XII. Alois, Grell || powrót uczuć z przeszłości

626 44 175
                                    

Proszę wybaczyć mi krótki rozdział, ale bardzo zależało mi by choć raz złożyć życzenia na czas i wreszcie wejść w fazę większych relacji. Bo moi kochani, następny jest już pierwszy pocałunek. Po dwóch latach, ostatecznie udało mi się dotrwać do tego scenariusza, jaki  od początku zajmował najwięcej moich myśli. Nie będę się jednak na ten temat aż tak rozpisywać, ponieważ  jest to wybieganie w przyszłość.

Na ten moment najważniejsze jest to, by życzyć wam
SZCZĘŚLIWEGO  NOWEGO ROKU! By okazał się lepszy niżeli ten ^^
~~ ggoliaa

PS  Trzymam także kciuki, by ta część zdajaca się nie być  pełnią moich możliwości, nie okazała się aż taka zła i by moja interpretacja postaci Grella tutaj nie stała się początkiem mojej klęski.

    A L O I S   T R A N C Y

    Piętnastoletnia [nazwisko] już od kilku dni znajdowała się w rezydencji Trancy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

    Piętnastoletnia [nazwisko] już od kilku dni znajdowała się w rezydencji Trancy. Jej wilgotne kosmyki opadały na jej ramiona, kiedy odziana wyłącznie w cienką, jedwabną piżamie wychodziła z łazienki specjalnie przydzielonej do jej sypialni – dokładnie jak obiecał, Alois zapewnił jej wszystko:  ogromny pokój, piękne ubrania i ogród pełen kwiatów.
     Cześć jej ran poniesionych przez ucieczkę przez las w środku nocy powoli zaczęła się zasklepiać – siniaki, obdarcia przez krzewy i poobijane stopy przez kamienie. Jednakże jej słaby stan psychiczny oraz pustka, jaką stale czuła w sercu wciąż nie ustępowały.
     A gdy nadchodziła noc... wszystkie obrazy z tamtego wydarzenia pojawiały jej się przed oczami, wskutek czego doprawdy źle sypiała.  Nie miała zbytniego apetytu, a całe jej ciało było na tyle osłabione, iż ledwo potrafiła funkcjonować. Czuła się tak wyniszczona, jak nigdy dotąd.
   – ...[IMIĘ]! – radosny głos wołający jej imię sprawił, iż natychmiastowo podniosłą głowę i spojrzała w stronę jego źródła. – Wreszcie jesteś! 
   Na jej łóżku siedział nikt inny, jak blondyn o niebieskich oczach. Uśmiechał się  do niej szeroko, jakby zdając się na nią już od jakiegoś czasu czekać. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż była pewna, że zamknęła drzwi na klucz... 
  – ...A-Aloisie? – zapytała z lekka zaniepokojona, zatrzymując się w miejscu. Szczerze, wewnątrz siebie nadal wolała nazywać go Jim, aczkolwiek wiedząc, że tego nie lubi za każdym razem się wstrzymywała. Jakiekolwiek zdenerwowanie osoby, która ją uratowała i dała jej nowy dach nad głową było ostatnią z rzeczy, jakie chciała. – Czy stało się coś... że  tutaj jesteś?
   Tymczasem ten zdjął jedną nogę z drugiej i lekko się podniósł, po to by następnie złapać dziewczynę za rękę i posadzić ją na łóżku obok siebie. Po czym nadal jej nie puszczając, sięgnął po ręcznik z jej poduszki i nałożył ją na jej głowę, by pomóc jej wytrzeć włosy po kąpieli. 
  – ...Zwyczajnie chcę się teraz tobą zaopiekować – odpowiedział wreszcie, łącząc ich palce na pościeli i ściągając materiał, by ponownie zobaczyć jej śliczną buzię. – Dokładnie jak ty kiedyś mną – dodał, posyłając jej kolejny z swoich świetnie wyuczonych uśmiechów.
  Patrzyła wtedy na niego z szerokimi oczami, czując jak jej policzki zaczynają piec. Natomiast jej serce odezwało się po raz pierwszy od jakiegoś czasu, od razu wybijając z lekka przyspieszony rytm. Podnosząc wolną  dłoń, przyłożyła ją do serca i ścisnęła tkaninę w dokładnie tej okolicy.
  – J-Ja... – Wszelkie słowa zdawały się utknąć w jej gardle, kiedy dawne uczucia do chłopaka wydawały się budzić i ogarniać ją całą. W kącikach jej oczu pojawiały się łzy. Aczkolwiek tym razem bliżej były jej do szczęścia. To było zupełnie jakby...  odnalazła brakującą cząstkę siebie, o jakiej braku wcześniej zdawała się nawet nie mieć pojęcia.
   Panicz Trancy widząc jak jej ciałem wstrząsa szloch a jej policzki stają się wilgotne, natychmiastowo wziął ją w swoje ramiona. Mono przytulając ją do klatki piersiowej, szeptał jej do ucha zapewniające słowa:  – J-Już dobrze, [i-mię]. Jestem p-przy tobie i  już nigdy w-więcej cię nie o-opuszczę...!
   Z jakiegoś powodu mu także chciało się bardzo płakać, podczas gdy klatka piersiowa zaczęła mu ciążyć. Czyży faktycznie zaczął żałować tego co uczynił?

   G R E L L    S U T C L I F F

    Grell Sutlcliff od kilku minut siedział na łóżku sypialnym [imię], trzymając swoje przedramię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

    Grell Sutlcliff od kilku minut siedział na łóżku sypialnym [imię], trzymając swoje przedramię. Jego ulubione odzienie wierzchnią wisiało na jednym z haków przymocowanych po wewnętrznej stronie drzwi jej pokoju.
   Wyżej wspomniana stała akurat przy biurku, szukając w apteczce wszystkiego co mogło jej się przydać do opatrzenia. Gdy wreszcie znalazła bandaż i maść rozgrzewająca, usiadła tuż obok niego.
   – ...Czy jesteś w stanie rozpiąć guziki? – zapytała od razu, kiedy zmartwienie zżerało ją od środka. Choć bardzo dobrze pamiętała, że w jego przypadku różne obicia czy kontuzje nie były niczym nadzwyczajnym... i od dawien dawna nie przeprowadzili prawdziwej rozmowy, jego los wciąż miał dla niej wielkie znaczenie.  – A może lepiej będzie jeśli pomogę ci, tak jak z płaszczem...?
   Szczerze mówiąc, kobieta za wiele nie potrzebowała by podjąć decyzje. Gdy jedynie zobaczyła jak czerwonowłosy krzywi się, próbując poruszyć ręką, błyskawicznie przeszła do działania.
    Kładąc na pościel materiały, szybko przysunęła się do jego osoby i w palce złapała jego kokardę, zaraz ją odwiązując. W swojej czynności była tak sprawna, iż w ciągu zaledwie kilku sekund była już w połowie rozpinania kamizelki. A w paru kolejnych już pozbawiała go koszuli.
     Starała się być delikatna, aczkolwiek ze względu na to, jak przylegle były jego ubrania, nie zawsze  to wychodziło. Wskutek czego zdarzało się, że nieświadomie pociągnęła zbyt mocno i w ten sposób sprawiała mu wtedy większe 'cierpienie': – Przepraszam, Grell, ale masz na sobie tak wiele rzeczy!
   Nietypowy był jednak fakt, iż im dalej  [nazwisko] była w swoich poczynaniach, tym wnętrze Sutcliffa stawało się coraz cieplejsze. Uczucie jej chłodnych z nerwów opuszków na jego nagiej skórze w połączeniu z skupieniem na jej twarzy i tym jak wówczas nieosiągalnie wyglądała, zdawało się tak ekscytujące... iż nim się obejrzał, czerpał przyjemność z tego zdarzenia.
   Wydawał się zapominać o bólu, kiedy jego policzki nabierały purpury... tymczasem jego kręgosłup przechodził dreszcz, wywołując na jego ciele gęsią skórkę. Gdy skończyła nakładać maść i zajęła się wiązaniem bandażu, musiał aż zacisnąć wargi oraz nałożyć dłoń na usta, by przypadkiem  nie wydać niecenzuralnego odgłosu.
   Podczas gdy młoda dorosła ostatecznie mocno zawiązała białą tkaninie oraz na powrót  zaczęła zakładać mu na ramiona koszulę jakby gdyby nic, ten poczuł tak silny zawrót głowy... iż przed jego oczami pojawiła się ciemność, a on sam upadł na miękki materac, będąc na skraju swojej wytrzymałości.
      Natomiast [imię]  do tej pory zupełnie nieświadoma, do jakiego stanu doprowadziła go zupełnym przypadkiem, z przerażenia złapała się za głowę: – ...Grell,  Grell, GRELL!  Co się dzieje?!

[ok. 1000 słów]

Między wersami || kuroshitsuji scenariosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz