Ogólnie życie dorosłe jest przerąbane i nikomu nie polecam, ale i tak nie chciałabym już wrócić do szkoły XD
co najpierw, wybaczcie za te malutkie spóźnienie, ale od trzech tygodni balansuje bez skutku pomiędzy życiem prywatnym a profesjonalnym i albo nie mam czasu, albo jestem zwyczajnie zbyt zmęczona by pisać.
Wskutek czego boli mnie to niemiłosiernie by przyznać, ale kunszt mojej twórczości w najbliższym czasie może nie być najwyższych lotów. Włączanie z tym scenariuszem, aczkolwiek mam nadzieję iż aż tak źle nie jest.
~ggoliaa
PS W razie jakichkolwiek błędów, które być może z braku energii mogłam przeoczyć, proszę obowiązkowo informować!
R O N A L D K N O X
Ten poranek był nadzwyczaj mglisty, kiedy główna bohaterka znajdowała się w małej kuchni swojego mieszkania. Drżącymi, z bliskiego zasięgu wzroku, rękami stawiała akurat dzbanek z wodą na gaz. Jej oczy zdawały się trwać gdzieś w zawieszeniu, gdy następnie odruchowo sięgnęła do szafki po ziołową herbatę na uspokojenie... jej tzw. 'ciche dni' z Knoxem trwały już przeszło trzy tygodnie, podczas gdy on przez całe cztery dni nie odwiedził jej ani razu.
To normalne, iż obawiała się o jego bezpieczeństwo, czyż nie? W końcu byli dobrymi przyjaciółmi, nie... byli czymś więcej niż dobrymi przyjaciółmi. Byli nieoficjalną parą, kochankami, którzy nie potrafili sobie odmówić i nadzwyczaj w świecie cenili swój czas spędzony razem. Bez względu na to czy się kłócili, czy też zwyczajnie rozmawiali jak dwójka bliskich sobie ludzi.
Tak przynajmniej było przez cały okres ich znajomości. To dlatego [nazwisko] tak źle radziła sobie z jego tymczasową, nieuzasadnioną nieobecnością i każda doba dłużyła jej się tak niemożliwe, jakby odliczając moment do jego całkowitej utraty, jak już kiedyś w jej przeszłości...
Cała ta sytuacja, a dokładniej właśnie ta godzina i fakt, że Ronalda wciąż nie było u jej boku, potęgowała w niej strach. Strach, iż więcej już go nie zobaczy i znów zostanie całkowicie sama, a inni, jak wtedy będą ją o wszystko oskarżać oraz wytykać palcami, bo to wszystko tylko i wyłącznie jej wina... W końcu skoro tak dobrze zna kalkulacje, powinna to przewidzieć.
Nagłe pukanie do drzwi wejściowych, dźwięk ich otwierania oraz ten charakterystyczny, swobodny odgłos podeszw sprawił, że kobieta prawie wypuściła z dłoni uchwyt, wówczas ryzykując rozlanie wrzątku na siebie. Na szczęście w ostatniej chwili budząc się z amoku, odstawiła czajnik na bok i prawie poślizgawszy się na kafelkach, pospieszyła w stronę przedpokoju.
– ...Wróciłem? – Na tle framugi stał on, ubrany w swój standardowy garnitur z białymi butami na stopach oraz trzymający w palcach teczkę, z bolesnym uśmiechem na ustach i jak zawsze niezupełnie uporządkowanymi włosami na głowie. – Wybacz moje zniknięcie, ale w pracy nas nie oszczędzali– oh!
Czując zbierające się łzy pod powiekami, bohaterka całym ciałem natychmiastowo rzuciła się ku niemu. Wówczas bez zapowiedzi łapiąc go za szyję, mocno go przytuliła i niechcący, używając pełni swoich sił, gwałtownie zrównała ich sylwetki z chłodną podłogą starej londyńskiej kamienicy.
– ...Czyli wreszcie nadszedł ten pamiętny dzień, gdzie znów mogę cię dotknąć? – zażartował odruchowo blondyn, zaraz oddając uścisk i szczerze ciesząc się tym ciepłym platonicznym gestem, jakiego tak dawno temu nie miał w zasięgu. – Tak za tobą tęskniłem– [i-imię], co się dzieje?! – Urwał nagle, czując jak zaczyna drzeć w jego objęciach. – Czy ty płaczesz? – Delikatnie odchylając głowę, pozwolił sobie podnieść jej brodę.
Widząc pojedyncze krople spływające wzdłuż jej policzków, automatycznie zamarł i zaraz całkowicie zatroskany, kciukiem począł je ocierać. Nie widział jej w tym stanie... od ich pierwszego spotkania.
– P-Po prostu... nie b-było cię tutaj ostatnio, n-nie wracałeś do mnie – powiedziała łkając oraz w tym samym czasie, nieświadomie zatapiając się w bliskości z jego strony. – To wszystko przypomniało mi dzień, w k-którym... mój tata utopił się w rzece.
– ...U-Utopił? – powtórzył, gdy niespodziewany prąd przerażenia przeszedł przez jego kręgosłup. – Masz na myśli... p-popełnił samobójstwo?
Ten temat z jakiegoś powodu wydawał mu się... tak dobrze znany.
– W-Wydaje mi się, że gdybym... – Będąc coraz bardziej zapłakana, coraz trudniej było jej mówić. – G-Gdybym nie była tak samolubną i p-pewną swojej wyjątkowości, to on nadal by żył. Gdybym tylko więcej z nim rozmawiała, b-bardziej w niego wierzyła, to on–!
– [Imię]. – Zamykając jej twarz w swoich odzianych w rękawiczki rękach, przejętym wzrokiem spojrzał w jej mokre tęczówki. – Cokolwiek się wtedy stało, to nie była twoja wina...
Lecz ona nie słuchała, mocniej i mocniej zapadając w mroczną otchłań swoich wspomnień. Widząc w głowie wspomnienia jej młodości, jak w kalejdoskopie spychające ją na większe i większe dno: – Moja mama mówiła, c-ciągle mówiła, że gdybym była inna, że g-gdybym byłą jak każda normalna n-nastolatka i nie próbowała z-zmieniać świata siłą, to w-wszystko byłoby dobrze... b-bylibyśmy nadal szczęśliwą rodziną i tata, by nie o-odszedł...!
Jej słowa, jej nieustanne obwinianie się i żal wobec tego, jaka była w młodości... całokształt tej sytuacji, tego załamania w ich relacji, tego jak nie potrafił jej w tamtym momencie pomóc, pomimo ciągłego zapewniania jej o tym, iż ona nic złego nie zrobiła, bolał go tak potwornie. Jego serce krwawiło z bezsilności, kiedy ona za nic w świecie nie chciała go słuchać.
'...Dlaczego choć raz nie potrafisz uwierzyć w moje słowa?' – to pytanie Ronald Knox zadawał sobie w myślach, kiedy przenosił [nazwisko] do łóżka, chwilę po tym jak ostatecznie ze zmęczenia zasnęła na jego ramieniu, mając całe spuchnięte powieki.
Kiedy kładł ją na pościeli i przykrywał kocem po brodę, by przypadkiem nie zamarzła z zimna, na jego zazwyczaj tak radosnej twarzy, gościł wyraźny smutek oraz cień rozczarowania. Aczkolwiek mimo iż nie przypominał swojego 'codziennego ja', jego tęczówki jak zawsze były przepełnione miłością do głównej bohaterki. Doprawdy, co on robił nie tak?
– Proszę, [imię], zaufaj mi wreszcie... – wypowiadając tą cichą prośbę w powietrze, kolanem oparł się o prześcieradło i kładąc dłonie po przeciwnych stronach jej szyi, swoimi miękkimi ustami musnął jej cały czerwony od płaczu nos.
CZYTASZ
Między wersami || kuroshitsuji scenarios
FanfictionScenariusze oparte na anime na podstawie mangi stworzonej przez Yanę Toboso o tytule 'Kuroshitsuji': - zawierają osiem historii Reader, - z ośmioma różnymi bohaterami, - każda z nich jest zupełnie inna. Czyli innymi słowy, ggoliaa kopię sobie dziurę...