Rozdział XXV

2.2K 394 57
                                    

- Mogłabyśmy zająć ci moment, księżniczko Josephine? - powiedziała nieznana dziewczynie, prawdopodobnie starsza od niej dama, uśmiechając się. Jo odetchnęła trochę z ulgą, bo pomimo swojego poważnego wyglądu brzmiała bardzo miło.

- To przyjemność panią poznać! - wybrzmiał dziecięcy głos, a dopiero wtedy Josephine zauważyła wyłaniającą się zza dziewczyny małą księżniczkę, którą widziała już wcześniej. Eleonora dygnęła przesadnie, zupełnie rozbrajając Jo.

- Eleonora, nie mówi się pani, tylko... - zaczęła starsza nieco surowo, ale Josephine w ogóle nie zwróciła na nią uwagi i schyliła się delikatnie, by być bliżej twarzy Eleonory.

- Oooch, ciebie też - powiedziała rozczulona, a następnie się wyprostowała, wracając do rzeczywistości. - I ciebie oczywiście też, ksi... Znaczy...

- Adelajda i Eleonora, księżniczki Yorku. Jesteśmy siostrami Jeremiasza - wyjaśniła wreszcie Adelajda.

- A, tak - rzuciła Jo, kiwając głową do Adelajdy, ale nie odrywając wzroku od Eleonory. Jeśli Charlie był słodki, to nie było wystarczająco dobrego określenia na dziewczynkę. Adelajda odchrząknęła wymownie, by z powrotem przykuć uwagę Josephine.

- Niedługo będziemy rodziną, więc uznaję za słuszne, byśmy się lepiej poznały - kontynuowała księżniczka.

- Pewnie, pewnie... Ja tu w zasadzie wszystkich muszę lepiej poznać - odparła Jo ze śmiechem.

Adelajda uniosła brew, ale nie skomentowała tych słów. Jo zaczynała natomiast kolejny raz czuć się coraz bardziej niezręcznie, nie wiedząc, jak podtrzymać tę, według niej, nijaką rozmowę.

- Pozwolę sobie dołączyć do rozmowy - powiedziała nagle Helena, podchodząc do całej trójki. - Witaj, Adelajdo, Eleonore - dodała, grzecznie kiwając głowę w ich stronę, na co one odpowiedziały jej tym samym, choć starsza z nich zrobiła to jakby niechętnie.

Jo marzyła wtedy o tym, by tylko stamtąd uciec. Pojawiała się kolejna osoba, a to tylko oznaczało kolejne kłopoty i coraz więcej zażenowania. Dziewczyna czuła, jak czerwienią się jej uszy, wręcz dopasowując się do jej rudych włosów.

- Siedziałyśmy razem, ale nie miałyśmy okazji wiele porozmawiać, a ja też chętnie poznam księżniczkę Josephine - powiedziała Helena, uśmiechając się delikatnie. Dopiero wtedy Jo przyjrzała się jej lepiej: dziewczyna była naprawdę piękna i, w mniemaniu Josephine, przewyższała urodą wszystkie spotkane przez nią jak dotąd damy, włącznie z Klarysą. Wyglądało na to, jakby została stworzona dla swojego imienia.

To wszystko nie zmieniało faktu, że zarówno Helena, jak i Adelajda wyjątkowo ją stresowały, zwłaszcza patrząc na nią z wyczekiwaniem. Jo przełknęła ślinę - musiała wreszcie się jakoś odezwać.

- Um... Nie wiem, co mogłabym o sobie powiedzieć... W sensie, tu wszyscy znają mnie lepiej niż ja sama - powiedziała Jo zgodnie z prawdą, z nerwów uciekając wzrokiem wszędzie, byle nie na twarze swoich rozmówczyń. Przy tym rozglądaniu kątem oka zobaczyła nagle Thomasa stojącego przy bufecie i aż poczuła pulsującą w niej adrenalinę: nie miała zamiaru znowu go zgubić i postanowiła od razu do niego pójść. Wtedy jak nigdy potrzebowała kogoś znajomego, nawet jeśli to był ktoś, kogo znała tak krótko

- Przepraszam was...Wasze wysokości bardzo - powiedziała, chcąc jakoś kulturalnie się stamtąd usunąć. - Muszę iść gdzieś na moment - dodała i pospiesznie ruszyła w stronę bufetu. W pewnym momencie prawie tam biegła, nie chcąc, żeby ktoś zdążył ją zatrzymać.

- Boże, Thomas, z nieba mi spadłeś - powiedziała zadyszana, opierając się o stół. Chłopak zaśmiał się, odwracając się przodem do niej i odstawiając poncz, który uzupełniał.

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz