matko święta, nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo namęczyłem się z jakimś rozdziałem. do tego jeszcze, nie będąc ostatecznie zbytnio zadowolona z efektu końcowego.
niemniej uznałam, że nie ma już co czekać, zwazajac na to kiedy była ostatnia publikacja...
dlatego po prostu proszę o wyrozumiałość.
~ggoliaaps. nigdy więcej.
C I E L P H A N T O M H I V E
Liczne przebiśniegi rosły na ziemi, w swoim własnym tempie wyłaniając się spod już cienkiej warstwy śniegu, co znaczyło, że wiosna – pora roku, którą wszyscy znali jako 'powrót do życia' – była już tuż tuż. Czternastoletnia [imię] znajdowała się właśnie przy rodzinnej skrzynce pocztowej.
– Co my tu mamy....? – zapytała szeptem sama siebie, otwierając skrzynkę, a następnie wyciągając z niej całą zawartość. Chociaż listów nie było od groma, ze względu na to, iż jej rodzice notorycznie wybierali pocztę, tak czy inaczej była jej całkiem pokaźna ilość – nie było to nic dziwnego, ze względu na to ile jej rodzice wciąż mieli długów.
Zamykając z powrotem rzecz, młoda dziewczyna spokojnie ruszyła w stronę swojego domu. Był to mały, w większość drewniany domek od strony przedniej mający niewielką stolarnie jej ojca.
Przypominając sobie o jej ostatnim spotkaniu z pewnym paniczem mającym na oku czarną przepaskę, na jej usta automatycznie wpłynął delikatny uśmiech. To było wtedy, gdy nagle zawiał silniejszy wiatr i wyrwał z jej rąk jeden z listów.
Od razu przyciskając pozostałą resztę do piersi, ruszyła w pogoni za tym zagubionym. Goniła go dopóki powiem nie ustał, a sama wspominania rzecz nie znalazła się centralnie przed drzwiami jej miejsca zamieszkania.
Czyli jednak po raz kolejny świat obdarzył ją szczęściem. Jedną z rzeczy, na których zależało jej najbardziej było właśnie nie zawiedzenie jej ukochanych rodziców – skoro sami poprosili ją o wykonanie tego zadania, gdyby zgubiła choć jedna kopertę, nie spełniałby do końca ich prośby, prawda? Zwłaszcza, gdyby jej zawartość okazała się ważna...
Wyciągając po niego rękę, jej oczy od razu skupiły się na herbie znajdującym się na pieczątce, zaklejającej list. Będąc pewna, że nie mogła należeć do przeciętnego mieszczanina, zszokowana pozwoliła sobie obrócić go na drugą stronę.
Widząc kto był adresatem listu, jej serce automatycznie przyspieszyło swojego bicia, a lekkie wypieki pojawiły się na jej policzkach. Tymczasem cała ją przepełniło szczęście.
– ...MAMO, TATO!Piątka osobników znajdowała się w bogato zdobionym salonie. Trójka z nich siedziała na ogromnej, skórzanej pufie. Jeden na ogromnym fotelu, a ostatni stał z wózkiem z boku, z lekkim uśmiechem na ustach uważnie wszystko obserwując.
– Powiem w skrócie – poważnym tonem oznajmił granatowowłosy chłopak, jako jedyny stąd będący ubrany w szlacheckie ubrania. Na jednym jego oku znajdowała się czarna przepaska, zaś jego drugie tego samego koloru co kosmyki z uwagą patrzyło na jego dzisiejszych gości. – Wasze zdolności, panie [nazwisko], są godne uwagi. Laska, jaką ostatnio mi sprawiłeś do tej pory świetnie się trzyma. Szczerze, wydaje mi się najlepsza z wszystkich jakie miałem dotychczas – mówił poważnym tonem, nawet na moment nie przerywając. – Proponuję wam umowę. Wyrobi pan wszelkie meble do jednego z największych pomieszczeń w mojej rezydencji. Oczywiście, wszystkie potrzebne materiały wam zapewnię. Tak samo, jak na ten czas dam wam schronienie w moich progach – nie owijając w bawełnę, od razu przeszedł do rzeczy.
– Drogi hrabio, a co z moimi pozostałymi klientami? – zabrał głos Ulryk. Wiadomo, oferta hrabi wydawała się jak jedna na milion, jednakże mimo wszystko nie potrafił zapomnieć o innych. Naprawdę doceniał, jak ktoś korzystał z jego usług. Bez znaczenia na jaką skalę.
– Na ten czas, naturalnie wszystkie większe produkcje będą musiały zostać wstrzymane – wyjaśnił spokojnie. – Jednakże gwarantuje, że jeśli pan dobrze się spiszę, otrzyma pan taką sumę pieniędzy, iż nigdy więcej nie będzie pan musiał wypróbować żył dla tych, co nie są tego warci. – Chociaż jego twarz nie wyrażała żadnych konkretnych emocji, wydawał się brzmieć doprawdy szczerze. Nie było w tym nic dziwnego, z racji tego, że przez cały ten czas zdołał już nauczyć się jak postępować w danej sytuacji – mimo młodego wieku, profesjonalizm bił od niego na kilometr.
– Właściwie to drogi hrabia byłby moją największą produkcją z wszystkich lat, jakie już pracuje w tym zawodzie...– Jeszcze nie do końca dowierzając w to co się dzieje i w to, jak po latach ciężkiej pracy, trafiła mu się taka szansa, odruchowo podrapał się po czole. Jednak na jego ustach już powoli kiełkował uśmiech – wreszcie swoim ukochanym osobom mógł dać to, na co zasłużyły.
– W takim razie, nie widzę żadnych przeszkód, by nie zawrzeć umowy – oznajmił hrabia, wysuwając w stronę mężczyzny papier zawierający wspomniany dokument. – Niemniej, teraz się na trochę oddalę, by państwo mogło na spokojnie przemyśleć moją ofertę. – Podnosząc się z miejsca, skierował się ku wyjściu. – Nim jednak was zostawię, mogę zapewnić, że nie pożałuje pan tej decyzji – będąc prawie że u progu salonu, jeszcze raz odwrócił się do rodziny [nazwisko]. – A więc, do wkrótce. Chodźmy, Sebastianie.
Nie wiedząc czemu, przed całkowitym opuszczeniem pomieszczenia nie mógł się powstrzymać przed chociażby chwilowym spojrzeniem na buzię, już znanej mu, [imię]. Chociaż trwało to zaledwie ułamek sekundy, w jego oczach wydała się taka śliczna... tak bardzo, że gdy ich spojrzenia przypadkowo się spotkały, czując lekkie pieczenie na policzkach, natychmiastowo musiał odwrócić wzrok i pospiesznie wyszedł z salonu.
– ...Mamo, tato, zaraz wrócę, dobrze?
CZYTASZ
Między wersami || kuroshitsuji scenarios
FanfictionScenariusze oparte na anime na podstawie mangi stworzonej przez Yanę Toboso o tytule 'Kuroshitsuji': - zawierają osiem historii Reader, - z ośmioma różnymi bohaterami, - każda z nich jest zupełnie inna. Czyli innymi słowy, ggoliaa kopię sobie dziurę...