Rozdział XXVI

2.5K 398 120
                                    

- Jesteś strasznie miła - powiedziała Jo, patrząc na Islę z niedowierzaniem. - I taka... Nienadęta? Przepraszam, znaczy...

Isla tylko się zaśmiała, najwyraźniej niewzruszona nieporadnością Josephine.

- Staram się - przyznała księżna, poprawiając swoją suknię. Jo nawet przez tę krótką rozmowę zaufała Isli na tyle, że odważyła się ją o coś poprosić, choć wciąż czuła się z tym trochę głupio.

- Słuchaj... To może... Pomogłabyś mi tu trochę się odnaleźć? Klarysa jest cały czas zajęta, a tu jest...

- Przerażająco, wiem - skończyła Isla, patrząc na Jo ze współczuciem. - Rozumiem cię, mnie samą jeszcze to czasem przerasta. Dosłownie i w przenośni, bo jak widać, jestem niska.

Josephine roześmiała się serdecznie, w głowie dodając Islę do osób, które musiała poznać lepiej. Uważała, że jako jedna z niewielu w tamtej sali brzmiała jak ktoś o w pełni zdrowych zmysłach.

- Pewnie, że ci pomogę - dodała Isla i bez zawahania wzięła Jo pod rękę. - Chodź tylko po ciastka, bo już umieram z głodu - dodała konspiracyjnie, zaciągając ją w stronę bufetu ze słodyczami.

Ten bufet sprawił, że w oczach Josephine zjawiły się iskierki. Miała przed sobą ogromny wybór ciast, ciastek, czekoladek (i czekoladową fontannę), przepięknie zdobionych babeczek - a wszystko miało jakiś błękitny, typowy dla Lamarii akcent. Wszystkie wyroby były podpisane, a Josephine nawet nie wiedziała, od czego zacząć.

- Te ciastka są najlepsze, zaufaj mi - powiedziała Isla, podnosząc bez zawahania ciastko z licznymi bakaliami i niebieską kokardką. - O ile nie masz uczulenia na orzechy - dodała prędko.

Josephine sięgnęła po polecone ciastko i od razu się w nie wgryzła.

- Mój szłowiek - mruknęła Isla z pełną buzią, po czym szybko ją zakryła. Przełknęła wszystko i powiedziała z przesadzoną dumą:

- To znaczy, jakaż to radość, że podzielamy te same smaki, księżniczko.

Na końcu Isla przewróciła oczami, a wtedy Josephine nie wytrzymała i roześmiała się z ciastkiem w buzi. Sama szybko ją zakryła, bo zaczęły z niej wypadać okruszki w istocie przepysznego ciastka. Nie wierzyła, że Isla robiła takie rzeczy, pomimo że była księżną z prawdziwego zdarzenia. Dla Josephine stanowiła ona powiew świeżego powietrza.

- Możemy tak stać tu do końca balu? I nie wiem, podsłuchiwać innych? - zapytała Jo, kiedy nie bała się już, że opluje swoją rozmówczynię.

- Słuchaj, nawet od takiego samego stania i słuchania można się sporo dowiedzieć - stwierdziła Isla, po czym obróciła się przodem do sali. - O, na przykład one. Adelajda i Helena, tamte... - wskazała na nie delikatnie głową.

- Rozmawiałam z nimi przed chwilą... - odparła Jo, wzdrygając się na samo wspomnienie tamtej "rozmowy".

- I się nie pozabijały? - zapytała Isla ze zdziwieniem, a gdy zobaczyła zdezorientowanie na twarzy Jo, zaczęła wyjaśniać. - Nie znoszą się, to znaczy, właściwie Adelajda bardziej nie znosi Heleny. Mimo że jest siostrą Jeremiasza, to Klarysa specjalnie nie usadowiła Adelajdy przy jednym stole z nami, bo w towarzystwie Heleny mogłoby się zrobić nieprzyjemnie.

Josephine nie miał pojęcia, czemu tak bardzo chciała poznać jakieś prawdopodobnie plotki na temat osób, które ledwo znała, ale wygrała ciekawość i dziewczyna zapytała:

- Czemu?

Isla, która skończyła już swoje ciastko, klasnęła z radości w ręce.

- Och, cudownie, gdy ktoś nie zna tych wszystkich wiadomości, wreszcie można kogoś zaskoczyć.

Księżna rozejrzała się, by się upewnić, że nikt ich nie podsłuchiwał, a następnie zaczęła mówić ściszonym głosem:

- Jakieś dwa lata temu odbywał się bal, na którym Emmanuel... To jest książę Sardynii miał się niby oficjalnie oświadczyć Adelajdzie - wyjaśniła prędko Isla, ponownie widząc zdezorientowanie na twarzy Jo. - Ale gdzieś w czasie tych wszystkich przyjęć Emmanuel zakochał się w Helenie z wzajemnością, a że, że tak powiem, nie dobito jeszcze targu, to jego rodzice wyrazili zgodę na wybór Heleny. Emmanuel podobno ostrzegł Adelajdę tylko chwilę wcześniej i na oczach wszystkich oświadczył się Helenie.

- Ała... - syknęła Jo, łapiąc się za serce tak, jakby naprawdę ją zabolało.

- Wiem, jak to brzmi, ale Emmanuel jest serio w porządku - argumentowała Isla. - Zresztą, każdy w zaaranżowanym małżeństwie go zrozumie...

- Pokażesz mi, który to? - zapytała zaciekawiona Jo, rozglądając się po sali. Zastanawiała się, czy czegoś nie przeoczyła, bo przecież Helena nie siedziała w towarzystwie żadnego mężczyzny poza Vitalisem.

- Nie ma go tu - odparła Isla, biorąc kolejne ciastko. - Jest aktywnym żołnierzem i teraz na misji.

- O... - wydusiła tylko Jo. Przez moment zupełnie zapomniała, że członkowie królewskich rodzin mogli robić też inne rzeczy niż, jak to sobie nazwała, "księżniczkować".

- Ale na pewno będzie na ślubie Klarysy - dodała Isla po chwili, przeżuwając ciastko. - Z Heleną bardzo się kochają, widać na kilometr, ale rozumiesz, czemu Adelajda nie jest zadowolona. Tym bardziej, że po tym, um, niepowodzeniu, rodzice Adelajdy stwierdzili, że mimo że ona jest starsza, to zajmą się Jeremiaszem. Jego małżeństwo z Klarysą było ustalone już dawno i wiedzieli, że Klarysa się nie wycofa... Więc nie dość, że Helena zabrała jej faceta, to jeszcze tytuł, bo teraz to Jeremiasz zostanie królem.

- Znaczy, rozumiem złość Adelajdy, ale w sumie to nie wina Heleny, że tamten się w niej zakochał - stwierdziła Jo po chwili namysłu.

- Co nie? - powiedziała Isla z uznaniem. - Ja tam Helenę lubię, ale na moje za dużo przesiaduje z Magdalene.

- Właśnie, o co chodzi z Magdalene? - zapytała zaintrygowana Jo. - Już mam jej trochę dosyć, fakt, ale...

- Straszna jędza - przerwała jej Isla, wzdrygając się. - Nicholas to powinien dostać tytuł męczennika czy coś. Normalnie cieszę się, że nie jestem facetem i nie muszę jej całować ręki.

- Ona jest trochę irytująca, ale jak dotąd była dosyć kulturalna i w ogóle...? - zapytała Jo trochę podstępnie, by wyciągnąć z Isli więcej. Księżna natomiast nie szczędziła słów.

- Och, gadasz jak Klarysa, wy obie jesteście za miłe. Widać, że jesteście rodziną - stwierdziła Isla, a następnie zaczęła szeptać. - Słuchaj, nie życzę ci tego, ale Magdalene będzie cię teraz obserwować niczym sokół wędrowny. Ona po prostu uwielbia pokazywać, jaka to ona jest fantastyczna i przykładna, a odkąd jest zaręczona z Nicholasem, to kompletnie jej odbiło. Ciebie będzie szczególnie testować, bo raz, jesteś rodziną Klarysy, a dwa, tak jak Klarysa, jesteś wyżej od niej.

- W sensie, jak wyżej? - dopytywała Josephine na wypadek, gdyby miało się jej to przydać.

- Księżniczka to wyższy tytuł niż księżna - wyjaśniła Isla pospiesznie. - Poza tym ty pochodzisz z dynastii Daseltonów, prawowitej dynastii władającej Lamarią. Magdalene co prawda pochodzi z drugiego najważniejszego rodu w kraju, ale wciąż drugiego, więc nie daj jej sobą pomiatać.

- A ty? - zapytała zaciekawiona Jo, zrozumiawszy, że o Isli wciąż mało wiedziała (no, poza tym, że zdecydowanie nie była typową damą).

- Ja? Ja tym bardziej jestem niżej niż ty - odparła Isla, nieśmiało chyląc głowę. - Jestem tylko księżną Gozo. To taki tytuł na doczepkę, tak naprawdę. Mój brat jest królem Malty i to z nim się wszyscy liczą, tak naprawdę. Gdzieś tu powinien być, ale szczerze to wolę go unikać... On ma jakieś parcie na zasady, wiesz.

Jo już miała odpowiedzieć, gdy zauważyła stojącą za Islą parę i zamarła. Znacznie przewyższający ją mężczyzna odchrząknął i powiedział:

- Parcie na zasady, hm?

Isla obróciła się i na moment skamieniała, po czym zaśmiała się niezręcznie.

- Braciszku, jak miło cię widzieć...

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz