Rozdział XII

3.1K 488 194
                                    

- Co mnie obchodzi ta zaginiona księżniczka?! - wybrzmiał krzyk w jednej z białych altanek pięknego, rozległego gaju oliwnego, płoszący wszystkie zgromadzone nieopodal ptaki.

Krzyk ten wydała z siebie piękna dziewczyna siedząca niczym posąg przy niewielkim, białym stoliku. Jej alabastrowa skóra, przeszywające, niebieskie oczy, unowocześniony peplos* niemal w identycznym kolorze i upięte wysoko kruczoczarne włosy już zupełnie nadawały jej wyglądu doskonale wyrzeźbionej figury. Zwieńczeniem tego wszystkiego był wieniec z liści, idealnie dopasowany do jej fryzury, czyniąc ją chodzącym podobieństwem greckiej bogini.

Tak najłatwiej można było opisać księżną Magdalene. Dziewczyna miała greckie korzenie i absolutną obsesję na ich punkcie. Choć urodziła się w Marenii, nigdy o tym nie wspominała, gdy nie było to konieczne. Na każdym kroku podkreślała istotę greckiej kultury i chwaliła się swoją wiedzą na jej temat - stąd wynikał choćby jej ubiór.

Nawet altanka, w której siedziała, miała kolumny w stylu jońskim i zadaszenie przypominające to, jakie miał Partenon. Otoczenie drzew czyniło ją naprawdę magicznym miejscem, w którym można było schronić się przed prażącym słońcem, jakie tamtego dnia zaświeciło nad Oleantią.

- Tylko zapytałam, nie bulwersuj się tak - odparła jej siedząca naprzeciwko blondynka, odstawiając porcelanową filiżankę na stolik.

Księżniczka Helena była prawdziwą Greczynką, ale czasem wydawało się jej, że wiedziała o swoim kraju mniej niż Magdalene. Blondynka miała na sobie zwyczajną, jasnozieloną sukienkę, dosyć zwiewną, ponieważ na dworze panował upał. Dziewczyna nie spodziewała się, że jej przyjaciółka aż tak gwałtownie zareaguje na pytanie o opinię o odnalezionej księżniczce, o której mówiło teraz całe królestwo.

- Nie bulwersuję się - odparła Magdalene już znacznie spokojniej, elegancko unosząc swoją filiżankę. - Po prostu... Co ona może mi zrobić?

- Nie wiem, zazwyczaj, gdy ktoś nowy pojawia się na dworze, zaczynasz panikować - odparła Helena wręcz ze stoickim spokojem. - A ta księżniczka to jednak córka króla Fryderyka, druga najważniejsza osoba w państwie. Będą jej pil...

- No i co z tego? - przerwała jej Magdalene gwałtownie, odstawiając swoją filiżankę nieco głośniej, niż powinna. - Ta dziewczyna nie ma pojęcia o dworze, nie ma pojęcia o Lamarii... Sama skompromituje się prędzej czy później. A jeśli nie, to jej w tym pomogę.

Helena pokiwała głową, wpatrzona w swoją zieloną herbatę, po czym założyła pojedynczy kosmyk ze swojej  burzy blond loków za ucho i powiedziała:

- Mimo wszystko, wyżej od niej stoi tylko Klarysa. To nie będzie takie łatwe.

Magdalene zaśmiała się, pewnie nawet parsknęłaby śmiechem, gdyby nie była nauczona, że to niegrzeczne. Wstała nagle i spojrzała na swoją przyjaciółkę władczo.

- Jak tylko wyjdę za Nicholasa, to zobaczymy, kto będzie się bardziej liczył w królestwie. Będę miała w garści tyle, co Klarysa, a może nawet i więcej - powiedziała, prawie sycząc.

- Z tym Nicholasem to ci się udało, nie powiem - przyznała Helena, ponownie kiwając głową. - Najlepsza strategicznie partia poza Jeremiaszem...

- Jeremiasz to największy nudziarz na dworze - powiedziała Magdalene z pogardą. - Zresztą tak jak Klarysa. Proszę, jak się dobrali - dodała równie zniesmaczona, z taką miną, jakby poczuła jakiś okropny zapach pod nosem.

Po tym pomiędzy dziewczętami zapadła chwila ciszy, przerywana jedynie śpiewem licznych ptaków. Helena przesunęła nagle nieco swoje krzesło, ponieważ pojedynczy promień słońca jakimś cudem przedostał się pomiędzy drzewami i trafił prosto w jej oczy. Usadowiona już poza jego zasięgiem, Helena przysunęła do siebie filiżankę i powiedziała nagle:

- A co, jeśli będą chcieli oddać Nicholasa tej całej nowej księżniczce?

- I zerwać królewskie zaręczyny? - zawołała oburzona Magdalene, od tazu wstając gwałtownie. - Widzisz to? Nikt mi nie odbierze Nicholasa, dopóki mam to - tu uniosła swoją lewą dłoń i pokazała srebrny pierścionek z niewielkim, choć pięknie wyglądającym diamentem. - Podobno Nicholas wybrał go specjalnie dla mnie, tak twierdzi jego ojciec, ale to tajemnica. Gdy się oświadczał...

- Tak, wiem, widziałam te oświadczyny - przerwała jej Helena, wzdychając i podnosząc swoją filiżankę do ust. - Całe królestwo widziało - wymamrotała pod nosem, szybko popijając herbatę, by nie musieć odpowiadać na spodziewany zarzut Magdalene.

Helena szczerze wątpiła w to, że Nicholas w ogóle widział tamten pierścionek zanim wręczył go Magdalene. Znała księcia i widziała jego niechęć, gdy przed całym krajem praktycznie wyznawał miłość księżnej, której tak naprawdę nie czuł. Postanowiła jednak tego nie komentować i zanim Magdalene zdążyła się odgryźć, Helena zapytała:

- To skoro nie Nicholas, to kto? Wszystkie najlepsze partie są zajęte, a pewnie będą musieli jej kogoś znaleźć...

- Vitalis jej zostaje - stwierdziła Magdalene, wzruszając ramionami i zajmując z powrotem swoje miejsce przy stole.

- Vitalis? - powtórzyła zaskoczona Helena. - Mojemu kuzynowi nie dałabym pod opiekę chomika. Nie dałabym mu nawet zarządzać domkiem dla lalek, a co dopiero całym Diemor. On się zupełnie do tego nie nadaje.

- Widzisz, też się dobrali - zawuażyła Magdalene z dumą, jakby to ona ich zeswatała.

- A myślisz, że ty zostaniesz królową Nowego Brunszwiku? - zapytała Helena prędko, chcąc zmienić temat.

Na te słowa Magadalene uśmiechnęła się szelmowsko, tak, że jej rozmówczyni nieco się przeraziła. Księżna wyprostowała się jeszcze bardziej i rozejrzała się podejrzliwie, by upewnić się, że były same. Gdy stwierdziła, że jedynymi świadkami ich rozmowy były drzewa i ptaki, zaczęła mówić:

- Oczywiście, że tak - powiedziała zniżonym tonem. - Rodzice Nicholasa lada chwila zrezygnują z tronu. Pewnie tylko czekają na nasz ślub, oni oboje mnie uwielbiają. A jak zostanę królową Nowego Brunszwiku, to nawet Klarysa będzie mi biła pokłony i błagała o korzystne decyzje z mojej strony.

- No nie wiem... - mruknęła Helena, nie odrywając wzroku od swojej herbaty.

- Wyrwę się wreszcie z tych durnych oliwek - tu Magdalene wskazała na otaczające ją drzewa, które były symbolem całej Oleantii. - Nowy Brunszwik daje takie możliwości, że nawet sobie nie wyobrażasz. A jeśli jak najszybciej będziemy mieli z Nicholasem dziecko, to jego rodzice już w ogóle oszaleją.

- Nie żal ci młodości? - zapytała Helena, unosząc brwi. - Masz jeszcze mnóstwo czasu na dziecko.

Magdalene przewróciła oczami, jakby nie wierząc w głupotę swojej rozmówczyni, po czym znowu się rozejrzała, jakby bojąc się, że ktoś mógł zobaczyć, że zrobiła coś, co nie przystawało księżnej.

- Przecież to nie ja będę się tym dzieckiem zajmować - powiedziała cicho. - Chodzi tylko o to, by był potomek rodu i tak dalej... Swoją drogą, dziecko moje i Nicholasa byłoby śliczne, bo...

Tu przerwała nagle, bo w altance jakby znikąd pojawiła się czarnoskóra służąca, która ukłoniła się nisko i powiedziała:

- Wasza książęca mość, przepraszam, że przeszkadzam, ale ojciec pragnie, byś przyszła obejrzeć pierwsze publiczne przemówienie księżniczki Josephine w telewizji.

Na te słowa Magdalene od razu wstała, uśmiechając się tak, jakby właśnie została królową całego świata. Spojrzała na Helenę porozumiewawczo, zakładając ręce.

- Och, nie mogę się doczekać, żeby to zobaczyć.

~
Peplos - strój kobiecy, taka jakby sukienka, którą nosiły starożytne Greczynki

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz