Rozdział V

4.5K 613 320
                                    

Jo przespała większość lotu, a gdy się obudziła, spojrzała na ekranik przed sobą. Biała ikonka samolotu znajdowała się już prawie nad Europą, jednak do Lamarii zostały jeszcze co najmniej cztery godziny podróży. Rudowłosa przetarła swoje oczy i przeciągnęła się, po czym spojrzała na siedzącego obok niej Thomasa.

Chłopak nie spał; notował w niebieskim, grubym zeszycie, który opierał o rozkładany stolik i uśmiechał się lekko, tak, jakby widział w nim coś pięknego. Dopiero, gdy Jo schyliła się po swój plecak zauważył, że się obudziła.

- O, nie śpisz już - powiedział z uśmiechem, prędko zamykając swój zeszyt, po czym wrzucił go do swojego plecaka tak szybko, jakby się nim poparzył.

- Tak... Ale mam wrażenie, że w ogóle nie spałam... - odparła mu, ziewając i odkręcając butelkę wody, którą miała ze sobą. Postanowiła nie pytać Thomasa o jego zeszyt, choć bardzo ją zaintrygował.

- Już niedługo - odparł chłopak pocieszającym tonem, wskazując palcem na swój ekranik. - Za cztery godziny wylądujemy w Marenii. To stolica, tam będziesz mieszkać - wyjaśnił, wiedząc, że dziewczyna nie miała o tym pojęcia.

Jo tylko pokiwała głową w odpowiedzi, bo usta miała pełne od wody. Włożyła butelkę z powrotem do plecaka i ukryła twarz w dłoniach, nagle załamana.

- Jeju... Lecę w kompletnie obce miejsce, o którego istnieniu jeszcze parę dni temu nie wiedziałam... Co ja robię... - powiedziała Jo, coraz bardziej odczuwając absurdalność tego wszystkiego, co ją spotkało. Thomas postanowił jakoś ją pocieszyć.

- A co chcesz wiedzieć? Powiem ci wszystko - powiedział entuzjastycznie, usadawiając się wygodniej w ciemnoniebieskim fotelu samolotowym.

Jo westchnęła i postanowiła dowiedzieć się od Thomasa tego, co ją najbardziej korciło. Jeszcze raz sięgnęła do plecaka i tym razem wyciągnęła z niego lamarski paszport, ten, który otrzymała od Rogera. Nachyliła się w stronę Thomasa i położyła palec na okładce.

- Na przykład to - powiedziała, wskazując na napis na godle Lamarii. - Co to znaczy?

- Żeglowanie jest koniecznością, życie nie jest koniecznością - odparł od razu Thomas, na co Jo uniosła brwi ze zdziwieniem.

- Wow... Trochę... Grobowe takie - powiedziała, sama śmiejąc się ze swojego stwierdzenia, co udzieliło się również jej rozmówcy.

- Nie, nie, to nie o to chodzi - zaśmiał się Thomas. - Lamaria leży na kilku wyspach i głównym środkiem transportu od zawsze były tam statki. Znajomość żeglugi była konieczna, żeby przeżyć.

Jo pokiwała głową, czując się nieco dziwnie. Ona nie miała bladego pojęcia o żegludze, nie przypominała sobie nawet, żeby kiedykolwiek płynęła czymś większym niż kajakiem. Zaczęła się zastanawiać, czy jej biologiczni rodzice lubili pływać, czy ona w ogóle - jako nieświadoma dziewczynka - była kiedyś na jakimś statku? Miała tyle pytań, na które nawet nie wiedziała, gdzie szukać odpowiedzi... Thomas był za młody, żeby to pamiętać...

- No dobrze... A... Te perły? - zapytała Jo po chwili zamyślenia, wskazując na kolejny element godła.

- Lamaria jest podzielona na siedemnaście hrabstw, tak jak tych siedemnaście pereł. Najważniejsze z nich to...

- Dlaczego pereł? - przerwała Jo Thomasowi bez zastanowienia, niesamowicie tym wszystkim zainteresowana. Powoli zaczynała przyzwyczajać się do tego, że jechała do miejsca, które byłoby jej domem, w którym się w końcu urodziła, skąd pochodziła cała jej rodzina... I małymi kroczkami dochodziła do tego, że chciała to wszystko poznać, dowiedzieć się prawdy o samej sobie.

Nie Mogę Odebrać, Zostałam KsiężniczkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz