Rozdział XLV

1.2K 238 66
                                    

- Thomas, litości... Mógłbyś chociaż dać nam fory - jęknęła Isla, patrząc, jak Thomas z łatwością przebija swoją żółtą kulę tak, by wybiła tę jej, zieloną.

- Niegrzecznie byłoby oszukiwać przy przyszłej królowej - stwierdził Thomas, uśmiechając się dość szelmowsko w stronę Klarysy, która się zaśmiała.

- Klarysę biorę na siebie - zaoferowała Isla. - Dopilnuję, żeby nie skazała cię za obrazę majestatu, tylko miej litość.

- To Josephine też świetnie sobie radzi - zauważył Thomas. - Jakby urodziła się do tej gry.

To była prawda. Jo, jak dotąd, grała bardzo dobrze i była z siebie niezwykle zadowolona. Była to mała rzecz, ale niezwykle podbudowała jej dworskie morale; zamiast martwić się grą, skupiała się za to na obserwacji innych zawodników, starając się ich poznać. Burza zdawała się przechodzić bokiem zgodnie z przewidywaniami Klarysy, więc miała na to sporo czasu...

- Oj, ktoś tu nie umie przegrywać... - wtrącił Vitalis, śmiejąc się z Isli.

- Tobie wcale nie idzie lepiej, księciuniu - zauważył Nicholas, który z Jeremiaszem był jak wtedy na drugiej pozycji. - Gdyby nie Klarysa, to nadal byłbyś przy pierwszej bramce - dodał, opierając się o swój kij.

- O, pewnie, podlizywanie się Klarysie, bardzo ładnie! - zawołał Vitalis, a wtedy Nicholas posłał mu wymowne spojrzenie. Josephine zauważyła je i zastanawiała się, skąd się wzięło.

- Oj, Nicholas, ja myślę, że tobie Jeremiasz również bardzo pomaga. Nie radzisz sobie tak świetnie poza końskim grzbietem - powiedziała Klarysa, a Nicholas popatrzył na nią ze zdradą w oczach, choć uśmiechał się przy tym nieustannie.

- Zawstydzasz mnie - rzucił Jeremiasz, ale Klarysa wcale na niego nie patrzyła.

- Czy są jeszcze w ogóle jakieś gry poza tym i polo, w które będę musiała nauczyć się grać? - zapytała Josephine, patrząc, jak do swojego odbicia przymierza się Vitalis.

- Raczej na razie nie. Najważniejsze są maniery... No i tańce, bo jazda konna nie jest ci obca - wyjaśnił Thomas, ale Jo nieco się speszyła.

- Szczerze po tym, jak widziałam, jak jeździ Klarysa, to zaczynam wątpić w to, czy ja też potrafię.

- Klarysa? Ona wcale nie jeździ tak świetnie - wtrącił Nicholas, subtelnie jej się odgryzając. Magdalene zaśmiała się pod nosem.

- Słucham? - Klarysa złapała się za serce, udając przesadne oburzenie. - Już dawno nie widziałeś mnie w siodle, zdaje się. Choć pokonywałam cię już lata temu.

- To może wyścig, wasza wysokość? - zapytał Nicholas, posyłając jej kolejny uśmiech.

- Chętnie się dołączę - wtrąciła Magdalene, podchodząc do Nicholasa. - Kiedy i gdzie?

- Wczoraj w Nibylandii - odparł Vitalis pospiesznie, zanim jeszcze Nicholas zdążył otworzyć usta. - Twoja kolej, księżno Magdalene - dodał z wymuszoną życzliwością, kłaniając się.

- Naprawdę zabawne, Vitalis - syknęła. - A potem się dziwić, że na balu podpierasz ściany.

- Tak się składa, droga księżno, że Josephine, księżniczka Lamarii, zgodziła się pójść ze mną na bal - odgryzł się Vitalis.

- Pójdziesz z Vitalisem? Świetnie! Będziesz bezpieczna - szepnął Thomas do Jo, która westchnęła.

- Cieszę się, ale też się boję. Nadal nie umiem tańczyć.

- Nauczymy cię, nie martw się - zapewniał Thomas.

- Czemu mnie to nie dziwi? - zapytała Magdalene, podchodząc do swojej kuli. Nicholas przewrócił oczami, Vitalis natomiast spojrzał na Josephine i przeprosił ją wzrokiem za księżną.

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz