Rozdział XLVII

1.7K 237 29
                                    

Droga była dla Josephine nie tylko komfortowa, ale i też niezwykle ciekawa. Gdy autokar opuścił Diemor i wjechał do kolejnego hrabstwa, nie mogła przestać wyglądać przez okno i zachwycać się widokami, które mogła oglądać.

- Jak tu pięknie... Te budynki są niesamowite! - zawołała, wskazując na miasteczko w dole wzgórza, po którym przejeżdżali. Według Jo wyglądało jak wyjęte wprost z pocztówki, a ona sama nigdy nie widziała czegoś podobnego w Ameryce.

- Drachentania to najlepiej zachowana część kraju - opowiadała Klarysa z entuzjazmem. - Zachowało się tu wiele średniowiecznych budowli, w tym nawet kilka zamków. Zresztą zobaczysz je, przyjedziemy tu wkrótce.

Josephine pokiwała głową, po czym nagle wychyliła się ze swojego siedzenia, jakby próbując przedrzeć się przez szybę.

- Czy ja dobrze widziałam? Tam były figury smoków?! - zapytała z niedowierzaniem, po czym spojrzała na Klarysę po potwierdzenie, a ta pokiwała głową. Blondynka uśmiechała się od ucha do ucha, zarażona szczerym entuzjazmem swojej kuzynki.

- To główna atrakcja tego regionu. Istnieje pewna legenda o smokach, które rzekomo tu mieszkały, wzięła się z tego, że wieki temu odnaleziono tu szkielety dinozaurów i wzięto je za smoki. Każdy tu zna tę legendę, stąd zresztą nazwa, bo drachen oznacza właśnie smok. Smocza wioska to największa atrakcja turystyczna tutaj.

W oczach Josephine jakby zaświeciły się iskierki.

- Kurczę, czuję się jak dziecko, ale to brzmi mega. Chcę ją zobaczyć.

- Zobaczysz, obiecuję. - Klarysa zaśmiała się. - Ale we Floralii też będzie co zwiedzać. Floralia słynie ze swoich niesamowitych ogrodów, a także właśnie zawodów polo.

- Klarysa, bez obrazy, no ale... Ogrody jak dla mnie nie równają się ze smoczą wioską.

Klarysa zaśmiała się ponownie.

- Cóż, zobaczysz oba, to mogę ci zagwarantować. A hrabia Julian tu z Drachentanii to również świetna osoba.

Jo zaklaskała niczym mała dziewczynka, myślami już dawno w krainie smoków. Obiecała sobie, że gdy dojadą, sprawdzi wszystko o smoczej wiosce w Internecie.

- Zaczyna mi się naprawdę to wszystko podobać - przyznała, ponownie wyglądając przez okno i licząc na to, że zobaczy kolejne smoki.

- W Lamarii bardzo łatwo się zakochać. A ludzie? Gdy poznasz naszych ludzi... Naprawdę są wspaniali - przekonywała Klarysa.

Josephine odwróciła się do niej i uśmiechnęła się szczerze, kładąc dłoń na jej ramieniu.

- Widzę.

Klarysa spuściła wzrok, nieco speszona, po czym nagle obie usłyszały głośny dźwięk powiadomienia.

- Och, wybacz, to mój telefon... - powiedziała Klarysa, sięgając do swojej torebki zawstydzona.

- Klarysa, ja wiem, że ty się tak pilnujesz, ale serio - przy mnie możesz siedzieć na nim cały dzień. Tak jak większość moich znajomych - przekonywała.

Klarysa posłała jej słaby, ale wdzięczny uśmiech, a następnie spojrzała na ekran z wyraźną nadzieją na twarzy. Straciła jednak swój entuzjazm, gdy ujrzała nadawcę wiadomości.

- A, to koordynatorka ślubu... Pyta o zatwierdzenie śniadania na następny dzień... Muszę jej tylko prędko odpisać.

Jo wzdrygnęła się na samą myśl. Śniadanie następnego dnia oznaczało, że wcześniej Klarysa będzie musiała spędzić noc poślubną z Jeremiaszem, a tego zupełnie sobie nie wyobrażała.

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz