Rozdział XXXIX

1.6K 295 224
                                    

Jeśli Vitalis chciał spetryfikować Josephine słowami, to skutecznie mu się to udało. Dla niego to nie było wiele - zawsze kazano mu komplementować damy, choć miał zasadę, że nie robił tego, jeśli naprawdę tak nie uważał. Dla Jo było to ogromne wydarzenie, bo chłopcy w szkole odzywali się do niej tylko wtedy, jeśli chcieli przez nią poderwać Danielle, a wtedy najprawdziwszy książę powiedział jej, że wyglądała ślicznie. Jo chciałaby wtedy widzieć miny dziewczyn, które wyśmiewały się z niej ze względu na rude włosy.

- Naprawdę? - wydusiła po chwili, za co miała ochotę się uderzyć w głowę. - Znaczy, dziękuję, bardzo mi miło... - dodała, nieświadomie kładąc dłoń na sercu. Vitalis zaśmiał się, lecz serdecznie, nie z niej.

- Fajnie widzieć, że ktoś szczerze to przyjmuje. Rzadkość tutaj.

- Wiesz, nie przywykłam... - przyznała Jo zgodnie z prawdą. - Chłopcy w szkole używali mnie tylko do dotarcia do mojej ładnej przyjaciółki - dodała, zastanawiając się, czemu w ogóle mu o tym mówiła. Sądziła, że raczej go to nie obchodziło.

- W sumie znam to, choć z innej strony - powiedział Vitalis, co kompletnie zbiło Josephine z tropu.

- Znasz?

- W zeszłym roku próbowałem studiować i wszystkie dziewczyny dobijały się do moich kolegów, bo ja jestem księciem. Nawet nie wiedziały, na co się piszą. - Ostatnie zdanie wypowiedział ze śmiechem, a Jo z każdą chwilą rozluźniała się coraz bardziej.

- A na co się pisały? - zapytała żartobliwie, zakładając ręce. Vitalis zmierzył ją zaskoczonym wzrokiem, zastanawiając się, czy za moment będzie mógł zrezygnować z dość oficjalnej postawy, którą wciąż przy niej trzymał. Ojciec przepowiadał mu, że Josephine będzie wymagająca i pilnująca manier: tymczasem coraz bardziej przypominała mu jego.

- Nie wiem, czy sam nie wbiję sobie gwoździa do trumny, ale Helena twierdzi, że nie zostawiłaby pod moją opieką nawet chomika - odparł wreszcie, rozbawiając dziewczynę całkowicie.

Klarysa rozmawiała z Jeremiaszem, ale obserwowała ich kątem oka i cieszyła się, że Jo była wesoła. Blondynka była dumna z siebie, że tak to zaplanowała.

- To boję się, co Helena powiedziałaby na moich znajomych ze Stanów - powiedziała Josephine, wciąż się śmiejąc, co udzielało się Vitalisowi.

- Oj, Helena sama wcale taka święta nie jest. Ona...

- Josephine, Vitalis, wybaczcie, że wam przerwę, ale widzę, że już prawie wszyscy przyszli i musimy ich przywitać - powiedziała nagle Klarysa, wstając.

- A tak... - odparła Josephine, rozczarowana tym, że będzie musiała tak szybko opuścić sytuację, w której poczuła się komfortowo. Wstała, patrząc przepraszająco na swojego rozmówcę.

- Opowiem ci, jak wrócisz - zaoferował Vitalis, nie przestając się uśmiechać.

Klarysa odeszła wraz z Josephine, a wtedy Isla natychmiast nachyliła się w stronę Greka.

- Ooooj, Vitalis. - Popatrzyła na niego wymownie. - Co? Mam dzwonić do tatulka, żeś zaczarował najlepszą wolną partię na dworze teraz?

- Tatulek by padł na zawał, jakby ją usłyszał - przyznał książę, z przyjemnością wyobrażając sobie minę ojca.

- To chyba tym bardziej ci się podoba, co?

- Isla, a czemu ty nie znajdziesz sobie męża? - Vitalis założył ręce, na co księżna prychnęła.

- Bo tylko ty zostałeś wolny - odparła oczywistym tonem.

- Bzdura. Książę Duncan to nadal kawaler, leć do niego. - Rozbawiony Vitalis wskazał głową gdzieś za Islę, gdzie siedział wspomniany mężczyzna. Ona już chciała się odgryźć, gdy odezwał się Jeremiasz śmiertelnie poważnym tonem:

- Książę Duncan jest dla Isli trochę za stary.

Vitalis i Isla spojrzeli na niego z niedowierzaniem. Zapadła chwila wyjątkowo niezręcznej ciszy.

- Tak, to był taki żart... - wyjaśnił skonsternowany Vitalis, a Isla ukryła twarz w dłoniach.

W międzyczasie Klarysa i Josephine zdążyły przywitać już kilku gości, a w tamtym momencie podchodziły właśnie do najgorszego stolika - siedzieli przy nim Magdalene, Nicholas, Charlie i rodzice chłopców.

- Księżniczko Josephine, pozwól, że przedstawię moją żonę, Charlotte - powiedział król Lars, gdy wszyscy wymienili już grzecznościowe powitania.

Mama Nicholasa, której nie było na balu, nie zrobiła na Josephine dobrego wrażenia. Była dojrzałą kobietą o ciemnych blond włosach i miała minę, jakby wcale nie chciała tam być, a jej krwistoczerwony strój dodawał do tego poczucie, że była niczym złoczyńca z jakiegoś filmu.

- Zaszczyt wreszcie poznać waszą wysokość - powiedziała takim tonem, jakby wcale tak nie myślała. - Córka króla Fryderyka, kto by pomyślał...

- Mnie również zaszczyt poznać waszą... Królewską mość - powiedziała Josephine, przypominając sobie o tym, co księżna Irena mówiła jej o adresowaniu poszczególnych osób.

Klarysa posłała jej uspokajające i dumne spojrzenie, dając kuzynce znać, że zwróciła się odpowiednio, królowa Charlotte nie wyglądała jednak na poruszoną tym osiągnięciem.

Josephine popatrzyła na Nicholasa, bo on wyglądał na najbardziej niezadowolonego z tego wszystkiego i nawet nie próbował się z tym specjalnie kryć. Magdalene próbowała się do niego przytulić, chociażby nawet położyć swoją dłoń na jego, ale on stale się od niej odsuwał na złość ojcu, który posyłał mu surowe spojrzenia.

- Klaryso, niestety nie będę mogła dołączyć do wyjazdu - powiedziała Charlotte już nieco milej. - Muszę oszczędzać zdrowie, takie są zalecenia mojego lekarza, a takie ciągłe podróżowanie wymęcza organizm.

Klarysie wyraźnie stanęła gula w gardle, ale nic nie powiedziała.

- Ja także jestem zmuszony zrezygnować - wtrącił Lars. - Muszę zająć się małżonką, poza tym Charlie również jest za mały na to wszystko...

- Hej! Ja chciałem jechać! - zawołał mały książę, rozczulając Josephine. Wtedy Nicholas zareagował natychmiast.

- Ojcze, zajmę się nim, możemy...

- Ty masz kogoś innego, kim powinieneś się zajmować - przerwał mu Lars tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Ależ Lars - wtrąciła Magdalene, kładąc dłoń na ramieniu Nicholasa. - Nicholas i ja chętnie zajmiemy się Charliem. To będzie jak trening przed naszym własnym dzieckiem.

Klarysa z kamienną twarzą dyskretnie odwróciła wzrok, podczas gdy Josephine zakryła sobie usta, powstrzymując śmiech i odruch wymiotny jednocześnie. Widziała, że Charlie zareagował podobnie.

- To jednak zostanę - powiedział chłopiec, na co Nicholas spojrzał na niego smutno.

- Tak będzie najlepiej - powiedział Lars, nie odrywając wzroku od starszego syna.

Josephine rozważała w głowie, kogo w tamtym momencie nie lubiła bardziej: Magdalene, matki Nicholasa czy jednak jego ojca.

- Cóż, to ogromna szkoda, ale mam nadzieję, że wasza królewska mość wróci do zdrowia jak najszybciej - powiedziała Klarysa, skłaniając się delikatnie w stronę Charlotte, która wreszcie wyglądała na choć trochę zadowoloną. - Liczę za to, że wyjazd minie dobrze Magdalene i Nicholasowi.

- Oczywiście - powiedział Nicholas, spoglądając na Klarysę i uśmiechnął się po raz pierwszy, co ją speszyło.

- Miłego przyjęcia - powiedziała Klarysa pospiesznie, a następnie pokazała Jo, by przeszły dalej.

- Ci rodzice Nicholasa to jacyś despoci - szepnęła Josephine, gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem ich słuchu.

- Cóż, są trochę surowi... - odparła Klarysa, spuszczając głowę, jakby chciała dodać coś więcej, ale się bała. - Och, Helena, jak miło cię widzieć - dodała nagle, w kilka sekund przylepiając sobie uśmiech do twarzy, by przywitać księżną.

Josephine była już wtedy pewna, że pomimo jej pozytywnego nastawienia lekko nie będzie.

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz