Kompletne przerażenie i paraliż - to odczuwała Josephine, kiedy dowiedziała się, że zanim w spokoju pojedzie wybierać sukienki wraz z Klarysą, będzie musiała wygłosić publiczne przemówienie przed kamerami i prasą w związku ze swoim powrotem do ojczyzny. Thomas jakimś cudem zapomniał jej o tym powiedzieć, zagadawszy się z nią przy śniadaniu, za co dostał reprymendę od księżnej Ireny.
Podsumowując, gdy Jo, ubrana już w niebieską sukienkę otrzymaną od Beth, gotowa do wyjazdu do salonu, stanęła przed Ireną i Klarysą z uśmiechem na twarzy, nie była gotowa na to, że księżna dosłownie wypcha ją przed zamek razem z jej kuzynką.
- Nie musisz mówić nic skomplikowanego - szepnęła do niej Klarysa tuż przed drzwiami. - Po prostu powiedz, że...
- Przecież ja nic nie wiem! - zawołała Jo z przerażeniem, ale było już za późno: drzwi się otworzyły, a dziewczynę oślepiły flesze i ogłuszyły krzyki dziesiątek, może nawet setek dziennikarzy zgromadzonych przed pałacem. Choć oddzieleni byli specjalnym płotkiem, Josephine przestraszyła się ich. Słyszała swoje imię, słyszała prośby o wypowiedź, słyszała zachwyt z tego, że to naprawdę była ona. Spojrzała kątem oka na Klarysę - ta stała po jej lewej w sukni tego samego koloru i zdawała się być zupełnie niewzruszona całym zamieszaniem. Zupełnie nie rozumiała, jak.
Zanim Jo zdążyła się zorientować, ktoś podsunął jej mikrofon pod nos. Dziewczyna z przerażeniem spojrzała na Klarysę, która delikatnie skinęła głową, jakby dając jej zezwolenie na rozpoczęcie.
- Umm... Dzień dobry wszystkim...? - powiedziała Jo, czując, że miałaby ochotę zapaść się zaraz pod ziemię.
- Czy to naprawdę ty jesteś księżniczką Josephine? - usłyszała gdzieś pośród krzyków i wciskanych migawek. Wtedy stwierdziła, że po prostu będzie odpowiadać na zadawane jej pytania, a to nie mogło być tak proste.
- Tak, to ja... - odparła niepewnie, jakby przez moment kwestionując swoje własne istnienie.
- Jakie wiążesz oczekiwania z powrotem do Lamarii?
- Czy masz zamiar wyjść za mąż?
- Czy wiedziałaś, że jesteś księżniczką?
Pytania mnożyły się, a Jo myślała, że dostanie ataku paniki. Zupełnie ją zatkało i nie wiedziała, co ma mówić, ani jak zapanować nad tłumem. Stała tam jak słup soli, marząc tylko, żeby to wszystko się skończyło. Kiedy zebrała się, żeby jeszcze cokolwiek powiedzieć i rozważała, czy to na pewno dobry pomysł, Klarysa ją uratowała. Stanęła nagle przy mikrofonie, uniosła dłoń, czym nieco uciszyła dziennikarzy, a następnie zaczęła mówić pewnym, donośnym głosem:
- W imieniu księżniczki Josephine i własnym proszę wszystkich o pozwolenie jej na spokojne przyjęcie tu, w jej ojczyźnie. Wszelkie wywiady i konferencje będą musiały zaczekać. Proszę o uszanowanie prywatności księżniczki Josephine i bezwzględne nierozpuszczanie żadnych fałszywych informacji na jej temat. Na ten moment to wszystko, dziękuję.
Zaraz po tym Klarysa dyskretnie pokazała Jo, żeby wróciły do zamku. Rudowłosa księżniczka nie mogła cieszyć się bardziej i wręcz wbiegła do środka, a jej kuzynka spokojnie weszła za nią, podczas gdy strażnicy zamknęli drzwi.
- Klarysa wszędzie ma wchodzić pierwsza! Jeju, jeszcze tyle do nauki... - zawołała księżna Irena, ale Jo nie mogła się bardziej tym przejmować.
- Wow, masz gadane... Dzięki, uratowałaś mnie... - wydusiła do Klarysy, która uśmiechnęła się na te słowa.
- Mam nadzieję, że prasa nie będzie sprawiała ci problemów - powiedziała blondynka, po czym zwróciła się do jednego ze swoich dwóch służących, ubranych tak samo, jak Thomas. - Możemy już jechać.
- Jeju, jak byłam mała, to chciałam zostać gwiazdą, ale teraz się cieszę, że jednak nie. To było okropne... - powiedziała Jo, poprawiając swoją sukienkę zmierzwioną od krótkiego biegu.
Po tym spojrzała na Thomasa, swojego służącego, który stał przed nią i najwyraźniej z całych sił powstrzymywał się od śmiechu. Księżniczka zmrużyła oczy.
- Czy ty się ze mnie śmiejesz? - zapytała, kładąc ręce na biodrach.
- Nie śmiałbym, wasza wysokość - odparł Thomas, wyraźnie będąc na granicy roześmiania się.
- Mogę cię uderzyć? - zapytała Jo, a wtedy Thomas musiał przestać na nią patrzeć, bo już chyba by nie wytrzymał.
- Teoretycznie tak, ale wolałbym, żebyś tego nie robiła - powiedział, patrząc na podłogę i wydając z siebie krótkie parsknięcie, bo najzwyczajniej w świecie nie potrafił już wytrzymać.
I choć Jo zazwyczaj nie robiła tak śmiałych rzeczy przy ludziach, których dopiero poznała, jakoś przy Thomasie czuła się na tyle swobodnie, że delikatnie zdzieliła go w ramię.
- Masz za swoje - mruknęła niby złowieszczo, ale sama zaczęła się uśmiechać.
- Zrozumiałem mój błąd, wasza wysokość - powiedział i w końcu nie wytrzymał: parsknął śmiechem. Jo zaraz do niego dołączyła, czym przykuła uwagę księżnej Ireny.
- Thomas, nie ma czasu na pogaduszki, do auta - powiedziała kobieta stanowczo. - Klarysa, wierzę, że pomożesz Josephine wybrać odpowiednią kreację, bo ja muszę zostać.
- Oczywiście - powiedziała Klarysa, delikatnie kiwając głową.
Chwilę później Jo siedziała już obok swojej kuzynki w aucie z przyciemnionymi szybami, a także parawanem pomiędzy kierowcą, a pasażerami. Prowadził jeden ze służących Klarysy, a obok niego siedział Thomas, jednak obie księżniczki nie mogły tego zobaczyć, ani ich usłyszeć.
- Miałabyś coś przeciwko temu, bym sprawdziła mój telefon? - zapytała nagle Klarysa, co sprawiło, że siedząca po jej prawej Jo popatrzyła na nią zaskoczona.
- Nie, czemu miałabym...? - odparła, ale potem zrozumiała, że Klarysa raczej nie należała do osób, które wyciągały swój telefon gdzie popadło i była po prostu grzeczna. - Znaczy, ja może też wyciągnę swój...
Po uzyskaniu pozwolenia, Klarysa wyciągnęła biały telefon z błękitną, lekko połyskującą obudową. Jo na chwilę się zawiesiła (i miała ochotę się uderzyć, bo przez moment zastanawiała się, czy ktoś taki jak jej kuzynka będzie w ogóle umiał obsłużyć na tyle nowoczesne urządzenie, ale zaraz po tym uznała, że to głupie) i zagapiła się na blondynkę. Ta dotknęła ekran swojego telefonu kilkukrotnie i nagle zaczęła uśmiechać się od ucha do ucha, po czym zaczęła prędko coś pisać.
Jo musiała powstrzymywać swoją wrodzoną ciekawość, żeby nie spytać kuzynki, co tak bardzo ją ucieszyło. Zobaczyła tylko kątem oka, że Klarysa miała otwartego Instagrama. Wtedy Jo wzięła swój telefon i wpadła na pomysł odnalezienia go, jednak jedynym profilem, jakim, ku jej zdziwieniu, udało jej się odnaleźć, był ten oficjalny całej rodziny królewskiej.
Josephine zaczęła z ciekawością przyglądać się w większości nudnym, oficjalnym zdjęciom, aż wpadła na takie sprzed prawie roku, które przykuło jej uwagę. Była na nim Klarysa i jakiś ciemnowłosy mężczyzna w eleganckim ubraniu, który, stwierdziła Jo w duchu, nie był specjalnie przystojny. Zanim zdążyła zastanowić się, kim był, opis fotografii jej odpowiedział.
Z radością dzielimy się wiadomością o zaręczynach Jej Wysokości Klarysy, Księżniczki Lamarii i Jego Wysokości Jeremiasza, Księcia Yorku. Królewski przedstawiciel prasowy oficjalnie potwierdza, że koronacja przyszłej Królowej i zaślubiny narzeczonych odbędą się tego samego dnia.
Jo przygryzła wargę i przyjrzała się Klarysie na zdjęciu - wyglądała pięknie i uśmiechała się, ale ruda nie była pewna, czy szczerze. Miała wrażenie, że dziewczyna ze zdjęcia chciała stamtąd jak najszybciej uciec. Popatrzyła na prawdziwą Klarysę siedzącą obok, która nadal się uśmiechała, jeszcze szerzej niż wcześniej. Wtedy Jo wiedziała już, że mina na Instagramie była ściemą, a przyszła królowa na pewno nie patrzyła w telefonie na coś związanego ze swoim narzeczonyn.
CZYTASZ
Nie Mogę Odebrać, Zostałam Księżniczką
Roman pour Adolescents👸🏼Farma. Kalosze. Kury. Traktor. Tak zazwyczaj wyglądała codzienność Jo, która odkąd pamiętała mieszkała na dużej farmie wraz ze swoim ojcem i praktycznie nie widziała poza nią świata, jednak nigdy jej to nie przeszkadzało. W końcu to tam miała sw...