Rozdział XLIX

674 124 4
                                    

- Klarysa! Jak cudownie cię znowu widzieć!

Wiktoria prawie rzuciła się Klarysie na szyję i, przy swoim naprawdę wysokim wzroście, o mało jej nie przewróciła. Josephine miała wtedy moment na lepsze przyjrzenie się dziewczynie, która miała na twarzy najmocniejszy makijaż, jaki Jo jak dotąd widziała na dworze. Szyję, uszy oraz nadgarstki Wiktorii zdobiła złota biżuteria, delikatna, jednak z tym wszystkim tworząca wrażenie nieco przesadnego przepychu, niemalże karykaturalnego.

- Ciebie też, Wiktorio. - Klarysa uśmiechnęła się szczerze, delikatnie odwzajemniając uścisk dziewczyny, z którego ostatecznie spokojnie się wycofała. - Poznaj proszę Josephine. Josephine, Wiktoria, hrabina Floralii.

- To zaszczyt, to naprawdę zaszczyt - wydusiła Wiktoria, natychmiast dygając przed Josephine. - Czekałam na ten moment odkąd tylko się dowiedziałam, że księżniczka wraca do kraju. Jestem w ogóle przeszczęśliwa, że mogę was tu gościć.

- Mnie też bardzo miło - powiedziała Jo, nawet jeśli tak naprawdę bardziej niż miło czuła się niezręcznie.

- Zapraszam was do środka, proszę... Tristan zaprowadzi was do waszych pokoi, a tam czekają napoje, trzeba się nawadniać w tę pogodę.

- Dziękujemy, Wiktorio.

Kilka chwil później Josephine znalazła się w jednej z komnat dworku. Była przestronna, pełna mebli z ciemnego drewna, lecz zdecydowanie mniejsza i niższa niż ta, jaką Jo mogła cieszyć się w Marenii. Przed sporym łóżkiem zaścielonym szmaragdową pościelą znajdował się stolik, na którym dziewczyna odnalazła szklankę wypełnioną lemoniadą oraz kartkę z informacją, że kolejne napoje oraz przekąski znajdzie w małej lodówce poniżej.

Na zewnątrz wciąż panował upał, więc Josephine bez zastanowienia chwyciła za szklankę, a po tym schyliła się, by z ciekawości otworzyć lodówkę. Znalazła tam więcej lemoniady, wodę i kilka innych napojów, a także, zdawało się lody, musli z owocami oraz same kostki lodu. Myśląc o tym, że potem na pewno wszystkiego popróbuje, zamknęła lodówkę i zaczęła rozglądać się po pokoju, który trochę ją przytłaczał ciężkim, drewnianym sufitem. Zauważyła przy tym, że po prawej stronie łóżka rzeczywiście stały już jej walizki, a gdy już chciała do nich podejść, usłyszała pukanie do drzwi. Pospiesznie odstawiła szklankę, jakby zobaczenie jej z nią mogło być czymś złym, po czym zawołała:

- Proszę!

Wielkie drzwi otworzyły się, a w nich pojawił się, ku jej wielkiej uldze, Thomas.

- Och, to ty, jak dobrze - powiedziała z radością, kiedy chłopak wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.

- Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko w porządku.

Josephine pokiwała głową, od razu schylając się z powrotem do lodówki, by wyjąć z niej dodatkową lemoniadę.

- Napij się - powiedziała od razu, wyciągając do niego rękę z napojem, bo dobrze widziała, że on też cięzko znosił tamten upał. - Czy wolisz coś innego?

- One są wszystkie dla ciebie, Josephine.

- Thomas, przestań się wygłupiać w końcu. - Jo przewróciła oczami. - Przy mnie zapominasz o tym protokole, jasne? Już tyle o tym mówiliśmy. Zresztą, ja nie chcę, byś mi tu padł, więc pij.

Thomas wiedział już, że nie było sensu z nią dyskutować. Przyjął napój, choć z pewnym zawstydzeniem, a wtedy i Josephine chwyciła ponownie za swoją szklankę.

- Dziękuję - powiedział z małym uśmiechem, po czym jak najszybciej mógł, zmienił temat. - Jak ci się widzi hrabina Wiktoria, jeśli mogę zapytać?

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz