Rozdział XXIV

2.3K 384 130
                                    

Kiedy Jo pozbierała się już z tego, że Jeremiasz poprosił ją do tańca, odchrząknęła cicho i poprawiła się:

- Znaczy... Tak, oczywiście...

Jeremiasz uśmiechnął się i pewnym krokiem poprowadził ją na parkiet, by znów zatańczyć dokładnie to samo, co przed chwilą. Dzięki temu Josephine radziła sobie nieco lepiej, choć wciąż rozglądała się spanikowana. Tańczący w pobliżu Nicholas i Klarysa nie odrywali od siebie wzroku, co tylko utwierdziło Jo w przekonaniu, że wiedziała, co się święci.

Jeremiasz był na szczęście na tyle skupiony na tańcu, że nie obdarzał już Jo swoimi wysublimowanymi żartami. Kiedy muzyka się skończyła, dziewczyna wręcz odbiegła od niego, by uniknąć rozmowy (na tyle szybko, na ile pozwalała jej suknia), przez co wpadła na kogoś. Kiedy już myślała, że zapadnie się pod ziemię, zobaczyła uśmiechniętego od ucha do ucha Nicholasa.

- Och, przepraszam - powiedziała Jo, wycofując się powoli i zastanawiając się, czy za wpadnięcie na księcia groziło jej wtrącenie do lochów. Nicholas, wciąż, z uśmiechem ukłonił się delikatnie.

- Nie, to ja przepraszam, księżniczko Josephine.

Czyli mnie nie wtrącą do lochów. Chyba.

- Możesz mówić mi Jo, serio - rzuciła nieco zrelaksowana Josephine, a następnie kolejny raz zdała sobie sprawę, co powiedziała. - Znaczy, jak chcesz. Jak możesz, w sensie. Josephine też jest w porządku... 

Tu już dziewczyna ugryzła się w język, nie chcąc się bardziej pogrążyć. Nicholas zaśmiał się krótko, co próbował ukryć. Josephine przypomniał się Thomas - oni wszyscy robili to dokładnie tak samo, choć nie mogła zaprzeczyć, że książę był znacznie przystojniejszy... A to wcale nie pomagało jej w uspokojeniu się.

Nicholas najwyraźniej chciał coś jeszcze powiedzieć, gdy podbiegł do niego mały chłopiec, ubrany dokładnie tak samo, wyglądający jak jego mała kopia.

- Nicholas! - zawołał radośnie. Nicholas zatrzymał go, zanim mógłby wbiec w Josephine.

- Pozwól, że przedstawię, Josephine - powiedział Nicholas, trzymając dłoń na ramieniu chłopca. - To Charles, książę Yorku... I mój młodszy brat.

- Heeeej - powiedziała Josephine przesłodzonym głosem, machając, absolutnie zauroczona małym księciem. - Miło mi poznać - dodała prędko, dygając. Uznała chłopca za najbardziej wartego jej uwagi chyba z całej tamtej sali.

- Mnie także - odparł chłopiec, kłaniając się nieco za nisko, co jeszcze bardziej ją rozczuliło. Miał już więcej manier niż większość chłopców, na których kiedykolwiek natrafiła w szkole. Książę jednak nie poświęcił jej za wiele uwagi, bo zwrócił się do brata:

- Gdzie jest Klarysa?

Nicholas spojrzał w swoją prawą stronę i delikatnie wskazał głową na księżniczkę rozmawiającą z jakąś parą.

- Tam stoi.

- Mogę... Wiesz co? - zapytał Charlie konspiracyjnie, upewniając się, że Jo ich nie słyszała, mimo że było inaczej..

Nicholas ponownie się rozejrzał, a następnie powiedział cicho:

- Tylko upewnij się, że tata cię nie widzi.

Charlie wyraźnie się ucieszył i odszedł prędko w kierunku Klarysy. Jo, która usłyszała te słowa, nieco się zdziwiła, ale była zbyt zajęta patrzeniem na chłopca, by się nad nimi głębiej zastanowić.

- Uroczy jest - powiedziała do Nicholasa.

- I wciąż trochę rozrabia - zauważył książę, jakby próbując wytłumaczyć się z jego zachowania. Zawsze musiał to robić, bo jego rodzice nie pozwalali Charliemu na żadną swobodę i oczekiwali, że Nicholas będzie dla niego chodzącym wzorcem.

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz