Rozdział XXXIII

2K 317 62
                                    

Choć Josephine bardzo nie chciała wstawać wcześnie następnego dnia, z pomocą Thomasa jakoś zwlokła się z łóżka, odczuwając niewyobrażalny ból w udach. Cieszyła się w zasadzie, że chłopak wręczył jej do ubrania delikatną, pudrowofioletową suknię do kolan, ponieważ nic niepotrzebnie nie ściskało jej nóg.

Thomas zaprowadził ją do królewskiej jadalni, pięknego, jasnego pomieszczenia, które nie miało jednak okien. Chłopak wyjaśnił, że to ze względu na to, że tamta sala była przeznaczona dla najważniejszych gości i miała zapewnić sto procent prywatności. Błękitno-białe ściany zdobiły liczne obrazy w kunsztownych ramach, ułożone między korynckimi kolumnami.

- Dzień dobry, Josephine - przywitała się Klarysa, kiedy tylko dziewczyna pojawiła się w sali. Stała przy długim, srebrnym, prostokątnym stole i krześle wyłożonym granatowym pluszem, uśmiechając się życzliwie. Po jej prawej przy swoich miejscach stały już Adelajda i Eleonora, obie w bardzo podobnych, jasnożółtych sukniach. Po prawej stronie stał natomiast Jeremiasz w bordowym stroju, korespondującym z suknią Klarysy.

- Księżniczko Josephine - powiedziała cała trójka rodzeństwa niemal jednocześnie, chyląc swoje głowy. Eleonora chciała w pełni dygnąć i zachwiała się, wywołując uśmiech na twarzy Jo.

- Dzień dobry - odpowiedziała dziewczyna niepewnie, zastanawiając się wciąż, czy to było adekwatne powitanie.

- Usiądźmy, proszę - powiedziała wreszcie Klarysa, a służba rzuciła się niemal, by odsunąć wszystkim paniom siedzenia. Jeremiasz odsunął to dla jego narzeczonej.

- Dzięki - szepnęła Jo do Thomasa, który posłał jej krótki, wspierający uśmiech, po czym się wycofał.

- Wasza wysokość, doktor Lagner jest gotowy przyjąć waszą wysokość od razu po śniadaniu - powiedział Sebastian, który znikąd podszedł do Klarysy. Blondynka kiwnęła głową.

- Dziękuję. Przekaż proszę, że Josephine i ja na pewno przyjdziemy.

- Ja? - zapytała zdumiona Jo, a Thomas uderzył się w głowę, że zapomniał jej o tym powiedzieć. Klarysa obdarzyła ją uspokajającym spojrzeniem.

- Nie martw się, Josephine, to rutynowa kontrola przed wyjazdem. A tobie jeszcze nasz doktor założy też lamarską książeczkę zdrowia - wyjaśniła, po czym posłała minimalny uśmiech Thomasowi, który to wszystko zaproponował. On odwdzięczył się z nawiązką.

- Właśnie, w związku z wyjazdem, jeśli mogę zapytać, Klaryso... Wybrałaś już swoje damy dworu? - zapytała Adelajda, przed którą jakiś sługa stawiał już śniadanie.

- Oczywiście, Adelajdo. Mianuję je w trakcie wyjazdu, choć moje wybory chciałabym jeszcze przedyskutować z Josephine.

- Ze mną? Ale jakie wybory? - dopytywała coraz bardziej zdezorientowana dziewczyna.

- To księżniczka Josephine nic nie wie? - zapytała Adele wręcz z oburzeniem w głosie.

- Ma prawo nie wiedzieć, dopiero się dowiedziała, że jest księżniczką - odparła jej Klarysa wyjątkowo ostro jak na siebie, szokując kuzynkę. - Josephine, w czasie wyjazdu mianuję swoje damy dworu, które będą mi pomagać, gdy zostanę królową. To jednak bardzo ważna decyzja, dlatego chciałabym jeszcze skonsultować je z tobą.

- Och... To... Bardzo mi miło... - powiedziała Jo, w duchu bardzo szczęśliwa, że Klarysa ufała jej na tyle, by coś z nią w ogóle przegadać.

Śniadanie minęło zaskakująco szybko, a od razu po wszystkim Thomas zaczął prowadzić Jo do królewskiego lekarza, tuż za Klarysą i Sebastianem. Zatrzymali się przed sporymi, białymi drzwiami, które zupełnie nie pasowały do marmurowej posadzki czy w ogóle całego pałacu, gdyż były nowoczesne. Klarysa weszła do środka pewnym krokiem, a Sebastian został na zewnątrz.

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz