie się i kulturalne przywłaszczenie zamku Lorda z zamożnego rodu Laurence'ów w Hiszpanii, było znakomitym pomysłem między innymi ze względu właśnie na warunki pogodowe.
Nie tylko pogoda sprzyjała, humor Louve również. Bowiem od już prawie dwóch lat w ich domu nie zobaczyła tej zdrajczyni Bennett. Zadaje się że nawet Kol zerwał z nią kontakt.

Mimo, że blondynka wolała deszczowe dni, nie narzekała na promienie słoneczne. Mogła wtem wyjść do drugiego ogrodu rezydencji, który to znajdował się za zamczyskiem. Był o wiele większy niż ten przed głównym wyjściem.

Trudno było go nazwać ogrodem.
Była to po prostu sala treningowa, tyle że na otwartej przestrzeni. Jednak nie mogło zabraknąć na niej wypoczynkowego ogromnego tarasu z stołem i dwoma wyśmienicie wygodnymi krzesłami.

Młoda kobieta siedziała na jedynym bacznie, obserwując jej przyjaciela próbującego nauczyć się nowych taktyki walki.

Kol zauważył kątem oka, że blondynka przygląda mu się , przez to zaczął się coraz bardziej popisywać.
Coraz to dziwaczne skoki, obroty, salta.

Louve zaśmiała się pod nosem.

- Potrzebujesz towarzystwa?! - krzyknęła w jego stronę układając na ustach dłonie w tubę i odchylając głowę ku górze.

- Co, stęskniona?! - odpowiedział jej pytaniem na pytanie.

Zanim mógł mrugnąć, blondyna znalazła się tuż przy nim, w pozycji bojowej.

- Pokaż na co cię stać, profesorku. - mruknęła kąśliwe, uśmiechając się na wypełniającą jej ciało satysfakcje.

Czuła wygraną w kieszeni. Z resztą jak zwykle. Nic nowego.

- Nie bądź taka pewna siebie, moja droga. - burknął z lekkim uśmiechem. - Założę się o co najmniej trzy królestwa, że tym razem polegniesz.

Wystarczyło niemniej niż trzydzieści sekund, a wampir już leżał na trawie tuż przed hybrydą.

- To co?- spytała z przekąsem, poprawiając spadający kosmyk włosów, próbując wpiąć go nieudolnie w kok. - Gdzie są moje trzy królestwa? I jakie, oczywiście? Toż również ważne.

- Co powiesz na Imperium Osmańskie?

Jednak to nie był Kol.
Głos wydobywał się zza pleców dziewczyny.
Naburmuszona blondynka odwróciła się w stronę nieznajomego, gotowa na każdy podejrzany, gwałtowny ruch.

Ku jej oczom ukazał się wysokim mężczyzna z przystojnym wyglądem o szczupłym, ale muskularne ciało.

Miał brązowe, modnie ułożone włosy. Jego rysy twarzy były kanciaste - wysokie kości policzkowe, mocna linia szczęki i prosty nos - podobne były do Kola. Był ubrany w strój wskazujący na szlachcica.

- Kol. - mężczyzna zwrócił się do bruneta powoli podnoszącego się na nogi z zdziwieniem ukazanym na twarzy. - Długo czasu już minęło od naszego ostatniego spotkania.

- Elijah. - wysapał, stojący już na trawniku wampir.

- Witaj, . - uśmiechnął się, jakby przyjaźnie.

Louve przyglądała im się z dużą ostrożnością.
Znała Elijah jedynie z widzenia. Nie wiedziała co można się po nim spodziewać.

Gdy zobaczyła, że jej przyjaciel kieruje się w stronę wnętrza zamku, podążyła w jego kierunku, co chwile obserwując podejrzanym wzrokiem nowego gościa.

Gdy Elijah przekroczył próg posiadłości, pierwsze co zrobił to skierował się do kuchni. Kol z blondynką podążyli za nim.

- Cóż za elegancja. - skomentował, ledwie słyszalnie pod nosem gość.

Kuchnia, tak jak cały dom, była urządzona na bogato i w ciemnej kolorystyce. Złoty żyrandol i starannie wykończone gałki w kształcie diamentów.

Przybysz otworzył jedną z szafek i wyciągnął zgrabnym ruchem dwulitrową butelkę alkoholu.

- Opowiadaj, bracie. - zaczął starszy brat, wypowiadając dziwnym tonem ostatnie słowo. - Coś się z tobą działo przez tyle dekad?

Hybrid Recipe • Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz